Jeśli wieści o nominacji dla Adama Andruszkiewicza, 28-letniego byłego prezesa Młodzieży Wszechpolskiej na wiceministra cyfryzacji się potwierdzą, ale mogą się nie potwierdzić, to byłby to kolejny z symptomów, że PiS chce mocniej zatknąć flagę na prawej flance. A jednoczesne zmarginalizowanie profesorki Krystyny Pawłowicz czy Dominika Tarczyńskiego świadczyć będzie tylko o pogubieniu PiS.

“Trudno zrozumieć tę działalność Unii Europejskiej i nie tylko Unii” – mówił Michał Rachoń w niedzielnym Woronicza 17 o polityce klimatycznej, by po kilku minutach dorzucić, że “Stany Zjednoczone mówią, że nie stać ich na taką politykę klimatyczną, nas najwidoczniej stać”. Język, jakim posługiwali się opisując UE zwolennicy Brexitu, jest niezmiennym elementem krajobrazu publicystycznego TVP, zwłaszcza Wiadomości. Ale gdy przy którejś okazji okazało się, że podejmowane są próby, żeby z anteny zdjąć Michała Rachonia, to skala protestów telewidzów doprowadziła do histerycznych dementi stacji. I ta sytuacja najlepiej pokazuje jakim więźniem grupy radykalnych wyborców stał się PiS.

Charakterystyczna jest linia, jaką na antenie TVP – bo inne media raczej nie zapraszają sojuszu Korwina i narodowców – wygłasza Jakub Kulesza. Mówi o uległym wobec Europy PiS a prowadzącym uśmiech lekkiej satysfakcji schodzi tylko wtedy, gdy pojawiają się – nieśmiałe jeszcze – próby obrony Putina. Ale – z drugiej strony – czy partia premiera jest w szczególnie fortunnej sytuacji, gdy podobne sądy wygłasza Kornel Morawiecki, przypominane w każdym tekście o wywiadzie Lecha Wałęsy dla kremlowskiego Sputnika.

Adam Andruszkiewicz od dawna opowiadał, że tworzy masowy ruch młodzieżowy, mający zablokować szerzenie się – mówiąc w skrócie – “lewackiego światopoglądu”. O ile masowość faktycznie widać na jego FB, bo ma jeden z najliczniej “lajkowanych” profili, to nie wiadomo, czy 28-latek “w realu” jest na tyle rozpoznawalną postacią, by równoważyć politycznie Korwina i Bosaka. Także trochę Kukiza, choć utaplanie się w pisowską politykę jest wodą na młyn jego narracji o kupowaniu ludzi przez “partiokrację”.

Ale pomysł tej kontrowersyjnej nominacji, nawet jeśli do niej nie dojdzie, musiał być poddany analizie. Takie rzeczy w PiS dalekie są od przypadku, zwłaszcza na kilka tygodni przed startem kampanii europejskiej. Czyli został poddany kalkulacji, że “serce Europy”, o którym trafnie – co do politycznej diagnozy – mówili liderzy obozu władzy niespełna kilkanaście dni wcześniej, musi jednak ustąpić zaśpiewowi o suwerenności. A stąd wniosek, że PiS przechodzi na pozycje bardziej defensywne, bo chce bronić prawej flanki a nie na nowo rozkochać wyborców, którzy dali mu podwójne zwycięstwo w 2015.

Trudno sobie wyobrazić wspólny występ ministerki Jadwigi Emilewicz i ewentualnego wiceministra Andruszkiewicza. Oczywiście, Emilewicz ma o wiele większą władzę i odpowiedzialność, która zresztą może w tej administracji już tylko rosnąć niż się kurczyć, ale nominacja Andruszkiewicza oznaczałaby, że rząd Morawieckiego staje się – od czasu rządów z udziałem LPR Giertycha – pierwszym, który daje miejsce osobie o poglądach tak radykalnych i z taką ostentacją głoszonych. Będzie to pewnie długo dyskutowane nie tylko w Polsce. I daje dobrą sposobność opozycji. Inna sprawa, czy jej liderzy tradycyjnie nie szusują na stokach narciarskich.

Wydawało się, że “sercem Europy” PiS wyciąga wnioski z dynamiki uruchomionej drugą turą w miastach. Wyszło to nieźle, miało ręce, nogi i znamiona pewnej ofensywy. Sprytny wniosek o konstruktywne wotum i dobre wystąpienie Morawieckiego pokazały symptomy zbierania sił. Ale zniknęła profesorka Pawłowicz, a zwłaszcza jej tweety, ale być może pojawił się Andruszkiewicz. Młody, pewnie nawet zdolny w sensie organizacyjnym i budowania swojej medialnej osobowości polityk. Ale czy to w tym momencie byłoby potrzebne PiS-owi, gdyby jakieś analizy nie wskazywały groźby wyborczego uszczerbku pochodzącej ze strony prawego sektora? I czy nawet zatrzymanie krwotoku po tej stronie, uchroni przed zawałem ze strony bardziej umiarkowanej? Bo na razie wygląda na to, że PiS bardziej boi się stracić monopol na prawicy niż chce wygrać z opozycją.