We wczorajszym wywiadzie Jarosława Kaczyńskiego dla TV Republika padły dwa bardzo bulwersujące, szokujące, ale – co najistotniejsze dla politologa – ważne i znamienne sformułowania, które należy czytać łącznie, by zrozumieć ich znaczenie. Pierwsze dotyczyło „najgorszego sortu Polaków”, a drugie tego, że obecna krytyka Polski ze strony niemieckiej prasy może być porównana do agresji ZSRR na Węgry w 1956 roku i Czechosłowację 12 lat później. Tylko połączenie tych dwóch wypowiedzi daje pełny obraz tego, jaką strategię chce prowadzić wobec własnych wyborców prezes PiS. A to strategia diabolizacji przeciwników obecnego rządu i angelizacji jego polityków.

Zacznijmy od tej pierwszej – o najgorszym sorcie Polaków, noszących w sobie gen zdrady. Kaczyński miał zapewne na myśli, co wynika z wnikliwej analizy jego słów, bardzo wąską grupę inteligencji warszawskiej, skupioną wokół Adam Michnika. Prawdopodobnie chodziło mu o to, że ich obecna medialna aktywność w zachodnich mediach oraz wśród zachodnich polityków, może wynikać z tego, że wywodzą się z komunistycznych rodzin, które przed II wojną światową działały w KPP, a po 1945 roku aktywnie włączyły się do budowy komunizmu w Polsce.
Kaczyński miał więc w tyle głowy kilkanaście osób, które zna osobiście i z którymi toczy wojnę od lat 70-tych. Tyle tylko, że swoimi słowami obraził i uraził miliony wyborców, którzy nie głosowali na jego partię. Oni już dziś – chyba nawet wbrew intencji samego prezesa PiS – autoidetyfikują się z określeniem o najgorszym sorcie i będą myśleć o tym, że Kaczyński ich właśnie zepitetował takim właśnie określeniem. Powtórzy się więc sytuacja z „wykształciuchami”, które miały być użyte wobec wąskiej stosunkowo grupy, a stały się z czasem dumnie obnoszonym epitetem przez miliony wyborców PO i SLD (zapewne wbrew woli autora tego porównania).

Tu będziemy mieli do czynienia z czymś bardzo podobnym – od dziś miliony wyborców będą samoopisywać się jako „najgorszy sort” i mieć pretensje do prezesa PiS o to, że dzieli Polaków na genetycznie gorszych i lepszych. I oczywiście Kaczyński będzie się dziwił dlaczego tak robią. Będzie także oskarżał media o rozpętywanie histerii. Jedynie do siebie nie będzie miał pretensji – bo przecież kogoś innego miał na myśli.

Druga wypowiedź jest, w moim przekonaniu, jeszcze bardziej oburzająca, ale co ważniejsze – jeszcze bardziej znacząca. Prezes PiS porównał bowiem krytykę ze strony niemieckich mediów i części polityków do agresji zbrojnej ZSRR na Węgry i Czechosłowację. Przypomnijmy – w wyniku obu ataków zginęły tysiące ludzi, a setki tysięcy obywateli obu państw udało się na emigrację. Kaczyński jednak uznał, że można to porównać do pojawienia się kilku artykułów w niemieckiej prasie i wypowiedzi dwóch niemieckich polityków. To oczywiście oburzające – ten brak miary, to lekceważenie proporcji, to nadużywanie wielkich słów.

Ale to także bardzo pomocne w zrozumieniu tego, co Kaczyński chce zakomunikować swoim wyborcom. Otóż w tym ujęciu on jest bohaterskim Imre Nagy’m, PiS toczy heroiczny bój o niepodległość kraju, na naszą niepodległość czyhają wielkie i niebezpieczne potęgi, zadania nowego rządu to w istocie obrona naszego kraju przed agresją wielkich mocarstw. Wyborcy i politycy PiS są wiec w tej metaforze herosami, bohaterami, ostatnimi patriotami. I taki właśnie komunikat należy połączyć z pierwszą wypowiedzią Kaczyńskiego – o tym, kto jest przeciwnikiem tego rządu: to zdrajcy, ludzie genetycznie zainfekowani zaprzaństwem, obywatele gorszego sortu.

Gdy połączymy obie narracje, ujawni nam się w całej krasie świat, jak prezes PiS stwarza dla widzów TV Republika i innych swoich wyborców. To świat, w którym z jednej strony mamy bohaterów, potomków XIX-wiecznych powstańców i AK-owców, ludzi muszących stawiać czoła potencjalnej agresji Niemiec i Rosji, polityków PiS broniących nas przed napaścią z zewnątrz i toczących ostateczną wojną ze złem, obywateli wiernie stojących przy polskości i Narodzie. A z drugiej strony mamy zaprzańców, zdrajców, genetycznie obciążonych donosicieli do różnych europejskich stolic, ludzi gorszego sortu, potomków komunistów i volksdeutschów.

Dlatego właśnie obie te wypowiedzi – tę o porównaniu do agresji ZSRR oraz tę o ludziach gorszego sortu – należy czytać łącznie. Ich wspólnym celem jest budowanie wspólnoty losu, wspólnej narracji, wspólnej historii i wspólnego świata, w których wyborcy PiS będą mogli się zamknąć i przetrwać „medialny jazgot”, jaki będzie towarzyszył rządom PiS przez najbliższe miesiące. Elektorat tej partii musi widzieć w jej krytykach zaprzańców i zdrajców, a w politykach PiS herosów i bohaterów. Musi zamknąć się w stworzonym przez Kaczyńskiego świecie i nie dopuszczać do niego głosów z zewnątrz. Stąd konieczność diabolizacji przeciwników PiS i angelizacji polityków tej partii. Z jej prezesem na czele.