Nowymi ministrami mają być „fachowcy bez parcia na szkło”.  Nominacje do rządu PEK mają symbolizować powagę. Premier chce się odciąć od stylu medialnego show i partyjnych gierek.

Ewa Kopacz chce nominować do rządu „osoby symbolizujące powagę, o dużej osobistej wiarygodności”. Najpewniejsi do objęcia resortu zdrowia są profesorowie: Marian Zembala, śląski kardiolog i Zbigniew Pawłowicz, wybitny chirurg z Bydgoszczy, były senator PO, były szef Centrum Onkologii, na szczeblu wojewódzkim ofiara partyjnych gierek polityków związanych ze „spółdzielnią”.

Do Ministerstwa Sportu, PEK chce nominować nieznanego szerzej, ale sprawdzonego w zarządzaniu sportowca. Pod uwagę branych jest kilka osób ze środowiska sportowego, ale z dala od dyscyplin, które w powszechnym odbiorze kojarzą się z „ustawianiem” i korupcją.

Prawie pewniakiem do MSP jest odpowiedzialny wcześniej za negocjacje z górnikami wiceminister skarbu, a wcześniej finansów, bardzo blisko związany z JKB, a przez to mający poparcie Brukseli Wojciech Kowalczyk.

Z rozmów 300POLITYKI z członkami zarządu PO wynika, że premier Ewa Kopacz jest zdegustowana zachowaniem polityków PO i w nominacjach na trzy wakujące resorty: zdrowia, skarbu i sportu, sięgnie poza klucz partyjny.

Zdaniem naszych rozmówców, PEK jest zirytowana tym, że większość rozmów, jakie przeprowadza z czołówką PO, prawie natychmiast przecieka do mediów oraz tym, że potencjalni kandydaci z PO na szefów resortów jak np. Sławomir Neumann czy Beata Małecka-Libera prowadzą z mediami grę, by promować siebie, nie „szerszy interes ekipy”.

Z informacji 300POLITYKI wynika, że PEK nie konsultuje swoich nominacji prawie z nikim, nawet z szefostwem PO. Ma brać pod uwagę opinie tylko polityków takich jak Teresa Piotrowska, Tomasz Siemoniak i Małgorzata Kidawa-Błońska (prawie już pewna kandydatka na marszałka Sejmu, jak jako pierwszy pisał Piotr Zaremba) oraz w oczywisty sposób – Donald Tusk.

Rozmawia też z Igorem Ostachowiczem. Zdaniem polityków PO, styl zmiany po publikacjach Stonogi, zwłaszcza wymuszenie dymisji marszałka Sejmu, potwierdza trop Ostachowicza. W podobny sposób, szerokim cięciem, „resetował sytuację” Donald Tusk po aferze taśmowej.

Fot. KPRM