Live

Kidawa-Błońska o przyjęciu ustawy antyprzemocowej: Mam nadzieję, że ta ustawa szybko zostanie procedowana w Senacie i będziemy mogli powiedzieć, że ten ważny problem, problem bezpieczeństwa osób, które są dotknięte przemocą, zostanie rozwiązany

Dzisiaj mogę powiedzieć: dobry wieczór, bo udało nam się załatwić sprawę, która powinna być załatwiona już bardzo, bardzo dawno temu. To, że dzisiaj przyjęliśmy ustawę, to wynik pracy wielu kobiet przez wiele lat. To moje koleżanki w klubie Koalicji Obywatelskiej, ale także Centrum Praw Kobiet, które wielokrotnie z nami dyskutowało, które nas wspierało, a my ich, szukając dobrych rozwiązań, interweniując wtedy, kiedy rząd odbierał im pomoc. To także dyskusje z Kongresem Kobiet i setki spotkań, które odbyły moje koleżanki na sprawie Polek. Mam nadzieję, że ta ustawa szybko zostanie procedowana w Senacie i będziemy mogli powiedzieć, że ten ważny problem, problem bezpieczeństwa osób, które są dotknięte przemocą, zostanie rozwiązany. Ważne jest potem, żeby ta ustawa była nie tylko martwym zapisem, ale była realizowana w życiu. Żeby organizacje pozarządowe, wszyscy ci którzy czuwają nad bezpieczeństwem, pomagają słabszym, mieli pełne wsparcie od rządu i żeby rząd z tych obietnic się wywiązał – stwierdziła Małgorzata Kidawa-Błońska na briefingu prasowym w Sejmie.

Ta ustawa to tak naprawdę realizacja jednego z postanowień konwencji stambulskiej, a przypominam że Polska nie ratyfikowałaby konwencji, gdyby nie poprzedni rząd, rząd PO-PSL. Otóż w lutym 2015 roku Sejm uchwalił ustawę ratyfikującą, a w kwietniu 2015 roku urzędujący wtedy prezydent Komorowski ją podpisał. Niestety kolejny prezydent, obecnie urzędujący Andrzej Duda zapytany o tę konwencję, odpowiedział: najlepiej jej nie stosować. Nam, mówię o rządzie Platformy, udało się jeszcze, mówię o rządzie PO-PSL podczas prac nad ratyfikacją tej konwencji doprowadzić do tego, żeby gwałt był ścigany z urzędu. Kolejny krok wynikający z tej konwencji to właśnie skuteczna izolacja sprawcy od ofiary. Trzeba było czekać 5 lat, żeby rząd PiS był gotowy z tą ustawą. O nią apelowały organizacje pozarządowe, m.in. Centrum Praw Kobiet. O nią apelował RPO, dzisiaj nareszcie się udało. To naprawdę jest za późno, ale lepiej późno niż wcale, bo to właśnie dzisiaj kobiety, bo głównie one są ofiarami przemocy domowej, są zamknięte ze swoimi oprawcami. Również tymi ofiarami, cichymi ofiarami bardzo często są właśnie dzieci. Podczas pandemii są zamknięci pod jednym dachem ze swoim oprawcą, sprawcą przemocy. Dlatego wnioskowaliśmy jako Koalicja Obywatelska o natychmiastowe przejście do II czytania, bez odsyłania tego projektu do komisji. Po naszym wystąpieniu udało się doprowadzić do tego, że nastąpiła wewnętrzna narada oczywiście pod przywództwem najważniejszego wodza. Ale to nieważne. Ważne że się udało i ważne, że te dramaty w polskich rodzinach będzie można przerwać szybciej i to jest najważniejsze i po to jesteśmy w polskim parlamencie – mówiła dalej Marzena Okła-Drewnowicz.

