Relacja Live

25.06.2016

09:15

Rząd w poniedziałek o Brexicie

Informacja dotycząca międzynarodowych aspektów podjęcia przez Wielką Brytanię, w drodze referendum, decyzji o wystąpieniu z Unii Europejskiej to pierwszy punkt porządku obrad poniedziałkowego posiedzenia rządu, które rozpocznie się o 10:00.


12:54

Po decyzji o Brexit, Trump z przekazem, że w USA dzieje się to samo co w Wielkiej Brytanii:

Ludzie chcą odzyskać swój kraj
"Ludzie chcą odzyskać swój kraj". Po decyzji o Brexit, Trump z przekazem, że w USA dzieje się to samo co w Wielkiej Brytanii Referendum w Wielkiej Brytanii i decyzja o Brexit na kilkadziesiąt godzin "zamroziły" amerykańską kampanię wyborcza. Dla Donalda Trumpa - który odwiedził Szkocję, by uczestniczyć w uroczystości oddania do użytku jednego z pól golfowych, których jest właścicielem - była to jednocześnie okazja, by podkreślić, że amerykańska kampania wyborcza i kampania referendalna mają ze sobą wiele wspólnego. A w Stanach Zjednoczonych teza, że sukces "Leave" zapowiada zwycięstwo Trumpa jest teraz jedną z najpopularniejszych interpretacji tego, co wydarzyło się we czwartek "Myślę, że ludzie chcą odzyskać swoje państwo. To dzieje się w Wielkiej Brytanii, to dzieje się w Stanach Zjednoczonych. Chcą odzyskać kontrolę. Ja widzę wiele podobieństw" - powiedział Trump. Trump podkreślił, że "jego kampania dopiero się rozpoczyna", a on sam "całkiem dobrze radzi sobie w sondażach, zwłaszcza w swing states". Teza o tym, że Brexit i kampania referendalna pokazuje, że szanse Trumpa na prezydenturę są większe niż to się wydaje pojawia się też wśród amerykańskich komentatorów. Np. Dan Balz, jeden z najbardziej znanych publicystów "Washington Post" w swojej analizie wskazuje na liczbę podobieństwa między kampanią "Leave" a przekazem Trumpa, a przekazem Trumpa. Izolacjonizm, niechęć do elit i "ekspertów", poparcie wśród słabiej wykształconych, starszych grup elektoratu - to wszystko podobieństwa między kampanią w Wielkiej Brytanii a przesłaniem Trumpa, które dostrzegają amerykańscy analitycy. Jednocześnie nakłada się na to coraz większy sceptycyzm wobec sondaży i poczucie nadmiernej pewności siebie, zarówno w obozie "In", jak i w sztabie Clinton. Dlatego teraz decyzja o Brexit dla bardzo wielu Demokratów jest teraz wykorzystywana jako bardzo poważny sygnałem ostrzegawczy.

13:26

Donald niezbędny, premier Kaczyński, koniec Schulza, PiS w EPP - 5 możliwych politycznych konsekwencji Brexitu dla Polski

Decyzja Brytyjczyków przewartościowuje europejską, ale i polską politykę. Polacy, mimo euroentuzjazmu, krytykują brukselski aparat, ale mogą się przestraszyć widząc prawdziwe konsekwencje antyeuropejskiego populizmu w akcji.

Polityka na trudne czasy wywołuje większy popyt na politycznych liderów (Tusk, Kaczyński), a nie gabinetowych rozgrywaczy (jak Juncker), czy nawet najlepiej zrobione produkty postpolityki bez substancji (Duda, ale także - choć mniej- Szydło).

Jarosław Kaczyński, który nie jest potworem w szponach ojca Rydzyka i posłanki Pawłowicz, tylko politykiem europejskim, którego się słucha, jak Nicolasa Sarkozy’ego. Europejska polityka jest odległa od zaściankowej i przeczącej podstawom wiedzy filozofii Sobieniowskizmu.

