Nie ma głupich pytań. Tylko po co je zadawać, gdy odpowiedź jest zawsze taka sama. Politycy grają z nami w pomidora, a sami siebie zamienili w automaty do przekazów dnia. Kiedyś czuli jeszcze obowiązek, by dodać do nich od siebie… Teraz po prostu je referują. „Sprzedawanie” linii partii odbywa się coraz bardziej łopatologicznie. Bywa absurdalnie.

Szkolenia Iwony Sulik skończyły się nie tylko dymisją, ale i ujawnieniem kilku szczegółów. Przemysław Wipler opowiedział o ich podstawowym założeniu: „Możesz odpowiadać to samo. Masz swoje tezy i czekasz na pytanie, żeby je wygłosić”. Niby absurd, ale coraz częściej tak to wygląda. Wypowiedzi polityków odkleiły się od pytań dziennikarzy, a ich własne dyskusje w mediach najczęściej sprowadzają się do wygłaszania partyjnej linii za pomocą słów kluczy.

Czy powinniśmy wysyłać broń na Ukrainę? „Wie pan, ja jestem kobietą” to już klasyk. Premier Kopacz tak uparcie powtarzała swój przekaz, że zrobiło się komicznie. Nie da się ukryć, że politycy praktycznie ze wszystkich partii robią podobnie. Mariusz Błaszczak potrafił każdą kwestię rytualnie sprowadzić do winy Tuska. Gdy SLD szukało kandydata na prezydenta Dariusz Joński przez dwa tygodnie opowiadał, że to sytuacja identyczna jak w roku 1995, a wtedy partia postawiła na Aleksandra Kwaśniewskiego. Porównanie nawet przy setnym powtórzeniu nie stało się mniej absurdalne. Sojusz poszedł jednak dalej. Gdy znalazła się już kandydatka, zablokował możliwość zadawania pytań. W ten sposób polska polityka doszła do ściany. Mogłoby się wydawać, że ktoś, kto startuje w wyścigu prezydenckim, będzie chciał przekonać wyborców do swoich racji. Przyjmie zaproszenia do programów i w dyskusji udowodni, że warto niego głosować.

W każdej partii są ludzie tacy jak: Witold Waszczykowski, Włodzimierz Czarzasty czy Antoni Mężydło, którzy mają coś do powiedzenia. Szkoda, że częściej słychać innych. Oczywiście polityk musi przedstawiać linię swojej partii, a czasem mówić tak żeby nic nie powiedzieć. Problemem nie jest to, że politycy powtarzają przekazy dnia. Problemem jest to, że ograniczają się do nich. Ten brak wstydu, gdy na kolejne pytanie odpowiada się tezami, które nie mają z nim związku. Bo przecież zabawa w pomidora, to gra dla dzieci i w dodatku szybko się z niej wyrasta.

Fot. 300POLITYKA