Do Superwtorku – serii kilkunastu prawyborów jednego dnia – zostało już tylko 60 godzin. Uwaga mediów w USA koncentruje się na Trumpie i próbach zatrzymania jego marszu po nominację. Jednak po wczorajszym, zdecydowanym zwycięstwie Karolinie Południowej jedno jest coraz bardziej oczywiste: To Hillary Clinton zdobędzie nominację Demokratów i powalczy – najprawdopodobniej z Trumpem – o prezydenturę. Clinton wygrała wczoraj w nocy 73 do 26.

Kluczowe rozgrywka po stronie Demokratów już 1 marca. Bo Bernie Sanders ma coraz mniej powodów, by móc twierdzić, że jego pozostawanie w wyścigu ma sens. Clinton wygrała w Karolinie Południowej głównie dzięki miażdżącej przewadze wśród Afroamerykanów. 87% do 13% – to większa przewaga w tej grupie demograficznej niż Obamy nad Clinton w prawyborach w tym stanie osiem lat temu. Dla Sandersa problemem jest kalendarz i geografia.

1 marca Clinton może liczyć na przygniatające zwycięstwo w sześciu dużych (pod względem liczby delegatów) stanach: Alabama, Texas, Wirginia, Tennessee, Arkansas i Georgia. Tu jej przewaga wśród Afroamerykanów i Latynosów ujawni się najbardziej wyraźnie. Sanders wygra w mniejszych stanach takich jak jego rodzinny Vermont. Ale matematyka nie jest po jego stronie: tych kilka zwycięstw (jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem) najpewniej nie wystarczy, by zatrzymać Clinton. Była sekretarz stanu może po Superwtorku mieć tak dużą przewagę w delegatach, że zwycięstwo Sandersa stanie się bardzo mało prawdopodobne z matematycznego punktu widzenia. Sanders musi liczyć na duże zwycięstwa w takich stanach jak Minnesota i Massachusetts, tak by zgromadzić jak najwięcej delegatów.

Jak pisze Nate Silver z FiveThirtyEight, we wtorek Clintn może zdobyć 508 delegatów, a Sanders – tylko 357. To będzie wystarczając duża przewaga, by Clinton i jej sztab mogli ogłosić, że nominacja jest już rozstrzygnięta. Dlatego porażka w Karolinie Południowej to najpewniej początek końca kampanii Sandersa.

fot. Hillary na FB