Jarosław Kaczyński będzie pod ogromną presją, by powrócić na fotel premiera, bo to jego słucha Europa i to on podejmuje decyzje w jednej z najważniejszych europejskich demokracji.

Donald niezbędny

Brexit bardziej niż cokolwiek dotąd pokazał, że Donald Tusk gra w absolutnej ekstraklasie Europy.

Tuska od czołówki brukselskich polityków odróżnia przede wszystkim to, że wygrywał 8 wyborów z rzędu i miał polityczny słuch wyjątkowo kapryśnego, polskiego wyborcy. Juncker i Schulz to politycy, którzy nie mają dziś żadnego atutu i żadnej swieżości.

Tusk wyraźnie się odróżnił od liderów UE, na co zwracają uwagę najbardziej wpływowi komentatorzy. Brukselskie Politico, źródło najszybszej informacji dla politycznej elity głównych stolic, od kilku tygodni zwraca uwagę na inny ton Tuska, niż szefów dwóch pozostałych instytucji - Komisji i Parlamentu. Juncker i Schulz to politycy gabinetowi. Swoją butą i przekonaniem o bezalternatywności projektu europejskiego są niestrawialni dla wyborcy, który znów pojawia się w centrum uwagi. Polityka odchodzi z gabinetów na zawsze. Bruksela była jednym z ostatnich miejsc, gdzie o najważniejszych sprawach decydowano właśnie tam, bez analizowania społecznych konsekwencji i politycznego odbioru. Dziś to już stary porządek, bo teraz - co pokazał bolesny przykład brytyjski- trzeba mieć po swojej stronie wyborców.

Ryan Heath, jeden z najbardziej wpływowych komentatorów europejskich pisze: "Tusk reprezentuje nowy europejski realizm, w kontrze do euro-idealizmu Junckera, którego dziś szef Rady Europejskiej pozostawia na uboczu polityki".

"Pragmatyzm Tuska zwycięży" - pisze z kolei Charles Grant z prestiżowego Centre for European Reform.

Tusk jest dziś Europie niezbędny. Uzyskanie kolejnej kadencji jest formalnością.

Premier Kaczyński?

Weekendowy Financial Times zwraca uwagę na podobieństwo głosów Kaczyńskiego i Sarkozy'ego na temat potrzeby powrotu do rozmowy o traktatach. W podobnym kierunku idą zresztą socjaldemokratyczne głosy z Berlina. Szef tamtejszego MSZ Steinmeier i szefujący SPD wicekanclerz Gabriel mówią o potrzebie swoistej dewolucji, czyli powrotu części kompetencji do parlamentów narodowych, ale i PE. Niewiele się to różni od tego, czego chce Kaczyński.

Powaga sytuacji po brytyjskim referendum może wywołać presję na Jarosława Kaczynskiego, by powrócił na funkcję szefa rządu. Problem z Europą, fundamentalny dla bezpieczeństwa Polski może wymusić, by telefon w Warszawie odbierał ktoś, kto podejmuje decyzje.

Stawka dla Polski będzie coraz większa: zachowanie korzystnych kwot budżetu UE, a przede wszystkim taka gra, która pozwoli na przedłużenie poważnie dziś zagrożonych sankcji nałożonych na Rosję. Tylko Kaczyński ma intuicję, wiedzę i talent, by taką grę podjąć.

To, czy stanie na czele państwa zależeć będzie tylko od jego oceny własnych sił. W takim wariancie Beata Szydło mogłaby pozostać w rządzie jako wicepremier społeczny i patronować sukcesowi 500+, albo przejść na marszałka Sejmu, zapewniając większą parlamentarna kulturę, co PiS-owi by się zresztą bardzo przydało. Kaczyński zostałby wtedy premierem strategicznym i zajmowałby się wyłącznie sprawami o znaczeniu krytycznym dla bezpiecznego kursu państwa.

Słabszy PiS na rozdrożu

Frakcja ECR, do której PiS należy w Parlamencie Europejskim, po wyjściu 20 brytyjskich Torysów de facto przestanie istnieć. Pytanie co zrobi PiS - czy jednak utrzyma mikroskopijną wtedy frakcję, czy Kaczyński porozumie się z Merkel co do wejścia do EPP, co wcale nie jest takie niemożliwe, biorąc pod uwagę, że w tej frakcji jest też Orban.

