300POLITYKA rozmawia z prof. Michałem Królikowskim, który doradza prezydentowi Dudzie przy pisaniu projektów dot. reformy sądownictwa.

W poniedziałek Kancelaria Prezydenta ma zaprezentować dwa projekty dot. reformy sądownictwa. Jakich zmian możemy się spodziewać?

– Ustawy są przygotowywane przez Kancelarię Prezydenta. Pracuje nad tym bardzo kompetentny zespół pod kierunkiem minister Surówki-Pasek. Nie mam wobec tego wiedzy o tym, jak ostatecznie wyglądają. Kancelaria jest bardzo zaangażowana w to, żeby spełniały one wolę prezydenta, która – jak rozumiem – łączy z jednej strony radykalizm reformy, zarówno co do nowej wizji Sądu Najwyższego, jak i przecięcia definiowanych jako palące nierozwiązanych spraw w SN, zmierza do zwiększenia nadzoru społecznego nad wyborem sędziów, ale jednocześnie robi to w taki sposób, że projekty mają być zgodne z Konstytucją. To dobre podejście.

Pojawiają się publikacje – jak chociażby dzisiejsza Onetu – że dzięki prezydenckim projektom PiS osiągnie to samo, tylko w trochę łagodniejszym stylu i efekt końcowy nastąpi za jakiś czas, ale de facto projekty prowadzą do tego, że PiS przejmie sądy.

– Poczekajmy na projekty. Tak jak rozumiem, zamiarem prezydenta było doprowadzenie do gruntownej reformy SN i sposobu powoływania sędziów. Co do celu politycznego, nie sądzę, żeby istotnie różnił się od ogólnej woli strukturalnego przebudowania wymiaru sprawiedliwości. Wyrażane jest przecież przekonanie o potrzebie gruntownej reformy. Jak rozumiem, zamysł prezydenta, to jego plan jest jednak znacznie bardziej ambitny. Mija 100 lat funkcjonowania SN i – jak rozumiem – prezydent postanowił nadać SN zupełnie nową formułę działania, gdzie SN, oprócz innych swoich zadań, stanie na straży tych, którzy zostali pokrzywdzeni przez wymiar sprawiedliwości, a to zupełnie coś jakościowego i coś, przy czym ewentualne zmiany kadrowe stają się znacznie mniej istotne. Tu chodzi o organ o nowych kompetencjach, który będzie chronił obywateli przed naruszeniem ich praw i wolności.

Myśli pan, że jeżeli te projekty będą zakładały, że część sędziów SN będzie musiało odejść, to taki “kompromis” zadowoli polityków opozycji, ludzi którzy protestowali?

– Ustrojowa funkcja prezydenta to funkcja arbitra, który równoważy różne interesy i potrzeby w przygotowywaniu najbardziej kontrowersyjnych rozwiązań polityczno-prawnych. W zakresie takich ustaw jak ustawa o SN i KRS, tradycyjnie to zawsze prezydent był inicjatorem tych zmian, dlatego że w jego urzędzie dokonywało się zrównoważenie różnych interesów i myślę, że taką rolę prezydent postanowił realizować. To misja konstytucyjna, którą przyjął, obejmując urząd. Nie chodzi o jego określone zapatrywania polityczne. Raczej odczytuję to jako wierność zadaniom, które stawia przed nim urząd, który pełni.

Na początku to, co pan mówił, było dobrze przyjęte. Prof. Gersdorf pana komplementowała, ale później zaostrzył pan kurs, mówiąc, że w SN zasiadają ludzie z komunistyczną przeszłością. Jak to się ma do tego, że chodzi o usprawnienie?

– Myślę, że trzeba na to spojrzeć w odpowiedniej perspektywie. Prezydent – jak rozumiem – chce zrobić bardzo duży krok do przodu i stworzyć nowy organ o nowych kompetencjach. To będzie oznaczało, że on będzie musiał być obsadzony kadrowo i pewnie ten zaciąg kadrowy będzie musiał być istotny. Jeżeli chodzi o zespół ludzi aktywnie biorących udział w działalności PRL-u, mniemam, że jest to konkretna okoliczność, która dla obecnego ustawodawcy może być dyskredytująca dla pełnienia funkcji orzeczniczej w SN. Jednak tego problemu nie można rozwiązać przez rozwiązania dyskryminacyjne, np. pisząc przepisy dotyczące osób, które dobrowolnie przyjmowały wysokie odznaczenia państwowe w 1982 roku. Rozwiązanie musi być oparte o kryterium obiektywne i jest nim wyłącznie kryterium wieku. Zgodnie z tym, co podał Onet, myślę, że tego kryterium wieku możemy się spodziewać. A co do tego, że prof. Gersdorf mnie komplementowała… Właśnie przed chwilą dowiedziałem się z mediów o tym, że prokuratura prowadząca sprawę jednego z moich klientów, pod nadzorem Prokuratury Krajowej, po podjęciu przeze mnie współpracy z prezydentem podjęła działania, które miałyby mnie zdyskredytować, a nawet prowadzić do postawienia zarzutów o pranie brudnych pieniędzy. Dziennikarze posiadają ponoć kopie z akt postępowania przygotowawczego, co samo w sobie, jeśli jest prawdą, jest skutkiem naruszenia tajemnicy śledztwa. A ze względu na zreferowaną mi treść tych dokumentów, musiały one powstać pod koniec zeszłego tygodnia, bowiem odnoszą się do zdarzeń procesowych ze środy. Nie mogę potraktować tego inaczej jak zamach na moją wiarygodność, a tak naprawdę atak na prezydenta przez środowisko, które optowało za rozwiązaniami ustaw reformujących sądy, ostatecznie zawetowanych przez prezydenta.

