PiS chce uniknąć pata przy wyborze nowego prezesa Trybunału po 19 grudnia. Dlatego ostatnia ustawa ws. TK, czyli przepisy wprowadzające – które ustanawiają specjalny tryb wyboru następcy Andrzeja Rzeplińskiego – nie definiują liczby sędziów wymaganej do podjęcia przez Zgromadzenie Ogólne uchwały ws. kandydatów na prezesa TK. W ten sposób „starsi” sędziowie nie będą w stanie zablokować obrad ZO, a co z tym idzie – uniemożliwić wyboru kandydatów.
Po odejściu Rzeplińskiego mogłoby bowiem dojść do sytuacji, w której część sędziów TK nie bierze udziału w Zgromadzeniu Ogólnym. Do podobnej sytuacji doszło kilka tygodni temu, kiedy – m.in. właśnie z powodu nieobecności trójki sędziów TK, wybranych już w tej kadencji Sejmu – ZO nie było w stanie wybrać kandydatów. Argument mógłby być taki: nie bierzemy udziału, bo do Zgromadzenia Ogólnego zostali dopuszczeni sędziowie wybrani niezgodnie z prawem, tzw. dublerzy. W konsekwencji nie byłoby kworum, a Trybunałem przez dłuższy czas kierowałby sędzia p.o. prezesa.
Ustawa o organizacji i trybie postępowania przed TK mówi co prawda, że kworum to 2/3 liczby sędziów TK – czyli 10 sędziów – ale przepisy wprowadzające przewidują, że w przypadku m.in. nieprzedstawienia prezydentowi kandydatów na prezesa TK stosuje się specjalny tryb wyboru. Te „nadzwyczajne” przepisy nie definiują już kworum – mówią tylko, że ZO przedstawia kandydatów na nowego prezesa Trybunału, którzy w głosowaniu uzyskali co najmniej 5 głosów – choć może być ich mniej. De facto wystarczy 6 sędziów, bo kandydatów musi być co najmniej dwóch.
Specjalny tryb wyboru zostanie zastosowany, ponieważ Zgromadzenie Ogólne do czasu wejścia nowej ustawy nie będzie w stanie skutecznie wybrać kandydatów na nowego prezesa Trybunału. Mówiąc inaczej: do wyboru następcy Rzeplińskiego na stanowisku prezesa Trybunału dojdzie dopiero po 19 grudnia, ale na podstawie przepisów wprowadzających dwie ustawy o TK – czyli specjalnego, nadzwyczajnego trybu. Kworum może zostać jeszcze dopisane, ale w trakcie posiedzenia komisji tego nie zrobiono.
PiS wprost zapisało w ustawie, że uruchomienie procedury określonej w art. 21 – czyli wspomnianego specjalnego trybu – powoduje, że nie stosuje się art. 8 – który mówi o kworum – i art. 11 ust. 3-15 ustawy o organizacji i trybie postępowania przed TK, który mówi o „normalnej” procedurze wyboru prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Brak zapisu dot. kworum w przepisach przejściowych jest sprzeczny z ustawą o organizacji i trybie postępowania przed TK – która mówi, że ZO jest ważne, kiedy bierze w nim udział co najmniej 10 sędziów – choć PiS w ten sposób zwiększa szanse na szybki wybór nowego prezesa Trybunału.
Nie jest natomiast jasne, czy część sędziów uzna w ogóle p.o. prezesa Trybunału. Polski sąd konstytucyjny ma bowiem wiceprezesa – jest nim Stanisław Biernat, któremu kadencja kończy się dopiero w czerwcu – i to on, przynajmniej według Andrzeja Rzeplińskiego, pokieruje pracami TK. – To czyni konstytucja. Z mocy Konstytucji, wiceprezes zastępuje, gdy nie ma prezesa – mówił Rzepliński w TVN24. Na ten problem zwraca uwagę także Ludwik Dorn w ostatniej „Polityce” – według niego, by p.o. prezesa mógł funkcjonować, musi zostać uznany nie tyle przez większość sędziów, co przez kierownictwo biura Trybunału. Po 19 grudnia może więc rozpocząć się nowy etap sporu o TK.
Fot. TK/Bartłomiej Cacko