Opisując sytuację w Partii Republikańskiej na niespełna miesiąc przed wyborami prezydenckimi można sparafrazować jeden z najpopularniejszych polskich cytatów filmowych: Donald Trump zostanie z nią do samego końca, swojego albo jej. Politycy GOP znajdują się w sytuacji bez wyjścia, cokolwiek zrobią, będzie źle.
Odetną się od Trumpa próbując ratować swoje własne szanse podczas wyborów do Kongresu? Twarda republikańska baza im tego nie daruje. Pozostaną przy Donaldzie lub będą lawirować unikając wyraźnej deklaracji? Konkurenci z Partii Demokratycznej natychmiast zaatakują ich reklamami stargetowanymi na wyborców niezależnych lub umiarkowanie republikańskich. Na dodatek po piątkowych taśmach, w których Trump pozwala sobie na wulgaryzmy i mniej lub bardziej afirmuje napastowanie seksualne, zdanie wyborców republikańskich jest jasne – 3/4 z nich chce, by partia twardo stała przy Donaldzie, jedynie 13% uważa, że powinna się odciąć od własnego kandydata na prezydenta.
Politycy GOP wydają się być sparaliżowani, i nie wiedzą, jak postąpić. Paul Ryan, spiker Izby Repezentantów, i Reince Priebus, szef partii, zdają sobie sprawę, że nie dość, że nie kontrolują swojego własnego nominowanego, to jeszcze nie mają na niego żadnego wpływu. Donald po prostu ich nie słucha. A sondaże nie napawają ich optymizmem – po pierwsze, Trump dziś ma niewielkie szanse na wygraną w listopadzie (serwis 538 mówi, że dziś Hillary Clinton ma 82.5% szansy na zwycięstwo, Donald zaledwie 17.5%), a po drugie rośnie prawdopobieństwo, że demokraci odbiją Senat i zwiększą stan posiadania w Izbie Reprezentantów.
Wczesnym niedzielnym wieczorem dość realne wydawały się przecieki, że kierownictwo partyjne zamierza powiedzieć kongresmenom, że mogą publicznie odciąć się od Trumpa. Politico napisało nawet, że Paul Ryan rozważał wycofanie swojego poparcia dla kandydatury Donalda Trumpa.
Jednak Donald przetrwał debatę – być może nie zahamował dalszych spadków w sondażach, ale na pewno zatamował krwawienie. Pacjent żyje, i nie zamierza się poddawać. Na głosy partyjnego establiszmentu, by wycofał się z wyścigu, odpowiedział kategorycznym „nie”. Trump nie zamierza rezygnować, dość znamienne wydawać się mogą w tym kontekście pochwały Hillary Clinton wygłoszone przed niego pod koniec niedzielnej debaty – za największą zaletę swojej konkurentki uznał to, że jest waleczna i że nigdy się nie poddaje.
GOP nie ma formalnie już możliwości wymiany swojego nominowanego – jest już na to za późno, głosowanie już trwa i nie ma właściwych procedur, by taką wymianę przeprowadzić, jeśli kandydat sam nie zrezygnuje. A to oznacza, że spora grupa polityków republikańskich musi robić dobrą minę do złej gry i odliczać dni do końca kampanii. Dzisiejsze sondaże z pewnością wywołały u wielu ataki paniki – sondaż NBC/WSJ pokazuje dwucyfrowe prowadzenie Hillary Clinton, i wyraźne prowadzenie Partii Demokratycznej w wyborach do Kongresu.