Rosa: To pierwszy krok do tego, żeby rzeczywiście pomóc kobietom, ofiarom przemocy. Pierwszy krok, ale nie jedyny, który trzeba wykonać. Przed nami jeszcze ogromny pracy i my tę pracę jako koalicja na pewno wykonamy

W wyniku przemocy domowej ginie rocznie minimum 400-500 kobiet. Są mordowane, giną w wyniku pobicia, popełniają samobójstwa. Ten projekt ustawy pozwoli tym kobietom, tym dzieciom mieć nadzieję, że to pasmo przemocy, którego dostarczają w nocy, skończy się. Że to nie one będą musiały uciekać z miejsca swojego zamieszkania, ale to oprawca będzie od nich izolowany i to on będzie musiał opuścić miejsce zamieszkania. Teraz czekamy na szybkie prace Senatu, ale przed nami jest jeszcze bardzo wiele do zrobienia, aby realnie pomóc ofiarom przemocy domowej. To zmiana ustawy o przeciwdziałaniu przemocy domowej, zmiana funkcjonowania niebieskiej karty, to kwestia wprowadzenia przemocy ekonomicznej, wsparcia organizacji pozarządowych, które od lat walczą o to, aby ofiary pomocy czuły się bezpiecznie, miały nadzieję i otrzymały pomoc – stwierdziła Monika Rosa na briefingu prasowym w Sejmie.

Mam nadzieję, że to pierwszy krok do tego, żeby rzeczywiście kobietom, ofiarom przemocy, dzieciom pomóc. Pandemia to czas, kiedy izolacja jest tym bardziej uciążliwa, kiedy nie ma się do kogo zwrócić, kiedy nie można czasami wykonać telefonu i powiedzieć: coś się złego dzieje. Dlatego to pierwszy krok, ale nie jedyny, który trzeba wykonać. Przed nami jeszcze ogromny pracy i my tę pracę jako koalicja na pewno wykonamy – mówiła dalej posłanka Koalicji Obywatelskiej.

Urszula Brzezińska-Hołownia: Jest to dla mnie niesamowicie przykre. Że kobieta, która często daje z siebie 300% tego, co mężczyzna na tym samym stanowisku, tylko dlatego, że jest kobietą zarabia mniej

Jeżeli chodzi o różnicę w zarobkach – ja tego nie odczuwam, ponieważ w mojej pracy jest to zależne wyłącznie od stopnia i osiągnięć, ale domyślam się, że jest z tym ogromnym problem. Jest to dla mnie niesamowicie przykre. Że kobieta, która często daje z siebie 300% tego, co mężczyzna na tym samym stanowisku, tylko dlatego, że jest kobietą zarabia mniej. Mam nadzieję że to się zmieni i dojdziemy do tego, żeby nie rozmawiać o takich oczywistościach jak różnica w zarobkach, bo tego po prostu nie powinno być. Kobiety powinny mówić jasno i otwarcie, że nam się to należy – mówiła Urszula Brzezińska-Hołownia.

Urszula Brzezińska-Hołownia: Z perspektywy żołnierza mogłabym powiedzieć górnolotnie, czym jest patriotyzm. Ale powiem może bardziej z perspektywy człowieka. Dla mnie to jest takie codzienne działanie. Hołownia: Misiu, jestem z Ciebie prze-dumny

– Z perspektywy żołnierza mogłabym powiedzieć górnolotnie, czym jest patriotyzm. Ale powiem może bardziej z perspektywy człowieka. Dla mnie to jest takie codzienne działanie. To jest zbiór wszystkich elementów, które robimy, aby nam wszystkim było dobrze – w sensie naszego kraju, naszego narodu. To nie tylko walka za ojczyznę, to jest życie dla ojczyzny. Ja to tak postrzegam i to robimy w naszej pracy. My nie latamy, aby zginąć dla ojczyzny – choć jeśli będzie trzeba, to oczywiście to zrobimy. Ale aby być dla niej jak najlepszym człowiekiem. Uważam patriotyzm za robienie wszystkiego tak, aby dla każdego, który tu mieszka było miejsce i aby mógł żyć spokojnie i dobrze – mówiła Urszula Brzezińska-Hołownia.

W komentarzach podczas life’a, w którym w danym momencie uczestniczyło średnio 30 tys osób, odezwał się Szymon Hołownia:

Kwaśniewski: Wybory przeprowadzone w sposób niezgodny z przepisami, spowodują, że kryzys polityczny będzie nie tylko trwały, ale pogłębiony. Mandat prezydenta będzie słaby, zainfekowany koronawirusem na zawsze

Wybory przeprowadzone w taki sposób, czyli niezgodny z przepisami, na siłę, on oczywiście spowoduje, że ten kryzys polityczny będzie nie tylko trwały, ale będzie pogłębiony. Po drugie mandat prezydenta będzie słaby. On będzie zainfekowany tym koronawirusem na zawsze. Po trzecie można spodziewać się rozlicznych protestów wyborczych. W Polsce do Sądu Najwyższego i za granicę. No i mówiąc najprościej, będziemy w tym kryzysie trwali. Jak rozumiem lider PiS uważa, że zwycięzców nikt nie sądzi i jak wygramy wybory prezydenckie, to nie martwmy się o nic innego. Ale moim zdaniem, dla samego prezydenta, dla jego mandatu, ale także prestiżu Polski, to jest rozwiązanie jak najgorsze – mówił Aleksander Kwaśniewski w rozmowie z Moniką Olejnik w programie „Kropka nad i” TVN24.

