Jest listopad 2017 roku. Mateusz Morawiecki jest jeszcze wicepremierem w rządzie Beaty Szydło. Za miesiąc, 7 grudnia na dramatycznym posiedzeniu Komitetu politycznego PiS, Jarosław Kaczyński przeprowadzi najtrudniejszą i pewnie najbardziej opłacalną polityczną operację mijającej kadencji – wymianę premiera. Już wtedy słyszymy o tym, że na małej uliczce Śniadeckich, ukrytej w centrum Warszawy, między placami Konstytucji a Politechniki, tuż przy dawnej poczcie, kilka razy każdego tygodnia o świcie albo późnym wieczorem zatrzymuje się czarne rządowe BMW wicepremiera i ministra gospodarki i finansów. Aż do wielomiesięcznego pobytu w szpitalu mieszkał tam Kornel Morawiecki.
*****
Czerwiec 2016. Europejski Kongres Gospodarczy, katowicki Spodek. Morawiecki jest lekko spóźniony na swoje wystąpienie, a do przejścia jeszcze ciąg korytarzy. W pewnym momencie otwiera drzwi do przejścia technicznego i prowadzi swoją ekipę drogą oświetloną tylko technicznymi lampami. Wstrząśnięty, ale nie zmieszany oficer ochrony włącza latarkę i przechodzi bliżej wicepremiera. Gdy otwiera się winda, oczom ekipy wicepremiera ukazują się kucharze z wózkami jedzenia. – Proszę się nie przejmować, na kolejnym piętrze wychodzimy – mówi Morawiecki skonsternowanym pracownikom Spodka. Winda się otwiera tuż obok wejścia, gdzie powinno się już zaczynać wystąpienie Morawieckiego. Współpracownicy są zszokowani jakim cudem Morawiecki wymyślił ten skrót.
– To w pigułce pokazuje, jak głęboko w nim siedzi konspiracyjna przeszłość w Solidarności Walczącej, która wymuszała ciągłe obmyślanie, którą drogą wyminąć bezpiekę, żeby dotrzeć na miejsce albo uciec z zasadzki – mówi nam jedna z osób, która zna dzisiejszego premiera od kilkudziesięciu lat.
I to pokazuje też jak bardzo Morawiecki związany był z ojcem i jakim politycznym tandemem pozostawali przez lata, mimo skomplikowanych życiowych sytuacji.
*****
15 lipca, Piecki pod Mrągowem na Mazurach. Małgorzata Kidawa-Błońska nie jest jeszcze kandydatką Koalicji Obywatelskiej na premiera, ale razem z Barbarą Nowacką od kilku tygodni prowadzi aktywny objazd po Polsce w ramach akcji #TwojSztab.
Kidawa z Nowacką i lokalnymi posłami PO odwiedzają lokalną piekarnię, która mogła się mocno rozwinąć dzięki środkom unijnym i teraz dostarcza wypieki dla całej okolicy. Dochodzi godzina 15-ta. Jedna ze współpracowniczek Kidawy mówi, że niewiele już czasu zostało, bo o 19-tej muszą być na spotkaniu w oddalonym o 180 km Legionowie.
Kidawa spokojnie zdejmuje piekarski fartuch i żegna się z gospodarzami. Wychodząc mówi: – Wiecie, ja mam chyba całkowicie, jakby chirurgicznie, wypreparowany układ nerwowy. Niczym nie potrafię się zdenerwować, spokojnie wszędzie zdążymy.
*****
Czwartek, 6 sierpnia 2015. Dochodzi godzina 10. W tak zwanym “ślepym saloniku” ówczesna marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska, marszałek Senatu Bogdan Borusewicz i prezydent elekt Andrzej Duda z żoną Agatą Kornhauser-Dudą. Za ścianą zasiadają już członkowie Zgromadzenia Narodowego, dyplomaci, sędziowie konstytucyjni, media.
Prezydent elekt blady jak ściana, podobnie przyszła prezydentowa. Nie udaje im się ukryć ogromnego zdenerwowania. – Pani Agato, panie prezydencie, proszę się kompletnie niczym nie przejmować, przecież sto razy bywał pan na tej sali. To tylko ta sama sala sejmowa – Kidawa podnosi na duchu nowego prezydenta, który wygrał wybory w żelaznej wrogości do jej obozu politycznego.