Brexit to koniec Schulza

Najkoszmarniejsza, najbardziej arogancka twarz Europy, antagonizująca Unię nawet wobec jej największych zwolenników. Szczególnie w Polsce, ale i krajach bałtyckich.

Martin Schulz, po odejściu dwudziestki Brytyjczyków z frakcji lewicy, pozostaje już bez najmniejszych szans na utrzymanie pozycji przewodniczącego parlamentu. Zasoby socjalistów, po odejściu Labour skurczą się do 169 posłów. Kandydat EPP z zapleczem 215 głosów (być może jeszcze nawet plus 20 posłów PiS?) będzie miał wyraźną przewagę, bo Brexit nie dotyka stanu posiadania frakcji chadeków.

Polacy się przestraszą?

Co innego jest krytykować Unię i uczestniczyć w modnej licytacji na jeszcze śmiejszniejszy przykład euro-idiotyzmu regulacyjnego, a co innego jest zobaczyć w akcji konsekwencje wyjścia z UE. Może to poważnie zachwiać poczuciem bezpieczeństwa Polaków. To zresztą nie byłoby zjawisko nowe -  mocno europejska linia Tuska wygrzebała Platformę z kursu na przegraną w wyborach europejskich, które nałożyły się na rosyjską agresję na Ukrainę.

Wyważony i mocno nieemocjonalny głos Jarosława Kaczyńskiego po Brexicie wskazuje, że PiS może zechcieć uspokoić swoje szeregi i zniuansować nieprzychylne Europie głosy.


21:13

Przeciwnikom Trumpa brakuje głosów, by zmienić reguły konwencji GOP w Cleveland
Przeciwnikom Trumpa brakuje głosów, by zmienić reguły konwencji GOP w Cleveland Czy możliwy jest scenariusz, w którym Donald Trump nie zostanie oficjalnie kandydatem GOP na rozpoczynającej się za mniej niż miesiąc konwencji GOP w Cleveland. Pogłoski o pojawieniu się buntu wśród delegatów pojawiają się w amerykańskich mediach cyklicznie od wielu tygodni. Ale jak się okazuje, taki bunt nie będzie prawdopodobnie możliwy ze względów proceduralnych. Aby inny kandydat mógł zostać wybrany, 112 członków tzw. Rules Committee musi tak zmodyfikować reguły, by delegaci "należący" po prawyborach do Trumpa mogli legalnie zagłosować na kogoś innego. Mówi się o dołożeniu tzw. "klauzuli sumienia", która by to umożliwiała. Ale jak się okazuje, przeciwnikom Trumpa może zabraknąć głosów w Rules Committee (który ustala zasady głosowania w Cleveland). POLITICO zwróciło się do wszystkich 112 jego członków. Z 32 którzy odpowiedzieli, 25 stwierdziło, że sprzeciwia się jakimkolwiek zmianom, które mogłyby zaszkodzić Trumpowi. Jest też 33 członków komisji, którzy oficjalnie poparli Trumpa lub oficjalnie sprzeciwili się zmianom reguł. To oznacza, że przynajmniej połowa jego członków jest niechętna zmianom, co wystarczy, żeby je ostatecznie zablokować. Przeciwnicy Trumpa mówią o wysłaniu tzw. "raportu mniejszości" dot. zmiany reguł głosowania do wszystkich delegatów na konwencji - tak by w głosowaniu wszystkich 2,472 delegatów musiało się wypowiedzieć. Ale wszystkie te proceduralne sztuczki najpewniej nie zatrzymają Trumpa. Najbardziej prawdopodobny jest symboliczny manewr kilkudziesięciu lub kilkuset osób, które np. wstrzymają się od głosu. To sprawi, że konwencja nie będzie najlepiej wyglądała w mediach, ale Trumpa nie zatrzyma.