Kwaśniewski: Gra idzie o to czy prezydent będzie ich, czy nie ich. Jak będzie ich, to mamy kolejnych kilka lat wspólnego działania prezydenta i PiS, a gdyby nie był ich, to mamy jakiś stan równowagi politycznej

PiS jest tak zdeterminowany, że nie bacząc czy to są działania zgodne z konstytucją, niezgodne z prawem, nieoparte o ważną ustawę, chce siłowo doprowadzić do tych wyborów i do zwycięstwa swojego kandydata, by zagwarantować sobie wygodę władzy przez kolejnych kilka lat. Przecież dobrze wiemy, że gra idzie o to czy prezydent będzie ich, czy nie ich. Jak będzie ich, to mamy kolejnych kilka lat wspólnego, ręką w rękę działania prezydenta i PiS, a gdyby nie był ich, to mamy jakiś stan równowagi politycznej, który się im, rządzącej partii, jak rozumiem, nie podoba – mówił Aleksander Kwaśniewski w rozmowie z Moniką Olejnik w programie „Kropka nad i” TVN24.

Kwaśniewski: Pytanie zasadnicze, na które powinni odpowiedzieć kandydaci, to jest na ile oni mogli ze swoim przesłaniem dotrzeć do wyborców. W tym sensie między 10, a 17, czy 10, a 23 maja, różnicy zasadniczej nie ma

Rozumiem, że wybory czy 17, czy 23 maja odbywałyby się według tych zasad, które zostały ostatnio przyjęte. Też niezgodnie z konstytucją, bo nie uszanowano tej zasady, że sześć miesięcy przed wyborami nie zmienia się zasad wyborczych. Ale byłyby to wtedy, jak rozumiem, wybory organizowane przez PKW z normalnym głosowaniem w lokalach wyborczych i ze zgodą dla osób starszych, czyli od 65 roku życia, żeby skorzystały z możliwości korespondencyjnej. To jest już trochę inny temat, o którym będzie warto rozmawiać jak będziemy wiedzieli, że coś takiego jest realne. Ale pytanie zasadnicze, na które powinni odpowiedzieć kandydaci, to jest na ile oni mogli ze swoim przesłaniem wyborczym dotrzeć do wyborców. Moim zdaniem, w tym sensie różnicy między 10 czy 17, czy 10, a 23 maja, różnicy zasadniczej nie ma – mówił Aleksander Kwaśniewski w rozmowie z Moniką Olejnik w programie „Kropka nad i” TVN24.

Bielan pytany o słowa Gowina o wyborach 23 maja: Wybory w tej chwili są zarządzone na 10 maja, ale jeżeli 7 maja Sejm ponownie uchwali ustawę, to jest w niej możliwość przesunięcia terminu wyborów

Osobiście uważam, że to jest możliwe [wybory korespondencyjne 23 maja], ale to decyzja marszałek Witek. To marszałek Sejmu zarządza wybory w tych widełkach, o których mówiliśmy parę minut temu, czyli między 100. a 75. dniem przed zakończeniem kadencji, czyli do 23 maja. Te wybory w tej chwili są zarządzone na 10 maja, ale jeżeli ta ustawa o wyborach korespondencyjnych, która dzisiaj leży przetrzymywana złośliwie przez poprzedniego gościa, marszałka Grodzkiego, który ma w głębokim poważaniu sytuację polityczną, kryzys konstytucyjny, który mamy na horyzoncie i czeka do ostatniej możliwej chwili, żeby głosować nad tą ustawą, ale jeżeli 7 maja Sejm uchwali ponownie tę ustawę, to w tej ustawie o wyborach korespondencyjnych jest możliwość przesunięcia terminu wyborów – stwierdził Adam Bielan w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w programie „Wydarzenia i opinie” Polsat News.

