Dr Alina Polyakova  jest założycielką i dyrektorką wpływowego waszyngtońskiego think tanku Centrum Analiz Polityki Europejskiej (ang. Center for European Policy Analysis – CEPA). Jest także m. in. wykładowczynią na John Hopkins University. W maju gościła na konferencji Impact’22 w Poznaniu, gdzie udało się nam porozmawiać z nią o nowych (i starych) wyzwaniach dla relacji USA-UE.

Martyna Maciuch, 300Gospodarka: Oczywiście muszę zacząć od tego pytania – co zmieniła wojna w Ukrainie w obszarze stosunków transatlantyckich? Czy udało się jej ożywić sojusz pomiędzy Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi?

Dr Alina Polyakova: Wojna wywarła niezaprzeczalny i bezprecedensowy wpływ na kwestię współpracy transatlantyckiej, na liczbę obszarów, gdzie więzy między Europą i USA się zacieśniły. Stany są teraz ściśle zaangażowane we współpracę z krajami UE na polu obrony i bezpieczeństwa. Mam na myśli to, że w pewnym sensie Amerykanie wrócili do ​​Europy – z perspektywy obrony i bezpieczeństwa.

Polska odgrywa teraz kluczową rolę jako niezastąpiony sojusznik USA, chroniący całą Europę. Teraz rzeczywiście widać, że Polska naprawdę poczuwa się do bycia państwem członkowskim Wspólnoty i NATO, wypełnia tę funkcję, i to na pierwszej linii frontu.

Oczywiście, pod wieloma względami ten rozwój współpracy w dziedzinie obronności i bezpieczeństwa był już wcześniej. Ale teraz widzimy, jak kraje członkowskie na nowo angażują się w działalność NATO – zaangażowanie widać zarówno ze strony Waszyngtonu, jak i stolic europejskich. Nie wspominając już, że Finlandia i Szwecja niedługo przystąpią do Traktatu Północnoatlantyckiego. To przełomowy moment dla NATO.

Mówi pani o kluczowej roli, jaka odgrywa teraz Polska. Czy jest możliwe, że Polska przejmie teraz funkcję głównego europejskiego sojusznika Stanów w wymiarze geopolitycznym – funkcję, którą przez wiele lat odgrywały Niemcy?

Sądzę, że niemieckie przywództwo w Europie nadal ma przyszłość. Widzieliśmy teraz przecież bardzo duże, przełomowe zmiany jeśli chodzi o niemiecką politykę bezpieczeństwa. Nie sądzę, aby wiele osób spodziewało się, że następcy Angeli Merkel będą podejmowali takie decyzje, jakie podjął obecny rząd w zakresie wsparcia wojskowych systemów bezpieczeństwa czy w zakresie polityki energetycznej.

Niemcy wręcz mówią teraz o całkowitym odejściu od rosyjskiej ropy i gazu energetycznego. To było niewyobrażalne – jeszcze zeszłego lata Niemcy zawarły umowę ze Stanami Zjednoczonymi, aby upewnić się, że budowa gazociągu Nord Stream 2 dojdzie do skutku. Teraz projekt został całkowicie porzucony.

Pytanie jednak brzmi, czy Niemcy są gotowe podjąć rolę takiego ideowego przywódcy w Europie? Wizję dla Europy przedstawia Francja – ale wizję, która, jak sądzę, nie przyniesie korzyści całej Europie. Myślę więc, że obecny moment to szansa dla krajów Europy Środkowej – takich jak Polska, jak kraje bałtyckie, ale i inne państwa – na odegranie znacznie bardziej znaczącej roli w określaniu przyszłości Europy. I sądzę, że to najwyższa pora.

Obserwujemy teraz ścisłą współpracę Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej w obliczu zagrożenia ze strony Rosji. Czy to zacieśnienie relacji potrwa to dłużej? Czy partnerstwo transatlantyckie ma do odegrania długofalową rolę w stosunkach z resztą świata i gdy będzie trzeba stawić czoła innym wyzwaniom?

Mam oczywiście nadzieję, że taka jedność, jaką widzimy, przetrwa w ramach sojuszu północnoatlantyckiego. Ale ta współpraca bynajmniej nie jest idealna – weźmy np. Węgry czy blokowanie europejskiego procesu decyzyjnego. Jest więc kilka poważnych problemów.

Ale mam nadzieję, że na dłuższą metę ten rodzaj współpracy, który teraz obserwujemy pomiędzy USA a UE, będzie skierowany również na inne poważne wyzwania, które stoją przed nami jako sojuszem, z pozycją międzynarodową Chin na czele. Mówiąc szczerze – Stany Zjednoczone potrzebują Europy. Jeśli mamy się konfrontować z Chinami, USA nie mogą tego robić jeden na jeden, nie jesteśmy już jednobiegunową potęgą, jak kiedyś. Musimy to robić jako sojusz i robić to lepiej.

Jakie wyzwania, poza przeciwstawieniem się rosyjskiej inwazji na Ukrainę, stoją przed nami?

To np. kwestia współpracy technologicznej. Przed nami drugie spotkanie w ramach Rady UE-USA ds. Handlu i Technologii, dotyczące internetu i domeny cyfrowej. Musimy w tej sferze stawiać sobie dużo bardziej ambitne zadania, niż do tej pory. Jeśli to nie my ustalimy, jak ma wyglądać rozwój technologii cyfrowych czy cyberbezpieczeństwo, zrobią to inni – w tym Chiny.

Mam więc nadzieję, że to naprawdę moment odrodzenia dla sojuszu transatlantyckiego i że nie będziemy się skupiać tylko na na zagrożeniu militarnym. Oczywiście ono jest najważniejsze w krótkim i średnim terminie. Ale na dłuższą metę musimy w końcu naprawdę zbudować porozumienie i wspólną perspektywę, jeśli chodzi o te bardzo, bardzo długoterminowe kwestie. Mogłabym wymieniać tak wiele problemów, o których nie mówiłyśmy, a które trzeba rozwiązać wspólnie, jako wspólnota demokracji. Bo jeśli tego nie zrobimy, to inni wypełnią tę lukę.