– Grupa Wyszehradzka jeszcze nigdy była tak zjednoczona. To naprawdę niesamowite, jaką udało się uzyskać jedność. Obaj z premierem Morawieckim wywodzimy się z biznesu, dlatego tak sprawnie załatwiamy wszystkie sprawy – mówi premier Czech Andrej Babiš w rozmowie z 300POLITYKĄ.

Morawiecki wymyślił, żeby z różnych powiązań polskich firm, jak Orlenu z sąsiadami, zrobić atut i – jak w biznesie – przerwać rutynę spotkań premierów w gabinetach i wnieść w nie okazję do bardziej osobistego kontaktu.

– Jesteśmy na tej samej długości fali – mówi premier Morawiecki: – Postawa premiera Babiša, bardzo konkretna, jednoznaczna pozwoliła nam osiągnąć w Brukseli konkluzje dzięki którym system dubliński będzie musiał być respektowany, jeśli chodzi o sprawę uchodźców.

Przy odjeździe polskiej delegacji spod hotelu Thermal w Karlovych Varach, robi się takie zamieszanie, że gdy zamykają się drzwi Audi za polskim premierem, to okazuje się, że cofając się, wpadam plecakiem na Andreja Babiša. – Trzeba pomachać polskiej delegacji! – mówi mi. Z tyłu, w grupce rozmawiają jego współpracownicy. Czescy ochroniarze pewnie też gdzieś są, ale nikt nie wszczyna procedur alarmowych, co u Czechów doceni chyba każdy dziennikarz mający do czynienia z polskim BOR-em/SOP-em.

Czesi są o wiele mniej nonsensowni od nas, nie tylko pod tym względem. Jiří Bartoška, znany czeski aktor, który przywrócił festiwalowi filmowemu w Karlovych Varach dawny blask, odkąd w 1994 r. został jego szefem, nie zna sytuacji, która mogłaby go rozdzielić z papierosem. Mimo wprowadzonego rok temu całkowitego zakazu palenia w zamkniętych przestrzeniach i nawet tego, że cudem został uratowany od nowotworu węzłów chłonnych, dymi nawet na sali kinowej festiwalu. I nikomu to w Czechach kompletnie nie przeszkadza, bo tak widać musi być, skoro było zawsze. Gdy premierzy Polski i Czech na bankiecie w kuluarach festiwalu rozmawiali z naczelnymi polskich i czeskich mediów, czy reżyserem kultowego Rain Mana, dwa metry obok, przy sąsiednim stoliku kurzył – jak po czesku się nazywa palenie – Bartoška, wyposażony w prywatną popielniczkę.

– To moje pierwsze kino z innym premierem – śmieje się w rozmowie z nami Babiš.

– Bardzo się cieszę, że Mateusz przyjechał do Karlovych Varów, bo to świetna reklama dla tego fantastycznego miejsca – dodaje.

– To jeden z najpiękniejszych festiwali, pamiętam nagradzanych tu Polaków – mówi Morawiecki.

– Bardzo się cieszę, że mamy coraz więcej wspólnego. Nasz książę poślubił polską księżniczkę, zastanawiałem się jak oni się porozumiewali, ale doszedłem do tego, że przez kilkaset mieliśmy tak podobne języki, że nie trzeba było tłumacza – w charakterystyczny dla siebie sposób Morawiecki nawiązuje do historii.

– Wraz z przyjaciółmi ze studiów pojechaliśmy do Czech na zakupy, po dywan, cały Dolny Śląsk jeździł tu po dywany, ale okazało się, że divan po czesku to jest kanapa, więc pokazano nam kanapę, ale szybko wyjaśniliśmy sobie to nieporozumienie i to było jedyne nieporozumienie z Czechami, bo mamy znakomitą współpracę – wspominał Morawiecki.

Sponsorem festiwalu filmowego w Karlovych, dziś czwartego w Europie – po Cannes, Berlinie i Wenecji od lat jest Unipetrol, od kilku miesięcy, po wykupie za 3,5 mld zł resztówki akcji, już w całości w rękach Orlenu. Czwarty pod względem wartości podatnik w Czechach i właściciel popularnej tu (400 stacji) marki Benzina. Morawiecki wymyślił, żeby z tego zrobić atut i – jak w biznesie – przerwać rutynę spotkań premierów w gabinetach i wnieść w nie okazję do bardziej osobistego kontaktu.

Z litewskim premierem spotkał się w rafinerii w Możejkach i zabrał go stamtąd polskim “specem” na szczyt do Tallina. Do czeskiego premiera na zorganizowany przez prezesa Jagiełłę z PKO BP “biznes mikser” przywiózł kilkunastu prezesów polskich firm: Cedrobu, Adamedu, Mlekowity, Impela, czy Fakro.

Z premierem Babišem Morawiecki poszedł na piwo i projekcję Rain Mana z odbierającym honorową nagrodę festiwalu amerykańskim reżyserem Barrym Levinsonem, twórcą m.in też kultowego Good Morning, Vietnam, czy Tootsie, które rozsławiły Robina Williamsa. Swoją drogą, znów, okazem całkowitego braku nonsensu u Czechów było też to, że krótko, iskrząc oscarowym humorem przemawiał tylko sam nagrodzony, któremu potem fotoreporterzy robili zdjęcia na tle machającej za nim publiczności, w tym dwóch premierów. U nas pewnie przemowom oficjeli z ministerstw, instytutów i sponsorów nie byłoby końca.

– Ostatnio spotykamy się naprawdę bardzo często: w Budapeszcie, w Brukseli. Ja nawet zastanawiałem się, czy przez ostatnie dwa tygodnie nie widziałem pana premiera Morawieckiego częściej niż swojej małżonki. Nasze relacje są ponadstandardowe, w Brukseli ostatnio razem walczyliśmy, z sukcesem, do 5 rano – mówi premier Babiš 300POLITYCE.

– Rozmawialiśmy o współpracy w energetyce jądrowej, my mamy pewne doświadczenia, rozmawialiśmy o śmigłowcach, bo w Polsce działa dwóch ważnych producentów śmigłowców. Polska jest na drugim miejscu w wymianie handlowej z nami, w Polsce działa 7 bardzo dużych inwestorów z Czech – mówi Babiš.

Premier Czech podkreśla też wspólny sprzeciw wobec dyrektywy o prawach autorskich, porównywanej do Acta i chwali zaanfażowanie dwóch europosłanek swojej partii ANO: – Generalnie, dużo lepiej współpracuje mi się z kobietami – śmieje się, gdy kończymy rozmowę, po tym jak polska delegacja już odjechała na lotnisko.

Klimat festiwalu w Karlovych i dlaczego to miejsce, które na pewno z wielkiej polityki wypuszcza dużo powietrza, najlepiej oddają te trzy krótkie spoty z Hellen Mirren, Johnem Malkovichem i Judem Law: