Jesteśmy w decydującej fazie kampanii i znów mamy do czynienia, z jednej strony, z falą bulwersujących, głupich i chamskich wypowiedzi Janusza Korwin – Mikkego, a z drugiej strony, z równie dużą falą oburzenia na nie. Wstrząśnięci prorosyjskimi, antykobiecymi czy darwinowskimi bon – motami podstarzałego libertarianina pocieszają się jednak, że takie sformułowania zaprowadzą go niechybnie na margines życia publicznego i utrudnią zdobycie dobrego wyniku. Przywołują dawne, dobre czasy, gdy JKM zawsze w kampanii „dawał do pieca”, i im bardziej dawał, tym szybciej oddalał się od progu 5%. W kierunku zera.

Ale to się niedawno skończyło. Konkretnie wiosną zeszłego roku, gdy ówczesny prezes KNP systematycznie bulwersował opinię publiczną kontrowersyjnymi „setkami”, a pomimo tego dostał ponad 7% głosów w wyborach do Parlamentu Europejskiego i wprowadził tam trzech posłów. I siebie. Korwin płacił wysoką cenę za swoje szaleństwa w dobie, gdy media mogły albo ośmieszyć, albo zamilczeć. Dziś, w dobie Internetu, potrafi świetnie je obejść i komunikować się ze swoimi wyborcami, zwłaszcza młodymi, bez ich udziału. Co więcej, im bardziej kuriozalne i wiralowe są jego działalność i słowa, tym większe prawdopodobieństwo dotarcia do potencjalnego elektoratu.

Wiara w to, że szokujące wypowiedzi JKM odstraszą od niego elektorat, jest naiwna i powierzchowna. Owszem – odstraszą 90% ludzi, ale dla pozostałych 10% są inspiracją do głosowania na „krula”. I on to wie – dlatego tak postępuje. Kiedyś robił to, bo nie potrafił inaczej, bo tak mu podpowiadała jego publicystyczno – przekorna natura, a teraz robi to na zimno, wiedząc że przynosi mu to polityczne i sondażowe profity.

Jeśli ktoś uważa, że JKM więcej by zyskał, gdyby swoje słuszne liberalne hasła głosił w sposób umiarkowany i wyważony, to się grubo myli. A o grubości tej pomyłki niech świadczą losy Jacka Wilka – to taki Korwin, ale bez chamówy, prowokacji i intelektualnego prostactwa. Tyle tylko, że Wilk toczy heroiczny bój z Grzegorzem Braunem i Pawłem Tanajno o to, by nie być ostatnim. Oto dowód, gdzie byłby dziś JKM propagujący liberalizm, ale nie posługujący się szaleńczymi teoriami spiskowymi i pomówieniami.

Dlatego błędem jest wzdychanie nad niefrasobliwością krula i nad tym, że po raz kolejny marnuje swoją szansę na dobry wynik wyborczy i kompromituje idee liberalne. Owszem, kompromituje te idee, ale wcale nie marnuje swoich szans. Dokładnie odwrotnie – zwiększa je z każdą swoją prorosyjską wypowiedzią, brutalnym atakiem, niedorzeczną teorią.

fot. JKM