Doradcy Trumpa zapowiadają zmiany w sposobie i organizacji pracy dziennikarzy w Białym Domu

Administracja Donalda Trumpa formalnie przejmie władzę w USA za mniej niż miesiąc. Już teraz jednak kluczowi doradcy prezydenta-elekta sugerują, że zmieni się sposób działania Białego Domu, w tym to, jak będą pracować w nim dziennikarze. Jak można się spodziewać, wszelkie sugestie modyfikacji wywołują zaniepokojenie mediów w USA.

Na czym mają polegać zmiany? Ich kształt nie jest jeszcze powszechnie znany, ale na horyzoncie są już pewne zapowiedzi. Sean Spicer – weteran GOP, waszyngtoński insider specjalizujący się w komunikacji, który będzie rzecznikiem prasowym Białego Domu – zapowiedział niedawno, że zmiany dotkną przede wszystkim codziennych konferencji prasowych rzecznika i ich formatu. Mówi się o tym, że akredytacje – np. na niektóre konferencje rzecznika – dostaną nowi ludzie z innych niż „zwykle” mediów np. internetowych. Być może w Białym Domu Trumpa konferencje nie będą codziennie, może zmienić się też ich tematyka i format. Spicer zapowiedział, że nowe zasady będą „innowacyjne”.

Pozostaje pytanie, co z dostępem mediów do samego prezydenta. W USA redakcje tworzą tzw. „protective pool” – grupę dziennikarzy, która dyżuruje cały czas przy prezydencie i podróżują z nim cały czas. Trump w kampanii pokazał, że nie ma oporów przed łamaniem pewnych ustalonych zwyczajów. Nie zabierał np. dziennikarzy na pokład swojego samolotu. Od lipca nie miał tradycyjnej konferencji prasowej, rzadko udziela wywiadów i komunikuje się głównie za pomocą Twittera. Nie jest jasne, czy będzie organizować tradycyjne konferencje prasowe w Białym Domu. Teraz nic nie wskazuje na to, by po 20 stycznia Trump zmienił swoje przyzwyczajenia i zrezygnował ze bezpośredniej komunikacji.