Konwencja programowa nie będzie dla Platformy Obywatelskiej nowym początkiem, ani zastrzykiem nowych, świeżych pomysłów. A takimi miała być. Nie pokazała Platformy jako partii, która może unieść ambicje bycia wiodącą siłą opozycji. Platforma nie jest też już drużyną, którą była kiedyś, pomimo silnej przecież wewnętrznej rywalizacji. Pierwsze rzędy na konwencji PO nie wyglądały na takie, które dobrze się czują siedząc obok siebie. Zresztą Platforma w ogóle nie wyglądała na taką, w której politycy się jeszcze lubią.
Wygląda natomiast na taką, gdzie każdy ma w PO do każdego o coś pretensje i nawet robienie dobrej miny nie za bardzo wychodzi, co widać było po wystąpieniu Ewy Kopacz, kiedy do oklasków wstał tylko Tomasz Siemoniak, a reszta dołączyła po dłuższej chwili, gdy już zaczęło to wyglądać niezręcznie.
Platformie udało się zdominować dzień, ale nie do końca wiadomo co jest pomysłem Platformy na siebie. Postulaty likwidacji IPN i CBA, które się medialnie przebiły jako główny przekaz, zostały złośliwie skomentowane jako przygotowane, żeby załatwić problemy Lecha Wałęsy i prezydentów miast i marszałków województw z PO. Ale czy to postulaty, które porwą wyborców? Ciekawe były przeprosiny Schetyny za zły styl PO i słowa Kopacz o moralnej opozycji, ale to była wyraźna kontra do wizji Schetyny „opozycji totalnej”. Kopacz w ogóle wydawała się odrobinę cieplej przyjęta przez partyjne doły.
Sala była pełna tylko podczas przemówień Grzegorza Schetyny i Lecha Wałęsy. Potem większe grupy działaczy spędzały już czas przed halą na papierosie lub w restauracji. Znikomym zainteresowaniem cieszyły się też panele dyskusyjne. Większość polityków, a nawet prelegentów, była na nie spóźniona. A po rozpoczęciu, brało w nich udział nie więcej niż kilkadziesiąt osób. Zresztą, zaraz po pierwszej części, czyli przemówieniach polityków, spod gdańskiego EXPO od razu zaczęły odjeżdżać taksówki i autokary. Większość działaczy nie była zainteresowana panelami dyskusyjnymi, nie mówiąc już o przyjęciu deklaracji. Zostali tylko delegaci, którzy musieli głosować.
Nowym trickiem wizerunkowym była obecność charyzmatycznej żony lidera – Kaliny Schetyny, ale już nie zadbano o to, by stanęła obok męża na scenie po jego wystąpieniu, co byłoby w przypadku szefa PO w końcu jakimś cieplejszym i uczłowieczającym obrazkiem.
Wydaje się, że Platforma po raz kolejny nie była do końca gotowa na konwencję. Początkowo mówiło się, że w Gdańsku poznamy pełen program. Ostatecznie skończyło się na ogólnych tezach, z których konkretem wyróżniała się likwidacja IPN i CBA oraz zespół antymacierewiczowski. Serię spotkań w regionach zakończyła konwencja, która jednocześnie ma być początkiem kolejnych dyskusji w całej Polsce. Mało prawdopodobne, aby Platformie udało się przez trzy lata do wyborów podtrzymać zainteresowanie programem i budować wokół niego wewnątrzpartyjną wspólnotę, bo nawet o towarzyskiej wspólnocie w przypadku PO trudno już mówić.