„Platforma Obywatelska próbuje rozpętać polityczną burzę w dniu przyjazdu prezydenta USA” – w ten sposób TVP Info informowało o sejmowej debacie nad wnioskiem największej partii opozycyjnej o odwołanie Mariusza Błaszczaka z funkcji szefa MSWiA. Faktycznie dzisiejszy termin rozpatrzenia wniosku był mocno niefortunny, ale nie była to decyzja opozycji.

Tak naprawdę wniosek Platformy mógł zostać rozpatrzony dwa tygodnie temu. Było już nawet zaplanowane posiedzenie komisji w tej sprawie, ale zostało odwołane i zwołane w nowym terminie. Wtedy na 300POLITYCE pisaliśmy, że Sejm dopiero w lipcu zajmie się wnioskiem. Zgodnie z wstępną wersją harmonogramu, Sejm miał zająć się nim w piątek, 7 lipca rano.

We wtorek nieoczekiwanie zdecydowano jednak, że debata odbędzie się w środę, 5 lipca, czyli faktycznie tuż przed wizytą Donalda Trumpa w Polsce. Dzięki temu posłowie w piątek skończą głosowania w okolicach 12:00, a nie 15:00. Tyle tylko, że opozycja nie miała tutaj wiele do powiedzenia, bo przecież nie ona ustala harmonogram posiedzenia.

Co więcej, przed debatą posłowie opozycji apelowali o przeniesienie debaty na inny termin – np. na piątek, bo wniosek musi, zgodnie z regulaminem Sejmu, zostać rozpatrzony na aktualnym posiedzeniu. Marszałek Kuchciński nie przychylił się do tych apeli. Platforma zresztą już kilka tygodni temu apelowała o rozpatrzenie tego wniosku w najszybszym możliwym terminie, czyli 20-22 czerwca. Sam wniosek wpłynął 7 czerwca.

Podobnie było z majowym wnioskiem o odwołanie Antoniego Macierewicza – jego termin zbiegł się ze szczytem NATO, co było dla partii rządzącej argumentem, iż próbuje się podważać w ten sposób pozycję Polski i ministra obrony. Tyle że znowu – to nie opozycja wybrała taki termin. Być może rozwiązaniem byłaby zmiana regulaminu Sejmu – tak by rozpatrywanie wniosków o wota następowało na najbliższym posiedzeniu, bez możliwości przenoszenia na kolejne.

Fot. Sejm