*****

– Mateusz od dawna na większości sztabowych spotkań używał tej samej frazy: “Trzeba Polskę intencjonalnie pchnąć w stronę gospodarki wyższych płac, zaawansowanych struktur i znacząco rozepchać klasę średnią” – recytuje nam z pamięci jeden z polityków, regularnie biorących udział w roboczych spotkaniach z premierem.

Spotykamy się z jedną z osób z zaplecza rządu. Na jej biurku jeszcze “ciepły” raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego “Klasa średnia w Polsce. Czy istnieje polski self-made man?”. To podobno on jest jednym z kluczowych dla zrozumienia wyborczych propozycji ogłoszonych przez liderów PiS w Lublinie.

– To nawet do 12 mln osób. W gronie osób w wieku 24-64 lata, do klasy średniej przynależy 54% Polaków. Dla porównania: 30% obywateli należy do klasy niższej a 16% do klasy wyższej.

*****

W wyborach europejskich na PiS głosowało 6,2 mln Polaków. Na Platformę Tuska, po 4 latach rządów – w 2011 głosowało 5,6 mln. Na całą Koalicję Europejską – od PO po SLD i PSL – w ostatnich wyborach europejskich 5,2 mln.

*****

Nasz rozmówca kartkuje raport o klasie średniej i cytuje kluczowe zdanie:

– Członkowie klasy niższej i klasy średniej są zdeterminowani, żeby zarabiać więcej. Raport wskazuje na wysoki poziom aspiracji dochodowych wśród członków klasy niższej oraz nieco niższy poziom aspiracji członków klasy średniej. Kwota, która pozwoliłaby na swobodne zaspokojenie potrzeb rodziny, to ok. 6600 zł netto miesięcznie, co stanowi o 1900 zł więcej niż średni całkowity dochód rodzin osób z tej kategorii.

Z badań PIE wynika, że 55% przedstawicieli klasy średniej jest przekonanych o potrzebie aktywniejszej polityki państwa w sprawach zatrudnienia.

*****

– Premier wielokrotnie cytuje nam dane o produktywności, z których wynika, że jesteśmy obecnie na drugim miejscu w Unii pod względem wzrostu wydajności pracy. Z danych eksportu wynika, że odklejamy się od “wypłaszczającej się” gospodarki niemieckiej a handel zagraniczny rośnie nam szybciej niż wskaźnik światowy – daje to pewne bezpieczeństwo w myśleniu o przyszłości – mówi jeden ze współpracowników szefa rządu w kontekście złożonych przez PiS obietnic.

*****

– Gdzie jesteś? Na dożynkach? Dobra, jedziemy, niedługo u was będę – tak miały, według relacji jaką słyszymy, wyglądać rozmowy odbywane przez premiera z samochodu z lokalnymi posłami, senatorką i senatorami PiS po premierowskich dożynkach w Kolnie. Było to w jedną z sierpniowych niedzieli, kiedy jeszcze kampanii nie prowadził nikt inny. Premier odwiedził spontanicznie tego dnia także: dożynki w Wiśniowie Ełckim a do tego jeszcze Ełk i Grajewo.

*****

– Władzę ma zawsze ten, kto ją sobie bierze, a nie ten, kto ją dostał. Oczywiście w nowoczesnych demokracjach „wziąć sobie władzę” oznacza zdolność zjednywania ludzi, formułowania programu, który odpowiada na wyzwania czasu, wreszcie – wygraną w wolnych wyborach – mówił Donald Tusk w czerwcu 2012 w wywiadzie dla Tygodnika Powszechnego.

*****

4 lata temu, wybory odbyły się 25 października 2015 r. Szydłobus wystartował w pierwszy dzień lata – 22 czerwca. Kilka dni później, 26 czerwca 2015, urzędująca premier Ewa Kopacz po raz pierwszy wsiadła do pociągu, w ramach akcji Kolej na Ewę, która była ofensywną odpowiedzią na autobus PiS. I tak – dokładnie miesiąc po rozstrzygnięciu wyborów prezydenckich, rozpoczęła się pewnie najbardziej intensywna kampania wyborcza, jaką widzieliśmy.

