Rytualne uderzenie w PiS i niewiele konkretów programowych – tak w skrócie można podsumować wystąpienie Ewy Kopacz. Warszawską konwencję trudno nazwać punktem zwrotnym i dlatego najpewniej Platforma przegra konfrontację w wieczornych serwisach.

Wbrew spekulacjom, premier nie ogłosiła podwyżki kwoty wolnej od podatku czy obniżenia podatków. Uderzenie w PiS, zaproszenie Jarosława Kaczyńskiego do debaty i sugestia, że po wyborach to on może zostać premierem najbardziej rozgrzały salę, ale to zarzuty, które już wielokrotnie się pojawiały.

Polityczny przekaz niewiele różnił się od tego, jakim partia próbowała ratować kampanię PBK. W warstwie programowej konkretów nie było zbyt wiele, choć politycy Platformy zapowiadali, że premier przedstawi nowe kierunki programowe. Platforma chce zająć się problemami młodych ludzi, dlatego – jak zapowiedziała PEK – na listach PO zostanie wprowadzony parytet młodości.

Premier mówiła też o wzroście płacy minimalnej czy rozwiązaniu problemu umów śmieciowych. Tylko, że to żadne nowości, bo płaca minimalna rośnie, a oskładkowanie śmieciówek zapowiadał także Donald Tusk. Udało się tylko ozusowić tzw. zbiegi umów-zleceń. Ponadto, choć mówiono dużo o młodych, to – oprócz Rafała Trzaskowskiego i Jarosława Wałęsy – nie wystąpiła żadna nowa twarz.

Ogłoszenie przez PiS kandydata na premiera będzie dzisiaj tematem numer jeden, ale Platforma nawet nie spróbowała dorównać swojemu głównemu rywalowi. PEK nie ogłosiła nazwiska szefa sztabu PO, choć zapowiadała to w piątek. Po konwencji nie chciała rozmawiać z dziennikarzami. Szybko opuściła halę.

Fot. 300POLITYKA