Jeśli ktoś będzie spisywał historię kampanii prezydenckiej 2015, to chwila, gdy prezydent Komorowski, a wcześniej Ewa Kopacz, zdecydowali się zaatakować po raz pierwszy Andrzeja Dudę, będzie z pewnością uznana za jedną z najważniejszych. Nie ma żadnych wątpliwości, że starcie dotyczące Ukrainy i wysyłania tam polskich żołnierzy okazało się przełomowe, zarówno dla Dudy i jego sztabu, jak i dla kształtu całej kampanii. Oto trzy podstawowe aspekty całej sprawy.

Duda stał się dla Platformy Kaczyńskim. Wypowiedź Andrzeja Dudy z czwartkowego „Kontrwywiadu” dla Platformy stała się pretekstem do uruchomienia doskonale znanego mechanizmu – ale bez jego typowych rezultatów. Stwierdzenie premier Kopacz: „PiS chce wojny, PO chce pokoju” to klasyka przekazu partii. Zastosowano identyczny schemat jak przy dziesiątkach wypowiedzi prezesa PiS. Ale, jak się okazało, Duda wyszedł z tego starcia wzmocniony. Partia od wielu tygodni stosowała strategię, w której to Duda był na 1. linii frontu, a prezes nie zabierał głosu. To miało zmusić media do zajmowanie się kandydatem PiS. Co najmniej od wizyty na Śląsku w kopalni „Brzeszcze” tak się właśnie działo, z korzyścią dla kandydata, którego setki zaczęły regularnie pojawiać się w wieczornych serwisach informacyjnych. To się w tym tygodniu bardzo opłaciło.

Duda pokazał, że nie ulega presji. Nowy etap budowania pozycji Dudy zaczął się w tym tygodniu. W piątek, po dniu pełnym spotkań w terenie, Duda mógł pojawić się na antenie TVN24 i bez mrugnięcia okiem odeprzeć wszystkie zarzuty w bezdyskusyjny sposób. Dudzie udało się także zaatakować prezydenta i przypomnieć jego wypowiedzi o „kaszalotach”, stwierdził też, że premier Kopacz ma „tendencję do kłamstw”. To było jego pierwsze medialne wystąpienie 1-na-1 po spotkaniu z Konradem Piaseckim w czwartek. Dla warszawskich dziennikarzy był to test, czy kandydat PiS radzi sobie pod ciśnieniem. Jego wystąpienie nie pozostawia żadnych wątpliwości. I chociaż PO zaatakowała Dudę tak, jakby był Kaczyńskim, to kandydat PiS pokazał, że jest w stanie bronić się na zupełnie innym poziomie, niż prezes partii, który przecież nie przyjąłby w takiej sytuacji zaproszenia do piątkowego FpF (gdyby zostało wystosowane). Duda prowadzi też cały czas kampanię w terenie, która dzięki całemu starciu będzie przyciągać coraz większą uwagę mediów ze stolicy.

Duda ułatwił konsolidację prawicy wokół siebie.  Jedną z kluczowych tez prawicy w ostatnich miesiącach jest następująca: Duda prowadzi słabą kampanię, w której nie ma „ognia”, a jego przekaz jest nijaki. Krytyka Dudy i jego sztabu na prawicy – od Piotra Semki po innych kluczowych komentatorów – była nieustająca. Teraz nastąpi konsolidacja wokół Dudy, po ostrym ataku ze strony Platformy. Kandydat PiS będzie nadal krytykowany, ale już w inny sposób. I będzie mógł odpowiadać z zupełnie innej pozycji. Teraz jego sztab będzie mógł argumentować, że kandydat stał się graczem politycznym na równi z premier Kopacz i prezydentem Komorowskim. W sytuacji, w której sztab chce budować maksymalny kontrast z prezydentem, trudno wyobrazić sobie lepszy start niż dyskusję o Ukrainie z prezydentem. Duda w piątek przypomniał zarówno „kaszaloty” (styl wypowiedzi PBK) jak i nieskuteczność jego polityki wschodniej. To w przyszłości może być bardzo mocna kombinacja.

Kampania Dudy – jak każda inna – będzie do wyborów przeżywać lepsze i gorsze chwile. II tura cały czas nie jest gwarantowana. Ale ten tydzień pokazał, że gra zmieniła się nieodwracalnie.

Fot. PiS