W jaki sposób?

– Wspomniana notatka, jeżeli rzeczywiście jest w posiadaniu dziennikarzy i posiada zreferowaną mi treść, musiała powstać w wyniku zapytania z Prokuratury Krajowej jako nadzorcy tego postępowania. Jeżeli prokuratura rozważa chociażby w jakimś minimalnej perspektywie postawienie mi zarzutów właściwie wyłącznie z tego powodu, że wykonuję zawód adwokata i z determinacją walczę o dobro mojego klienta, nawet jeśli ostatecznie, w wyniku prawomocnego orzeczenia sądu, okaże się, że popełnił przestępstwo, że dbam o to, by mógł wpłacić poręczenie majątkowe dla celu opuszczenia tymczasowego aresztowania, to jest to brutalny zamach nie tylko na mnie, ale i na instytucję zawodu zaufania publicznego, jakim jest adwokat. Czy jest to możliwe? Po tym, jak prokuratura regionalna w Szczecinie wszczęła postępowanie w związku z tym, że sąd nie uwzględnił wniosków o tymczasowe aresztowanie podejrzanych w sprawie Zakładów Chemicznych Police, nie mogę tego wykluczyć. Zresztą, w innym postępowaniu przed tą samą prokuraturą bronię adwokatów oskarżonych o to, że popełnili przestępstwo przez działania zgodne z prawem. Naprawdę!

Sugeruje pan, że to może być działanie inspirowane przez prokuraturę?

– Jeżeli prawdą jest to, że dziennikarze są w posiadaniu kopii fragmentu akt postępowania przygotowawczego, to istnieją tylko dwie możliwości. Albo tę informację przekazał ktoś, kto ma stały dostęp do akt i postępowania przygotowawczego, czyli prokuratora, albo jest to któryś z obrońców, które te akta przegląda. Z tego co wiem, notatka, którą dysponują dziennikarze, opisuje wydarzenia z zeszłego tygodnia. Jest mało prawdopodobne, że do tej notatki mógł dotrzeć ktoś spoza instytucji, która ją stworzyła. Sam tego dokumentu szczegółowo nie analizowałem.

To ocena formalna. A kwestia materialna? Jeżeli chodzi o jej zawartość, jest w niej coś nagannego?

– Jest tam insynuacja polegająca na tym, że obsługując klienta, jakim była spółka sprowadzająca paliwo do Polski, przyjmowałem wynagrodzenie z tej spółki, które pochodziło z wyłudzania VAT-u. W związku z tym przyjmując te środki, deponując je na koncie na potrzeby klienta, dla celów poręczenia majątkowego czy też wypłacając je dla pracowników, dokonywałem ukrycia środków, które nie mogą być przez to zajęte. Podobnie, powołanie się na tajemnicę adwokacką, by nie donosić na klienta również potraktowano jako ukrywanie środków finansowych. To absolutna bzdura zwłaszcza ze względu na to, że z prokuraturą w tej sprawie za wolą mojego klienta współpracuję. Jeżeli prawdą okaże się, że informacje do opinii publicznej pochodzą rzeczywiście z postępowania przygotowawczego i dotyczą czynności podjętych nagle po kilku miesiącach od ujawnienia z woli mojego klienta określonych informacji prokuraturze, to bardzo mocno dźwięczą mi w uszach słowa, które przytaczał prezydent w uzasadnieniu weta, słowa Zofii Romaszewskiej, która powiadała, że żyła już w kraju, w którym prokuratorowi generalnemu wolno wszystko i ja te słowa traktuję dzisiaj z znacznie większą powagą jak wówczas je odebrałem. Przecież, proszę zobaczyć, jeżeli w tych warunkach upadnie niezawisłość i niezależność sądów, to nastąpi koniec bezpieczeństwa obywateli przed dyskrecjonalną wolą organów ścigania. Wiem jak pracuję i jak wysokie standardy profesjonalne, staranność o dochowanie legalności mojego działania w walczeniu o interes moich mocodawców z ogromnym wysiłkiem i zaangażowaniem, do samego końca. Nie jestem też poślednim karnistą, zdarza się, że uczę prokuratorów i sędziów, i wiem, że w tych aktach postępowania przygotowawczego nie ma żadnego materiału, żeby postawić mi jakiekolwiek zarzuty. Samo insynuowanie mi, że tego rodzaju zarzuty mogą być formułowanie, muszę odebrać jako próbę dyskredytacji prezydenta za pośrednictwem obniżania mojej wiarygodności naukowej, zawodowej.

Fot. TVP Info