Czy to wzbudzi zachwyt mocniej wysuniętej prawicy, czy nie, ale prezes PiS pokazał, że bardziej wierzy w polityczne znaczenie i pragmatyzm unijnej misji i planu gospodarczego Morawieckiego niż drogę największych radykałów swojego obozu. Dość znamienne były też słowa prezesa po prezydenckim wecie, kiedy zaskakująco zdawkowo i bez żadnych emocji stwierdził: “Uznaliśmy tę sprawę w tym momencie za zamkniętą”. Wszystko wskazuje na to, że Kaczyński uznał pielęgnowanie sukcesu gospodarczego i społecznego pokoju (wygaszanie dyskusji wokół postulatów bardziej zdecydowanej ochrony życia, pauza dla ustawy degradacyjnej) za polityczny fundament strategii wyborczej opartej na większym umiarkowaniu.

Innego początku kampanii wyborczej nie będzie. Dni przed 8. rocznicą katastrofy smoleńskiej i przed konwencją PiS opinia publiczna, choć głównie jej komentatorzy, zaczynają kolekcjonować wrażenia, które złożą się na bardziej rozbudowany obraz kto, jak i z czym startuje do wyborczego trójskoku.

– Ludzi nie ruszyła sprawa TK i sądów, bo po pierwsze, nie wierzą w status quo, po drugie, sprawa jednak była dla mas abstrakcyjna. Co innego kryzys w relacjach z UE, aborcja i nawet sprawa degradacji. Sondaże pokazały, że ludzie godzą się nawet na radykalne zmiany, ale chcą spokoju – mówi nam polityk prawicy będący świadkiem najważniejszych dyskusji na szczycie PiS.

Więcej niż liczący się statystycznie spadek partii rządzącej i to, że dość wirtualne SLD staje się dla jeszcze niewielkiej, ale części wyborców ciekawszą alternatywą niż wiecznie zamotana Platforma Obywatelska, to niekwestionowane już chyba przez nikogo główne parametry wiosennego startu polityki. I jednak coraz wyraźniejsza perspektywa jakiegoś, więcej niż symbolicznego “powrotu Tuska”.

Sygnały te odczytał Jarosław Kaczyński. Pewnym szlifowaniem radykalizmów i uderzeniem w przywileje. Mniej zaś odczytał je Grzegorz Schetyna wikłając się w obronę wynagrodzeń samorządowców i z pompą stawiając na konserwatywnego kandydata w ważnym mieście. Brak “zoffsetowania” tego, w koronkowej finezji Tuska także jakimś lewicowym transferem, alienuje PO nie tylko ze środowiska inicjującego najsilniejszy sprzeciw wobec rządzących (Frasyniuk, Lempart) ale i od związanej przecież jakimś aliansem Nowoczesną. No, ale Platforma pokazała tyle razy jak daleko sytuuje się od wszelkich dogmatyzmów, że i być może w tej sprawie kierunek nie okaże się przesadnie trwały.

Z Nowogrodzkiej docierają sygnały, że Kaczyński wyraźnie nie życzy sobie „kołysania łódką” przez płynących nią. Wiele razy miał wysyłać jasny sygnał o potrzebie jedności, bo ciągnięcie przez każdego ważniejszego gracza w swoją stronę i pożytkowanie energii na rozbudowę frakcji przypomina mu najgorsze czasy AWS.

Nie jest też tak, że rząd ma carte blanche na sprawy legislacyjne. Partia mocno buntuje się przeciw wizjom ograniczenia wjazdu samochodów do miast, bacznie obserwowane są, także u koalicjantów ruchy wspierające różne lobbies – od spraw przywilejów instytucji finansowych aż po dobrostan zwierząt – są to sprawy dla prezesa PiS, także rodzinnie i towarzysko „nieprzekraczalne”.

Jakkolwiek na zewnątrz nie byłoby odebrane sejmowe wystąpienie Beaty Szydło, w sejmowych ławach partii rządzącej wzbudziło pewne ożywienie, bo partia czuje, że potrzebuje sejmowego wojownika, co też jest jakimś wskazaniem dla premiera, który od czasu expose z sejmowej trybuny nie przemawiał. Jeśli Beata Szydło wystąpi na sobotniej konwencji, a najpewniej tak się wydarzy, to będzie to najlepszy dowód, że nie ma przyzwolenia na jej marginalizację. Paradoksalnie, nie wystąpiła jako urzędująca szefowa rządu w Przysusze, a ma wystąpić teraz. To sygnał trudny do zbagatelizowania w wewnętrznych układankach.

Pewnie Jarosław Kaczyński podczas 120 dni premiera Morawieckiego nieraz łapał się za głowę, ale choćby cała inżynieria sukcesu wyborczego z 2015 pokazała, że jest w decydujących momentach politykiem zbudowanym bardziej z pragmatyzmu niż emocji. A przede wszystkim politykiem prowadzącym realną grę, ważącym znaczenie wojennych manewrów, działającym z misją, ale nie z misjonarskim obłędem. I jeżeli do startu najważniejszej wyborczej rozgrywki od lat, w trzech bitwach, potrzebuje uspokojenia nastrojów, dającego wyborcom większe poczucie bezpieczeństwa nowego paktu z Unią, to nie powinno dziwić, że nadal stawia na pragmatyzm symbolizowany przez Mateusza Morawieckiego, ale przecież mocno “zabezpieczany” politycznie i partyjnie wyjątkowo silną obecnością swoich najbliższych ludzi jak Joachim Brudziński czy Mariusz Błaszczak.

Fot. KPRM