Nawet jeżeli szef rządu zaprzecza, to dzisiejszy objazd po kraju – pokazujący, jak działa piątka Morawieckiego – jest w praktyce rozpoczęciem wyborczego cyklu. Spotkania z rodziną wielodzietną oraz w polskich firmach czy postój na Orlenie – to wszystko klasyczne kampanijne zagrania, znane z poprzednich wyborów. To jednocześnie wstęp do sobotniej konwencji partii, na której mają paść propozycje programowe.

Nasi rozmówcy z otoczenia rządu podkreślają, że chodzi o pokazanie wiarygodności ekipy Morawieckiego – coś, co kilkanaście miesięcy temu zostało zapowiedziane, przez nieodległy czas udało się zrealizować. I faktycznie, wyprawkę szkolną wprowadzono, a dla małych podatników niższy CIT. Zresztą już większość poprzednich zobowiązań – na czele z 500+ czy obniżeniem wieku emerytalnego – zostało zrealizowanych. Częściowo udało się podwyższyć kwotę wolną, a w sprawie frankowiczów sejmowa komisja powraca do prac w tym tygodniu.

W tym sensie dzisiejsze tournee było klasycznym, dobrze zorganizowanym eventem. KPRM niemal całkowicie kontrolowało przekaz: choć odbyło się pięć briefingów z poszczególnymi ministrami, na żadnym z nich nie było możliwości zadania pytań. Szef polskiego rządu rozmawiał z dziennikarzami także w autobusie – akurat w kontekście szczytu V4 – ale to były bardzo krótkie wypowiedzi, praktycznie również bez pytań.

Oczywiście taka kontrola przekazu minimalizuje ryzyko choćby jednej nieprecyzyjnej wypowiedzi, która mogłaby przyćmić cały wyjazd. Trudno jednak mówić o pełnym sukcesie dzisiejszego tournee, skoro tematem dnia jest powracające spięcie na linii Izrael-Polska, a dziennikarzy interesuje głównie szczyt Grupy Wyszehradzkiej w Izraelu, a nie stopień realizacji piątki Morawieckiego. No może poza telewizją publiczną. Dziś, jutro i niewykluczone że jeszcze przez kilka dni tematem na czołówkach nie będą propozycje programowe PiS, ale spięcie z Izraelem.

Ilość niekorzystnych tematów dla partii rządzącej może sprawiać wrażenie politycznego dołka, ale – o czym pisaliśmy już na 300 – ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego wchodzi w wyborczy cykl na umiarkowanie dobrej pozycji. Tyle tylko, że 2019 rok to nie 2015, po czterech latach rządów PiS w naturalny sposób musi mierzyć się z niewygodnymi tematami, które w mniejszym czy większym stopniu przykrywają „pozytywny” przekaz.

Warto zresztą zauważyć, że premier – w przeciwieństwie do częstej praktyki PiS – nie znika w czasie kryzysów.

Fot. 300POLITYKA