Niemiecki reset w stosunkach z Polską, zapowiadany w tekście GW o wizycie Merkel (jeśli się potwierdzi) i wstrzemięźliwy ton komentarza Die Welt (jeśli pójdą za tym inne), ostateczny przyjazd wojsk amerykańskich i (bez wnikania w szczegóły) oceny agencji ratingowych. Do tego jeszcze prawie tygodniowy, rozpoczynający się w poniedziałek pobyt prezydenta Dudy w Izraelu. W rzeczywistości przebieg sejmowego protestu, przy całej swojej politycznej gwałtowności, może mieć w nadchodzących tygodniach mniejsze znaczenie niż te cztery zewnętrzne zdarzenia. Jaka izolacja w UE i NATO po eliminacji TK? Jaki wpływ “nielegalnego budżetu” na zachowania instytucji finansowych? Jaki wzrost ksenofobii z serdecznie przyjmowanym w Izraelu Andrzejem Dudą?

Wojska amerykańskie w Polsce, bez względu na to kto i kiedy to przesądził, bo wiadomo o tym było na długo przed nastaniem PiS, z pewnością są silnym argumentem obozu władzy w sprawach bezpieczeństwa. Skoro i Misiewicz z Macierewiczem i dobierającym zastawę stołową zachodnim partnerom jego zastępcą, przyjazdu nie powstrzymali, to chyba nie musi być najgorzej z postrzeganiem polskiego MON jako partnera. Choć też może być bardzo dobrze z Polską, że nawet oni nie podważają wiary w polską stabilność polityczną i także psychiczną.

Jeżeli się potwierdzą doniesienia Gazety Wyborczej o rządzie niemieckim szukającym jakiegoś klucza do władzy PiS to może, choć nie musi, oznaczać to złagodzenie kursu Komisji Europejskiej. Co prawda do działalności przemożnej kanclerz z CDU dojdzie jednak debiut widowiskowych, choć mniej władnych nowych: szefa niemieckiego MSZ Schulza i prezydenta RFN Steinmeiera. Zwłaszcza ten pierwszy ma bezkompromisowy wobec polskiej większości sejmowej stosunek, ale o polityce w Europie decyduje kanclerz, a nie jej spadający w okolice rekordowo niskich 20% socjaldemokratyczny koalicjant.

W ogóle, w tym roku, z wyborami we Francji, Niemczech i Holandii oraz Brexitem i inauguracją Trumpa, do Polski nikt nie będzie miał głowy, o czym opozycja mogłaby wiedzieć.

Do tego prawie tygodniowy pobyt prezydenta Dudy w Izraelu, który dostarczy mnóstwo serdecznych dla prezydenta kontekstów, zwłaszcza tych symbolicznych, spodziewanych zwłaszcza z Szewachem Weissem.

Tak, szczegóły ocen agencji ratingowych nie są dla PiS w ogóle pochlebne. Utrzymanie ocen polega na tym, że nic z fundamentów gospodarczych jeszcze nie zepsuto, a nie dlatego, że coś dobrego się wydarzyło. Ale na potrzeby domowej polityki sygnał jest prosty: opozycja mówi o katastrofie i o nielegalnym budżecie, a czołowe agencje ratingowe utrzymują oceny.

Na marginesie, całkiem inspirująca jest ewolucja języka publicznej telewizji, bo nagle agencje, z prywatnych firm awansowały do miana szanowanych instytucji, a niemieckie media po jednym tekście Die Welt wskoczyły do grona wiarygodnych informatorów.

Sądząc po niedzielnych programach publicystycznych, opozycja jest w nielada kłopocie. To musi nie być miłe doświadczenie zapaść w pamięć obserwatorów z powodu, że nie ma się niczego ciekawego do powiedzenia. Recytowane bez mrugnięcia okiem i większego zrozumienia, jak inwokacja Pana Tadeusza przez ucznia likwidowanego gimnazjum, dyrdymały posła Grabca, posłanki Rosy i innych, nie tylko nie wytrzymują konfrontacji z prostymi przekazami PiS, ale i zderzenia z rzeczywistością. Rozprawiali się z nimi od niechcenia i bez większego trudu wicemarszałek Bielan i inni przedstawiciele PiS jak Ryszard Czarnecki, Małgorzata Sadurska i w roli wspomagającej, lecz nie do przecenienia Michał Rachoń z TVP Info.

Opozycja w euforii sympatii swoich sympatyków w mediach społecznościowych nie zadaje sobie trudu na dokonanie głębszej analizy i zaproponowanie Polakom czegoś więcej niż to co było i przekazy, które wszyscy znają na pamięć. Nawet by wpaść na to, by złożyć podpisany przez 30 posłów wniosek o reasumpcję głosowań w sali kolumnowej, na piśmie w gabinecie marszałka Sejmu, tego samego wieczora, na co celnie zwróciła uwagę w TVP Info Małgorzata Sadurska.

Zręczne amerykańskie powiedzenie o potrzebie wymyślenia się na nowo nigdy nie było bardziej aktualne.

fot. Andrzej Hrechorowicz/ KPRP