*****
Niedziela, 19 kwietnia 2015. Delegacja z premier Ewą Kopacz przebywa w Bolonii na uroczystościach 70-rocznicy wyzwolenia miasta. Grand Hotel Majestic gia’ Baglioni. Dochodzi 8:30 rano. Przed hotelem powoli gromadzą się z walizkami członkowie delegacji, komuś nawet udało się gdzieś kupić loda. Dość pustą jeszcze via Indipendenza, z pobliskiego kościoła zmierzają dwie osoby. Obok Michała Kamińskiego, ubranego w lnianą, różową marynarkę spindoktora ówczesnej premier, idzie roześmiana Kidawa-Błońska, rzeczniczka rządu, która za prawie dokładnie dwa miesiące zastąpi Radosława Sikorskiego na funkcji drugiej osoby w państwie. To jedyne osoby z delegacji, które przed wyjazdem do pobliskiej Imoli, na uroczystości przy tablicy upamiętniającej wejście 2. Korpusu Polskiego, wstały wcześniej, by jeszcze być na niedzielnej mszy.
*****
W najbardziej absurdalnych rozważaniach nikt nie pomyślałby, że Grzegorz Schetyna okaże się mniej drapieżnym politykiem niż Bronisław Geremek i jego otoczenie.
Zanim do polityki weszła Małgorzata Kidawa-Błońska politycznym archetypem “polskiej Rity Süssmuth” legendarnej przewodniczącej niemieckiego Bundestagu była Olga Krzyżanowska, wicemarszałkini od czasów Sejmu kontraktowego, pozbawiona tej funkcji po tym jak Unia Wolności sformowała koalicję z AWS. Została “wymieniona” na bliskiego frakcji Geremka Jana Króla. W 2000 roku, zanim Unia odeszła w niebyt, ustępując miejsca Platformie – formacji stworzonej kampanią prezydencką Andrzeja Olechowskiego, Leszek Balcerowicz próbował do prezydenckiego startu namówić właśnie Olgę Krzyżanowską.
Manewr ten udał się dopiero Schetynie, który ustąpił miejsca premierowskiego pretendenta opozycji Kidawie. Zresztą, do licznych podobieństw politycznych postaci Olgi Krzyżanowskiej i Małgorzaty Kidawy-Błońskiej należy zaliczyć szczególnie szlachetne korzenie rodzinne. Kidawa – prawnuczka polskiego prezydenta i dwukrotnego premiera, ojca nowożytnej złotówki. Krzyżanowska – była córką legendarnego dowódcy wileńskiej Armii Krajowej – generała Wilka. Trudno o korzenie, które bardziej patriotycznie mogą ukształtować polityczkę i polityka.
*****
Nie da się uciec od wrażenia, że Platforma wystawiła Kidawę i ją porzuciła. Jej autobusowy objazd po kraju był zorganizowany sprawnie, trudno mu organizacyjnie cokolwiek zarzucić. Wszystko teoretycznie pasowało, gdyby nie to, że centralni sztabowcy Platformy, o ile tacy w ogóle byli, zupełnie nie przygotowali strategii budowy wizerunku swojej kandydatki.
Co z tego, że Kidawa i jej osobiści sztabowcy spali przez ostatni miesiąc po kilka godzin dziennie, a kandydatka jadła z nimi w trasie udka z kubełka KFC – jak zwykli Polacy w podróży. Gdyby towarzyszyły jej media, jak Tuskowi w 2011, być może udałoby się wokół tej kampanii zbudować większe zainteresowanie i jakieś emocje. Być może także “modę” na MKB. Ale Platforma stanęła w pół drogi. Wykupiła setki billboardów i trochę reklam na Facebooku, ale na więcej zabrakło albo pomysłu, albo chęci.
*****
PiS zupełnie odwrotnie. Nie tyle, że Morawieckiego nie porzucił, ale nawet pomógł mu zbudować polityczne perpetuum mobile, które od kilku miesięcy nie zatrzymało się nawet na chwilę. Joachim Brudziński jako szef sztabu spacyfikował wszystkie ruchy odśrodkowe i zbudował coś, co sama partia w swoim jednym z najbardziej udanych spotów ostatniej dekady nazwala dobrze naoliwiona maszyną. Po raz pierwszy od dawna, w kampanii PiS nie było tarć, gry tabloidowymi przeciekami, obwiniania się między frakcjami. Trudno przypuszczać, by ktoś inni niż Brudziński potrafił sobie z tym „piekłem Nowogrodzkiej” poradzić.
*****
Bardzo mocno doświadczony śmiercią ojca, Mateusz Morawiecki, pomimo rodzinnej tragedii powstał z osobistego upadku i wrócił na szlak wyborczy, mimo, że jeszcze w piątek, gdy wiadomo było, że to ostatnie dni i godziny legendarnego przywódcy antykomunistycznego podziemia, współpracownicy premiera byli przekonani, że szef rządu nie wróci już do tak aktywnej kampanii.
Ostatni poniedziałek kampanii, dwa dni po pogrzebie Kornela Morawieckiego. Premier wraca na trasę. Na węzeł właśnie otwartej S-6 w Starych Bielicach pod Koszalinem przyjeżdża kolumna BMW, ale przez dłuższą chwilę szefa rządu nie wychodzi z samochodu. Na miejscu czekają ministrowie, lokalni posłowie, media. Okazuje się, że właśnie wtedy na nowym węźle S-6 Morawiecki ustalał z szefową Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, że Janusz Wojciechowski, mimo przejściowych problemów pozostanie unijnym komisarzem ds. rolnictwa.
