PiS, oprócz wielokrotnie nieestetycznej otoczki, robił mnóstwo rzeczy społecznie oczekiwanych i chwalonych. Od 500+, minimalnej emerytury i płacy, odsłonięcia niebywałej niekompetencji poprzedniej prokuratury, chwalonego nawet przez Belkę przejęcia Pekao, po powrót instytucji państwa z lat niemocy. Gdzie to dziś jest? Są za to: Piotrowicz, Misiewicz, nagrody dla marszałków, wstydliwy epizod z rządowym samolotem, idiotyczna ustawa o zgromadzeniach, atak na NGO-sy, zamordyzm wobec mediów i jako rodzynki w kutii caryca Katarzyna z posłem Suskim. I do tego wybuchowe nastroje na Śląsku. Z tym szerokim jak 12 dań menu PiS przychodzi do świątecznych stołów Polaków.

W perspektywie trzech lat do wyborów parlamentarnych i niecałych dwóch do wyborów samorządowych, trudno nawet gwałtowne wydarzenia nazywać punktem zwrotnym. Jednak w epoce polityki obrazkowej, którą PiS w ostatnich kampaniach opanował lepiej niż ktokolwiek, migawki z przywódcami państwa opuszczającymi w popłochu i w otoczeniu uzbrojonej policji budynki parlamentu staną się pewnym symbolem. A w sferze politycznej mogą zakończyć epokę niemocy i braku społecznej mobilizacji po stronie opozycji.

Skoro rezon tracą tacy politycy PiS jak wygadani i ponad miarę pewni zawsze swego jak posłowie Pięta i Cymański, to co pomyśleć o szeregowych posłach PiS z ostatnich rzędów? A ci posłowie bez terapeutycznego posiedzenia klubu PiS pojechali do okręgów, gdzie przy okazji Świąt będą zasypywani lawiną pytań i proszeni o tonę komentarzy przy najzwyklejszych wydarzeniach życia codziennego, w swoich miastach i miasteczkach. W swoich Końskich, używając trafnego porównania Schetyny. I nie będą, skoro nie potrafią tego ich partyjni liderzy, umieli tłumaczyć o co w zasadzie poszło i po co to wszystko.

Każdy Polak w głębi duszy jest małym Powstańcem. Tak jesteśmy ukształtowani kulturowo, przez literaturę, ale i tkwiące w nas głęboko obrazki koksowników i milicji w mundurach, że stajemy po stronie słabszych, a nie po stronie władzy w limuzynach i policyjnych pałek, na czyjąkolwiek głowę by nie spadały. Tak już po prostu jest. Jeżeli władza sięga po takie środki, to musi to wytłumaczyć, po co to robi. Jakie społeczne dobro chce w ten gwałtowny sposób bronić, poza trwaniem przy władzy. A tego nie potrafi opowiedzieć.

  1. Zero komunikatu ze strony obozu władzy

Politycy PiS, nawet gdy się dzieje źle, szukają dostępu do mediów. W ostateczności jest to reaktywna, ale nadająca przekaz jedna wypowiedź, kogoś, kto wiadomo, że ma autoryzację Nowogrodzkiej, przeważnie – przy różnych wpadkach – ale jednak profesjonalnie trzymającej przekaz rzeczniczki klubu. Tym razem PiS milczy. Nie tylko nie jest nawet reaktywny, ale wręcz jest wstydliwie milczący.

  1. Brak przekazu

Nie wiadomo w zasadzie w obronie jakiej społecznej wartości, oprócz władzy wystąpił wczoraj PiS nadużywając aparatu państwa jak chyba nikt dotąd?

Nie wiadomo też czego konkretnie wczoraj bronił obóz PiS używając tak spektakularnych środków politycznych i porządkowych. 500+ bronili? Płacy minimalnej? Opozycji, chcącej blokować ustawę dezubekizacyjną? Przecież nawet PiS w tak tanie narracje nie wierzy.

  1. Gdzie kontrmanifestacje

PiS miał zawsze niebywałą zdolność mobilizacji sympatyków. Gdy trzeba było, ad hoc pojawiali się zwolennicy prawicy. Tym się zresztą różnili od zwolenników drugiej strony. Mobilizacją i konsekwencją.

Już 13 grudnia widać było, że z jakiegoś powodu mobilizacja wyborców i sympatyków, czy nawet działaczy PiS nie następuje. Plac 3 Krzyży nie robił wrażenia szczególnie zapełnionego na wystąpienie swojego przywódcy, który w latach ubiegłych, jeszcze w opozycji, także w zimowe wieczory 13 grudnia mobilizował nieprzebrane tłumy zamykające całe Aleje Ujazdowskie.

Tym razem tego nie było. Jedną z teorii jest efekt Piotrowicza. Historia prosta, PRL-owskiego prokuratora o cynicznym uśmieszku jest dla antykomunistycznych wyborców PiS wstydliwa. Tak prosta, że nie trzeba ani szczególnej wiedzy, ani wysiłku żeby sobie wyrobić co najmniej estetyczne wrażenie. Dotąd zmobilizowani sympatycy PiS mogą mieć zbyt duży dysonans, żeby wychodzić z domu i dawać twarz w sprawach nawet dla nich wątpliwych.

  1. Fatalny cykl medialny

Wszystko w PiS przed Świętami będzie reakcją na Piotrowicza, Misiewicza i szpaler policji przed Sejmem. Gdzie są jakiekolwiek pozytywne komunikaty, o porównywalnej mocy i sile oddziaływania na wyobraźnię?

  1. Zaprzeczenie wizerunkowi. Narodziny obozu władzy

Dialog, rozmowa z Polakami, wspólnota. Premier Szydło, być może nie zdając sobie sprawy z groteski, nawet dziś mówi o wspólnocie. PiS latami budował wizerunek partii ludu, w kontrze do obozu władzy, symbolizowanego przez Platformę. Dziś, opuszczając budynki parlamentu pod osłoną policji PiS sam się staje zamkniętym obozem władzy, przyznającym sobie premie i odgradzającym się od ludzi. Formalni i nieformalni politycy PiS mówią o karaniu prowokatorów i destabilizacji. Nawet wśród prawicowej inteligencji musi budzić to jednoznaczne i obrzydliwe skojarzenia. Po roku, PiS znajduje się w wizerunkowej sytuacji, w której PO znalazła się około 5 roku sprawowania rządów. Wszystko teraz jest bardziej i szybciej. Także to.

Fot. Roman Osica na Twitterze