Na paliwie antypisowskim nie ujedzie się za daleko. I zauważyli to już wszyscy oprócz Platformy. Sęk w tym, że politycy PO przywiązali się do tego tematu. Dla części z nich atakowanie głównego rywala, to w zasadzie jedyny temat w którym się odnajdują. Rytuałem bez którego nie może odbyć się konferencja prasowa. Przez lata byli antypisem i to wystarczało. I tak zmieniły się nastroje społeczne i polityczne, ale nie PO.

Na 12 ostatnich konferencji prasowych zorganizowanych przez Platformę 8 w swoich tytułach miało Prawo i Sprawiedliwość i Andrzeja Dudę. Co nie znaczy, że na pozostałych 4 nie mówiło się o największej partii opozycyjnej. Politycy PO nawet, gdy zorganizowali briefing dotyczący zawiłości własnych pomysłów podatkowych wytrzymali 5 minut bez wspominania o PiSie. Tak jakby mówienie o konkurencie stało się rytuałem bez którego nie potrafią konstruować własnych wystąpień. Czasem przybiera, to wręcz karykaturalną postać. Ewa Kopacz o PiSie mówiła nawet wtedy, gdy przedstawiała listy wyborcze PO. I nie zapominajmy: w opinii części polityków Platformy klęsce referendum, które wymyślił Bronisława Komorowski winny jest…. Andrzej Duda.

Co ciekawe PiS wyszedł już ze swojej fiksacji PO. Słynna „wina Tuska” straciła rację bytu, a Ewa Kopacz nie wyzwala już takich emocji. W partii rządzącej jest inaczej. Po zwycięstwie Andrzeja Dudy wszystko kojarzy się z konkurencją. Walka z PiSem w wykonaniu obecnej PO jest tym bardziej kuriozalna, że w części odpowiadają za nią ludzie, którzy sami byli blisko Jarosława Kaczyńskiego. I może dlatego tyle w tym wszystkim zapalczywości neofitów. Bo PO ani kwestia uchodźców ani własny program nie kręci tak, jak Jarosław Kaczyński. Temat ten traktują osobiście. Zamiast to rozgrywać okazują emocje. W dodatku widząc, że strategia straszenia PiS-em nie przynosi efektów nie zmieniają jej tylko są rozżaleni na społeczeństwo, które nie podziela ich lęków.

Obecna walka PO z PiSem przypomina bokserką walkę z cieniem. Zawodnik skupia się na wyprowadzaniu ciosów w powietrze. Walczy z wyimaginowanym partnerem. Trening z cieniem jest ważny, ale nie wtedy, gdy toczy się prawdziwa walka. Zwłaszcza, że w tym przypadku wygląda to tak, że przeciwnik stoi sobie spokojnie w innej części ringu. PO traci energię na kolejne ciosy, a coraz silniejszy PiS spokojnie czeka żeby wypunktować rywala. Jeśli ten stan potrwa dłużej, to będzie mógł go nawet znokautować.

Jeśli przez dziesięć lat wszystkie swoje wypowiedzi konstruowało bazując na konkretnym przeciwniku, to trudno się potem z nim rozstać. Teraz rytualne powracanie do tego tematu nikogo już nie porwie. To przekonywanie przekonanych. Tylko, że politycy PO działają tak jakby nie chodziło im o własne zwycięstwo tylko o porażkę PiS.