Ostatnie 48 godzin kampanii najlepiej pokazało, że Strasburg będzie powracającym problemem dla kampanii Andrzeja Dudy. Zamiast błyskawicznie wsiąść w Dudabus i odpowiedzieć na coraz większa aktywność prezydenta na kampanijnym szlaku, Duda musiał zajmować się mało atrakcyjnymi z polskiego punktu widzenia obowiązkami w PE. Sztab próbował oczywiście konstruować w Strasburgu przekaz i wydarzenia tak, by cały czas zderzać się z PBK, ale to dopiero zapowiedź większych problemów. Ostatnia sesja PE w tej kampanii – jeszcze przed II turą – przypada na kulminacyjny tydzień kampanii.

Sesja w Strasburgu zagra w tej kampanii jeszcze dwukrotnie. W dniach 27-30 kwietnia i w maju, tuż przed II turą – 18-21. To kluczowe momenty, których dynamika będzie decydująca dla wyniku wyborów. Logistyka całego Strasburga, podrózy do PE, pracy w PE, powodują, że Duda na kilka dni musi zniknąć z Polski, jeśli nie chce narazić się na oczywisty zarzut, że nie wykonuje swoich obowiązków jako europoseł. Bezpośrednio przed II turą – jeśli do niej dojdzie – będzie to szczególnie istotne. Dlatego sztabowcy Dudy będą mieć dylemat i problem – co doskonale wiedzą – jak zagospodarowywać Strasburg w najbliższych miesiącach.

Duda jest więźniem europarlamentu, bo opuszczenie chociaż jednego głosowania byłoby pretekstem do ataku Platformy, która natychmiast pokazałaby, że Duda nie wypełnia swoich obowiązków.

Pomysły na kampanijne tematy były dwa – armia europejska i spotkania z sołtysami w środę. Ten pierwszy zniknął całkowicie w szumie wywołanym tematem in vitro. Armia europejska – chociaż stała się tematem kuluarowych dyskusji w Strasburgu – jest sama w sobie mało ciekawa z punktu widzenia kampanii. Nie było w ostatnich nic spektakularnego – czegoś, co sprawiłby, że Duda rzeczywiście pokazałby swoje kompetencje jako europejskiego polityka tak, by było to głównym tematem dnia, którego media by nie mogły za.

A EKR dysponuje wystarczającym zapleczem, by lepiej pokazywać Dudę w PE, który w tym otoczeniu czuje się bardzo pewnie – zarówno jako mówca na sali plenarnej, jak i w typowych dla PE eventach, takich jak wtorkowe spotkanie posłów EKR z delegacją ukraińskich polityków z bloku Poroszenki. Insiderzy PE dziwili się w nieoficjalnych rozmowach z 300, że przy tak dużym zapleczu, sztab Dudy w tak niewielkim stopniu wykorzystał ostatnie dni.

I tak, obecna, marcowa sesja była dla Dudy bardziej udana niż poprzednia, gdy niemal całkowicie „zniknął” z punktu widzenia kampanii. Teraz – także dzięki zaproszeniu, dziennikarzy i fotoreporterów z Polski – cała wizyta dużo bardziej funkcjonowała  w mediach.

Sztabowcy z którymi rozmawialiśmy podkreślają też, że Duda cały czas był porównywany z PBK, i w mediach funkcjonowało zderzenie dwóch kandydatów i ich przekazów, chociaż dotyczyło przede wszystkim in vitro. Dziś Duda ma też „obrazek” i przekaz dotyczący Dnia Sołtysa, chociaż zapewne nie tak spektakularny jak spotkania na trasie Bronkobusa. Duda może przynajmniej wykorzystać w kampanii fakt, że rozmawiał z sołtysami m.in. o problemach wsi w kontekście obecnej sytuacji międzynarodowej.

Dopiero restart Dudabusa pozwoli kandydatowi PiS na odzyskanie dynamiki kampanii i próbę narzucenia inicjatywy.

Duda – jak się dowiadujemy – jutro w trakcie podróży Dudabusem odwiedzi jedno z gospodarstw w gminie Gózdy, co jest wynikiem dzisiejszego zaproszenia od jednego z sołtysów. Chociaż Strasburg w ostatnich dniach nie zatrzymał wrażenia, że w kampanii Dudy nie ma nowych pomysłów, ale przynajmniej nie pogorszył bardzo jego sytuacji. Duda nie zniknął na kilka dni, co teraz dla jego kampanii byłoby szaleńczym ryzykiem. Następnym razem – ze względu na zbliżające się krytyczne chwile przed wyborami – musi być z punktu widzenia sztabu Dudy tylko lepiej.