Gra nerwów – tak zakończony nad ranem unijny szczyt relacjonują członkowie polskiej delegacji, z którymi rozmawiała 300POLITYKA. W trakcie kilkugodzinnych negocjacji przywódcom tak trudno było dojść do kompromisu, że kilkukrotnie grozili zerwaniem negocjacji. Ostatecznie, liderzy przyjęli wspólną deklarację dotyczącą polityki migracyjnej.
„Od początku było widać, że to będzie trudny szczyt” – mówi 300POLITYCE wiceminister Konrad Szymański – „Istniało ryzyko poważnego kryzysu i upadku całego szczytu”. Przywódcy wszystkich państw odbyli dziesiątki spotkań, nierzadko w nie do końca przyjemnej atmosferze.
Premier Morawiecki w trakcie szczytu postawił na sojusz w ramach Grupy Wyszehradzkiej. „Głównie przy pomocy Babisza i Orbana, udało się wywalczyć takie stanowisko” – relacjonuje jeden z członków delegacji. Groźby zerwania szczytu miały padać z obu stron – zarówno zwolenników systemu relokacji, jak i przeciwników, w tym Polski. Do samego tylko przerywania obrad dochodziło niemal co chwilę. „To były twarde negocjacje” – dodaje. „Kolacja trwała kilka godzin. Państwa wstawały od stołu, chciały zrywać rozmowy”.
Z efektów nocnych negocjacji zadowolone są – w mniejszym lub większym stopniu – wszystkie strony. „Po wielu latach bardzo ostrego sporu, również retorycznego, udało się ukształtować reguły ws. polityki migracyjnej. Odrzucić przymusową relokację uchodźców i wytyczyć drogę do jednomyślności w sprawie polityki azylowej. To olbrzymia zasługa Polski i V4, bo nie tylko prezentowaliśmy swoje narodowe i regionalne stanowisko, ale przez całą noc premierowi udało się utrzymać jedność naszego obozu, który był pod presją największych państw UE” – przekonuje wiceminister Szymański.
Polskiemu rządowi najbardziej zależało zależało, żeby nowy system opierał się na konsensusie: „System „dubliński” musi się opierać na konsensusie. Zostało jednoznacznie zapisane że jakiekolwiek relokacje muszą być oparte na dobrowolności” – chwali efekt szczytu członek polskiej delegacji.
Fot. Rada Europejska