„To wszystko wina PO.” „Partia rządząca doprowadziła do tej degrengolady, nie wyciągnęła konsekwencji i dlatego mamy do czynienia z takim skandalem.”

Takich komentarzy, albo podobnych w ciągu ostatnich 12 godzin przetoczyło się bez liku. To co przychodzi mi do głowy to kilka, może błahych, ale chyba zasadnych pytań. Kto na tym zyskuje? Komu to wytrąca broń z ręki? Komu przeszkadza? Kto traci?

Przyjrzyjmy się biegowi wydarzeń od poniedziałku. Wtedy, wieczorem teksty zostają upublicznione, ok 19. Temat żyje swoim życiem, ale w wąskiej przestrzeni wielbicieli udostępniającego i tyle. Nie dzieje się nic. Dopiero słowa Jacka Cichockiego wypowiedziane rano, w radiu RMF FM o „największym przecieku w historii” podbijają piłeczkę naprawdę wysoko. W końcu mówi to nie byle kto, były Koordynator Służb Specjalnych, b.MSW, b.szef OSW, powszechnie uznany za „mózgowca”, rzadko występujący w mediach, człowiek którego się słucha. Poważny człowiek mówiący poważne rzeczy. Rusza lawina a to oskarżenia pod adresem prokuratury, a to służb. Właściwie to jakie?

Prokuratura udostępniła akta sprawy stronom, co jest absolutnie normalne w postępowaniu. Strony – nie wiadomo kto – podały akta sprawy dalej i poleciało. Dlaczego Andrzej Seremet ma się tłumaczyć ? Nie wiem. Wiem, że najwyżej lekki rykoszet medialny go ukąsi i tyle. Służby nie mają możliwości blokowania portalu społecznościowego Facebook. Serwery są w USA a Polska to nie Chiny z cyberarmią zdolną go skutecznie blokować. Umówmy się, zanim żądanie służb albo prokuratury dotrą do centrali FB a ta postanowi się zastosować miną dni, jeśli nie tygodnie a akta „wiszą”.

Prawo i Sprawiedliwość może dostać tutaj rykoszetem, widoczne są na Twitterze Zbigniewa Stonogi jego zdjęcia z hasłami popierającymi Andrzeja Dudę w wyborach prezydenckich. Podobnie jak widoczne są jego hasła o „rozwaleniu systemu”, których w kampanii używał Paweł Kukiz. Czy PiS na tym zyska? Myślę, że nie ponieważ zostaną przez to ponownie wtłoczeni w koleiny starego sporu z PO, którego już wyborcy tak chętnie kupować nie chcą i można im zarzucić zwykły chwyt kampanijny.

Zyskuje paradoksalnie, w długim terminie Platforma Obywatelska. Przed konwencją, która za dwa tygodnie można głośno powiedzieć o potrzebie oczyszczenia i odsunąć poza partię wszystkich zamieszanych w aferę podsłuchową. Po prostu gruba kreska i koniec historii. Jednocześnie, na 4 miesiące przed wyborami rozbrajamy ostatnią minę, która prędzej czy później mogłaby eksplodować i mocno wpłynąć na wynik. Media przez tydzień zajmą się sprawą, komentarzy będzie tysiąc więc spokojnie będzie można kilka „śmierdzących jaj” odsunąć, zająć się „nowym początkiem”. Potem są 3 miesiące kampanii, w czasie których można się chwalić zestawem ustaw gospodarczych, niezłymi prognozami gospodarczymi na 2016 (prognoza PKB 3,8%) i wszystkim tym co uda się szybko zrobić, choć przez 8 lat było nie do przeskoczenia.

Konsekwencji tego przecieku nie poniesie nikt, chyba, że Zbigniew Stonoga bo komentarzy o łamaniu prawa było bez liku. W sprytny sposób zyskuje PO, która szybko wykonując sprawne, mało kosztowne ruchy (np. brak osób z afery podsłuchowej na listach do Sejmu, Senatu) kładzie pierwszą cegiełkę zabudowując wyrwę w wiarygodności. W skandaliczny sposób, ale jednak.

Autor jest dziennikarzem Polsat News.