*****
Jeden ze współpracowników premiera, z którym rozmawiamy, zwraca nam uwagę na proste porównanie. PIR i PFR. Czyli ta sama instytucja, stworzona po drugim expose Tuska. Polskie Inwestycje Rozwojowe S.A., – rządowa spółka celowa Ministerstwa Skarbu założona do realizacji Programu Inwestycje Polskie. Znana głównie z tego jak ją okręslił na nagranej rozmowie Bartłomiej Sienkiewicz. PIR podpisały dwie umowy inwestycyjne, jedna z nich została rozwiązana, a druga dotyczyła jakiegoś przypadkowego projektu domów studenckich w Krakowie.
Na gruzach PIR, Morawiecki powołał w 2016 r. PFR – czyli Polski Fundusz Rozwoju. Przez pierwsze trzy lata łączna wartość inwestycji z udziałem PFR wyniosła ponad 26 miliardów zł. Najważniejszą transakcją było przejęcie akcji banku Pekao od Unicredit. Dzięki PFR Port Gdańsk, ma szansę stać się prawdziwym hubem na Bałtyku. Dodatkowo – PFR uratował też Pesę. – Trudno o bardziej brutalne porównanie czym się różni działanie państwa – mówi jeden z bliskich doradców z kręgu premiera.
*****
Początek września. Spotkanie przy okazji któregoś forum gospodarczego. W gronie kilkunastu osób premier rozmawia o gospodarce. W końcu ktoś pyta o energetykę. Premier długo analizuje kolejne nowe technologie jądrowe, potem przechodzi do analizy offshorowych turbin i mówi o technologiach magazynowania energii, które przywrócą sens produkcji energii ze źródeł odnawialnych. – Zobaczycie, zrobimy w kolejnej kadencji wielką transformację energetyczną – mówi premier a nasz rozmówca, relacjonujący spotkanie śmieje się, że nikt nie spodziewał się od premiera doktorskiej rozprawy na ten temat.
*****
Trzynaście lat po rezygnacji z funkcji premiera, Margaret Thatcher wydała swoją ostatnią książkę – Statecraft.
Statecraft – czyli coś na co nie ma prostego odpowiednika w języku polskim – ale jego sens można sprowadzić do stwierdzenia – rządzenie państwem. Książka, przez fanów Thatcher nazwana może trochę przesadnie manifestem współczesnego Machiavellizmu, ale była na pewno zbiorem lekcji od heroiny światowej polityki. Przez jedenaście kluczowych dla znanego nam świata lat Thatcher rządziła światową potęgą, wysyłała swój kraj na wojny, przezwyciężała masowe strajki, kryzysy przez wywołane nimi przerwy w zasilaniu w środku zimy. Godzinami ślęczała nad dokumentami, podejmowała nawet najdrobniejsze państwowe decyzje, co zresztą wywoływało więcej niż niezadowolenie jej ministrów. Można powiedzieć, że coś, co nazwała “statecraft” doprowadziła do perfekcji.
Morawiecki nie zarządza krajem, który ma trzeci nuklearny potencjał NATO, ale w polskiej skali, jeżeli pod tym kątem szukać w dzisiejszej polityce kogoś kto ma zamiłowanie do analizowania najnowszych gospodarczych trendów i statystyk, wpływania na modele fiskalne, to nie ma dziś na horyzoncie kogoś innego, kto ma podobny zapał.
*****
Wtorek, 16 lipca 2019. Przez 20 minut drogi z KPRM na Nowoursynowską premier wybiera numery kolejnych europosłów PiS. Rozmawia głównie z Legutką, Krasnodębskim i Czarneckim. Ostatnią rozmowę kończy wysiadając z samochodu. Kolumna zatrzymuje się przed wejściem do Pałacu w Natolinie, gdzie za chwilę Morawiecki zaczyna swoje pierwsze spotkanie z zaprzysiężonym w ubiegły piątek nowym prezydentem Litwy. Dochodzi godzina osiemnasta.. Za chwilę w Parlamencie Europejskim zaczyna się głosowanie nad kandydaturą Ursuli von der Leyen na szefową Komisji Europejskiej. Jak się później okazuje, decydujące w nim okazały się głosy posłów PiS.
Przed wejściem na spotkanie z Gitanasem Nausėdą, premier podchodzi do policjantów, którzy pilotowali jego samochód na Nowoursynowską i się śmieje: – Dzięki panowie, że tak mnie sprawnie przeprowadziliście, że nie złamaliśmy przepisów i nawet nikt się nie wkurzy.
*****