Tak, rzeczywiście odwiedziłam ten bazarek w Warszawie. Szczególnie stoiska z jarzynami i warzywami. Towarzyszyły mi panie, które tutaj robią zakupy, bo na tych bazarkach zakupy bardzo często robią emeryci i dla nich każda złotówka, każdy grosz ma znaczenie. Zrobiłam bardzo proste zakupy, kilogram ziemniaków, trzy jabłka, włoszczyzna. Z ekstrawagancji kupiłam sobie pęczek kolendry, czyli takie naprawdę najprostsze zakupy. I słuchajcie, to jest prawie 17 zł. To 17 zł. Najprostsze rzeczy, które które każdy z nas powinien kupować. Ziemniaki bardzo drogie, jabłka bardzo drogie. I sprzedawcy i kupujący mówią, że ceny naprawdę w naszym kraju zwariowały. Oczywiście sprzedający mówi, że ceny na rynkach, na giełdzie podrożały, bo wszyscy liczą poniesione opłaty za elektryczność, wszystkie inne które rosną. Dodatkowe opłaty na ZUS, wszystko to jest w naszych cenach i tak naprawdę ludzie są bezradni, bo te ceny będą rosły – stwierdziła Małgorzata Kidawa-Błońska na konferencji prasowej.

Zawsze te ceny są wysokie, ale w tym roku wyjątkowo i mam takie pytanie, bo mówi się, że z tym nic nie można zrobić, że to się kiedyś skończy, ale Polacy tego dłużej nie wytrzymają. To, że RPP, prezydent nie zaprosił, co zrobić, żeby ceny tak drastycznie nie rosły, nie miało miejsce. Panie prezydencie, Polacy nie mogą odpowiadać za błędy PiS-u. Chcą wiedzieć że ceny są stabilne, że za te same pieniądze mogą kupować ten sam towar i żeby nie musieli wybierać, czy kupują dzisiaj dwa jabłka i marchewkę, tylko żeby mogli kupić i jedno i drugie. Dlatego panie prezydencie, proszę zareagować. Ceny nie mogą rosnąć, bo rosną jak oszalałe i wszyscy to czują, i sprzedający i kupujący i tak naprawdę nie wiadomo co z tym dalej zrobić – mówiła dalej kandydatka KO na prezydenta Polski.