Styczeń jest tradycyjnie trudny dla Platformy. Od fotoradarów po ACTA i leki refundowane, źle było niemal na początku każdego roku od przejęcia przez PO władzy w 2007. Ale początek 2015 to moment szczególnie newralgiczny: zaczyna się rok wyborów parlamentarnych, ekipa w KPRM jest nowa i dopiero się uczy, co przyznała nawet sama premier.  Jednocześnie zaplecze Ewy Kopacz musi zarządzać wieloma kryzysami jednocześnie, i to zarówno wewnętrznymi (zdrowie), takimi które Kancelaria częściowo sama stworzyła (problemy pełnomocniczek i nowych ministrów, kolejne teksty o zapleczu PEK, fatalne oceny wśród liderów opinii) oraz międzynarodowymi (Polacy w Donbasie). Dodatkowo i tak już trudną sytuację pogarsza wywiad Elżbiety Bieńkowskiej dla VIVY, w którym padają infantylne wyznania m.in. o chodzeniu do wróżki. Bieńkowska nie należy już do rządu, ale ta rozmowa szybko staje się symboliczna dla całej ekipy Platformy i dla obecnego gabinetu.

Zdrowie. Poniedziałek rano przyniósł złe informacje dla ministra Arłukowicza. OZZL, Porozumienie Zielonogórskie i Naczelna Izba Lekarska zorganizowały wspólną konferencję prasową, na której przedstawiciele tych dwóch organizacji poparli działania PZ. Co więcej, przedstawiciele OZZL zapowiedzieli, że rozważają strajk w całej Polsce. To duża eskalacja napięcia w służbie zdrowia, a także gwarancja, że temat pojawi się w wieczornych serwisach informacyjnych.

Kryzys zdrowotny to największy problem rządu Ewy Kopacz, który pojawił się w ciągu 100 dni jego funkcjonowania. Ze zmasowaną krytyką za chaos w służbie zdrowia radzić sobie musi nie tylko Bartosz Arłukowicz oraz w dużej części protestujący lekarze, ale także sama pani premier, która od emisji świątecznego wywiadu dla TVP1 nie udzieliła żadnej wypowiedzi publicznej. Ewa Kopacz wezwała co prawda w niedzielę na spotkanie do KPRM ministra Arłukowicza – zapewne po to, by stworzyć wrażenie panowania nad sytuacją – ale nadal nie znamy jej szczegółowego stanowiska w tej sprawie.  Bartosz Arłukowicz na niedzielnej konferencji nie chciał udzielić wprost odpowiedzi na pytanie, czy ma poparcie premier. To wszystko sprawia, że konferencja o 100 dniach rządu – planowana na środę – stanie się de facto obroną (lub nie) podejścia Arłukowicza do kryzysu, który za 48 godzin może wejść już na zupełnie inny etap. PiS organizuje dziś kolejną konferencję o premier Kopacz i o tym, że nie zabrała głosu w tej sprawie.

Dodatkowo, w sondażu IBRiS dla „Rz” 39% ankietowanych za sytuację w służbie zdrowia obwinia zarówno Arłukowicza, jak i lekarzy. Tylko 15% wskazuje na lekarzy, a aż 30% – tylko na ministra.

„Sto dni pustki” – to jeden najgorszych z możliwych tytułów komentarzy, które może przeczytać polityk po swoich 100 dniach urzędowania. To także tytuł komentarza Janiny Paradowskiej w poniedziałkowej Polsce The Times, w którym premier i jej polityka (a właściwie jej brak) została poddana ostrej krytyce. “Bez względu jednak na stronnicze polityczne komentarze trudno nie zauważyć, że gabinet Ewy Kopacz jest właściwie niewidoczny – nie tylko dlatego, że przesłoniły go wizerunkowe błędy otoczenia pani premier. Jest rząd, a jakby go nie było”. Tekst ukazuje się równolegle z artykułem Michała Krzymowskiego o dużym wpływie Paradowskiej na rząd. Na kilkadziesiąt godzin przed konferencją prasową o 100 dniach pracy gabinetu, tak miażdżąca opinia w dużej mierze będzie ustawiać klimat wśród dziennikarzy. Sprawia, że KPRM jest od samego początku tygodnia w defensywie.

Zmiany w górnictwie. Już w piątek pisaliśmy, że na najbliższym posiedzeniu rządu pojawi się kwestia restrukturyzacji górnictwa. To ma być swoista odpowiedź Ewy Kopacz i jej zaplecza na zarzuty o brak prowadzenia prawdziwej polityki. To także okładkowy temat nowego „Wprost”. A poniedziałkowy DGP przynosi informację o zamknięciu 4 lub 5 kopalni, co ma być podstawą planu restrukturyzacyjnego rządu. To na kluczowym wyborczo Śląsku wzbudzi bardzo ostre reakcje. Ten region był jednym z najważniejszych dla polskiej polityki w 2014 roku i PiS niemal na pewno na zmarnuje szansy, którą otwiera temat restrukturyzacji górnictwa. Zwłaszcza, że już w lutym Śląsku odbędą się wybory uzupełniające do Senatu.

“Frakcja dziewczynek” – Po raz kolejny – tym razem za sprawą Michała Krzymowskiego i jego tekstu w najnowszym “Newsweeku” – wraca obśmiewana często sprawa zaplecza Ewy Kopacz. Ciągłe dywagacje na temat zasadności powoływania bliskich współpracowniczek, a prywatnie koleżanek pani premier, do rządu, każe dziennikarzom baczniej przyglądać się kompetencjom kolejno powoływanych pełnomocniczek, a wcześniej – ministrów. Co kilka dni właściwie obserwujemy mniejsze lub większe kłopoty nowych osób pracujących w rządzie. To wywołuje nie tylko niepokój o deficyt kompetencji na rządowym zapleczu, ale także ciągłe szyderstwa. Symboliczną stała się wypowiedź szefowej resortu spraw wewnętrznych Teresy Piotrowskiej o “samolotach bezgłowych”. Tak samo symboliczny stał się brak rozeznania w kryzysie zdrowotnym nowej pełnomocniczki ds. zdrowia publicznego Beaty Małeckiej-Libery, ujawniony w wywiadzie dla “SE”. Problem z uzasadnieniem powołania na nowe rządowe stanowiska kolejnych kobiet ma nawet sama Ewa Kopacz, która – w otoczeniu pełnomocniczek – nie potrafiła wytłumaczyć na ostatniej konferencji prasowej motywów ich awansu. Tekst w “Newsweeku” o platformianej frakcji “dziewczynek” tylko wzmaga opinie o infantylności zaplecza Kopacz i braku kompetencji u jej współpracowników i współpracowniczek. To opinia, z którą szefowa rządu będzie musiała cały czas się zmagać – być może do wyborów.

Donbas. Na tle zamieszania krajowego cały czas znajduje się sprawa ewakuacji Polaków z Donbasu. Dziś wystartowała infolinia dla ludzi, których polski rząd ma w styczniu ewakuować z ogarniętych konfliktem terenów na Ukrainie. I nie ma żadnych wątpliwości, że do czasu wyjazdu ostatniego Polaka, ich sytuacja będzie tematem dla mediów i dla opozycji.

fot. KPRM