Całe wakacje 2015 obie kandydatki na premiera przemierzały Polskę wzdłuż i wszerz. Ewa Kopacz przenosiła posiedzenia rządu raz to na Śląsk, raz do Wrocławia, Łodzi, nawet Białegostoku. Szydłobus miał kilka, czasem kilkanaście przystanków dziennie. Intensywna kampania trwała prawie każdego dnia aż do wyborów.

Rozmach wtedy po kątach w PO wyszydzanej za ludyczny element kampanii dziś jest dla opozycji nieosiągalny chyba pod jakimkolwiek względem. Kampania KO Schetyny jest cieniem kampanii PO Kopacz.

*****

– Wybory w roku 2019 są najważniejsze od pamiętnego 1989 roku. Wtedy Polacy jasno odrzucili komunizm, a wybrali suwerenność, demokrację, kurs na zachód i szansę na lepsze życie. Teraz stawka wyborów jest jeszcze wyższa – Grzegorz Schetyna w kwietniu na konwencji w Szczecinie.

*****

Obiektywnie, trudno żeby partia rządząca miała gorszy start kampanii niż PiS w sierpniu. Długie, letnie dni wstydu. Wielodniowe dogorywanie marszałka Sejmu, kolejne doniesienia o lotach innych polityków obozu rządzącego. Po chwili oddechu z defiladą wojskową na Śląsku, jeszcze wybuch sprawy trollingu sędziów z poduszczenia wiceministra sprawiedliwości i kolejny kryzys rządzących.

Może się okazać, że jeżeli w jakimś jednak scenariuszu – dziś w zasadzie niespodziewanym – PiS nie zdobędzie w październiku ponownie samodzielnej większości to przyczyn tego będzie trzeba szukać w politycznie feralnym dla rządzących sierpniu. Choć, oprócz prestiżowego pomiaru Kantara MB dla TVN, badanie z jakimś załamaniem notowań PiS i lekkim wystrzeleniem KO pozostaje wciąż tzw’ “outlierem”, czyli obserwacją “odstającą”, relatywnie odległą od pozostałych. Poza doniesieniami GW o równie niekorzystnym dla PiS tajemniczym badaniu wewnętrznym, dementowanym przez wszelkie instancje na Nowogrodzkiej, to jedyne badania pokazujących i tak chwilowe osłabienie PiS.

*****

“One nation conservatism” to model konserwatyzmu opiekuńczego dziewiętnastowiecznego premiera brytyjskiego Benjamina Disraeliego, który zdefiniował torysowski model solidaryzmu, niwelującego podziały klasowe charakterystyczne dla ówczesnego społeczeństwa. Doprowadzono do poszerzenia czynnego prawa wyborczego i wprowadzono reformy poprawiające standard życia warstw społecznych, dotąd niewidzialnych dla polityki państwa.

I chyba właśnie w filozofii “one nation”, odrzuconej potem w epoce Thatcher a dziś stanowiącej kotwicę nowej partii konserwatywnej od czasów Camerona i jego “Big society” należy poszukiwać kierunku w którym coraz mocniej odnajduje się PiS.

Wymuszanie na pracodawcach wyższych płac, ale – co zaznaczają młodzi fachowcy z otoczenia Morawieckiego – któremu towarzyszy wzrost produktywności jest ścieżką gospodarczo ryzykowną, ale w takim samym stopniu atrakcyjną politycznie. Jeżeli PiS, jednak poprawiając estetykę sprawowania władzy i utrzymując europejski kurs ograniczający kolizję z Brukselą, zapewni w bezpieczny sposób ekonomiczny awans nowej klasy średniej, którą Polski Instytut Ekonomiczny szacuje nawet na 12 milionów wyborców, to PiS może poważnie myśleć o dekadzie rządów. Czymś porównywalnym do politycznej epoki Helmuta Kohla w Niemczech, którego dominacji przez wiele lat nie szkodziły mniejsze i większe “afery” związane z ekspansją sfery władzy w sposób wówczas niespotykany.