Bielan: Wprowadzenie chwilowego stanu klęski żywiołowej po to, żeby odłożyć wybory, to bardzo niebezpieczny precedens

Jeżeli dzisiaj zastosujemy taki wybieg, taki kruczek prawny, zdaniem wielu prawników niezgodny z Konstytucją, ale przyjmijmy, że taki wybieg zostanie zastosowany, czyli wprowadzamy chwilowy stan klęski żywiołowej po to, żeby odłożyć wybory, to przecież to jest bardzo niebezpieczny precedens na przyszłość. Wtedy, kiedy za kilka, kilkanaście lat Polską będą rządzić politycy znacznie mniej odpowiedzialni od nas, politycy którzy gdy będą się zbliżały kolejne wybory parlamentarne czy prezydenckie, użyją tego samego pretekstu z 2020 roku po to, żeby odłożyć wybory w momencie, kiedy będą bali się weryfikacji – stwierdził Adam Bielan w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w programie „Wydarzenia i opinie” Polsat News.

Bielan: Wprowadzenie stanu klęski żywiołowej tylko po to, żeby odłożyć wybory, jest zdaniem bardzo wielu prawników złamaniem Konstytucji

To jest propozycja wprowadzenia chwilowego stanu klęski żywiołowej bądź dłuższego, która bardzo często pada. Więc przeanalizujmy to. Tak, jak powiedziałem, kadencja prezydenta Dudy mija 6 sierpnia, a wybory muszą odbyć się do 23 maja. Po drugie, wprowadzenie stanu klęski żywiołowej tylko po to, żeby odłożyć wybory, jest zdaniem bardzo wielu prawników złamaniem Konstytucji, bo stan klęski żywiołowej czy jakikolwiek inny stan, mamy w Polsce trzy stany nadzwyczajne, powinny być wprowadzane tylko wtedy, jeżeli sytuacja nas do tego zmusza. Innymi słowy, jeżeli bez wprowadzenia z któregoś stanów nadzwyczajnych nie można rozwiązać problemów, które w kraju się pojawiły –  stwierdził Adam Bielan w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w programie „Wydarzenia i opinie” Polsat News.

Bielan: Te wybory muszą się odbyć do 23 maja. To nie jest żaden upór PiS czy Zjednoczonej Prawicy. Tak bardzo wyraźnie mówi Konstytucja

Wiemy kiedy te wybory muszą się odbyć. Wiemy że kadencja urzędującego prezydenta Andrzeja Dudy mija 6 sierpnia i wiemy, że Konstytucja mówi, ze wybory muszą być zorganizowane między 100. a 75. dniem przed upływem tej kadencji, czyli do dnia 23 maja. Te wybory muszą się odbyć do 23 maja. Chcę to bardzo wyraźnie podkreślić, żeby nasi widzowie to zrozumieli. To nie jest żaden upór PiS czy Zjednoczonej Prawicy, zróbmy w maju mimo tego, że mamy epidemię i Polacy myślą o czymś zupełnie innym. Tak bardzo wyraźnie mówi Konstytucja. Jedyny sposób na zmianę tego terminu, na odłożenie wyborów na przyszłość to była propozycja Jarosława Gowina zmiany Konstytucji, wydłużenia kadencji o dwa lata i zrobienia wyborów w 2022 roku. Ale ugrupowania marszałka Grodzkiego tę propozycję natychmiast, kiedy została zgłoszona, odrzuciło, pokazując jakie są intencje Platformy. Te intencje są związane z fatalnymi notowaniami Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Platforma chce po prostu rozpocząć procedurę wyborczą od nowa po to, żeby wystawić innego kandydata – stwierdził Adam Bielan w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w programie „Wydarzenia i opinie” Polsat News.

Grodzki: Gdyby rządzący mieli intencję przeprowadzić wybory w bezpieczniejszym terminie, to bez naruszania konstytucji ogłoszenie stanu klęski żywiołowej jest najprostszym rozwiązaniem

Gdyby rządzący mieli intencję przeprowadzić wybory w bezpieczniejszym terminie, to bez naruszania konstytucji ogłoszenie stanu klęski żywiołowej, 90 dni karencji wyborczej i wybory zaraz później niczego by nie naruszały i jest to najprostsze rozwiązanie, o którym piszą byli prezydenci i premierzy w liście do rządzących” – mówił w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim w „Gościu Wydarzeń” w Polsat News marszałek Senatu Tomasz Grodzki.