Kwadrans przed rozpoczęciem manifestacji tłum gęstnieje. Gdzieś w tle słychać piosenkę Big Cyca o Antonim Macierewiczu, a tematyka skandowanych haseł gładko przechodzi z misiewiczów w aborcję. Atmosfera jest piknikowa. Wygląda to trochę, jak spotkanie dobrych znajomych, którzy postanowili spędzić razem popołudnie.
Spór o dokładną liczbę uczestników nie ma żadnego znaczenia. To jasne, że KOD jest w stanie przyciągnąć wierne grono zwolenników, ale nie potrafi też zachęcić do manifestacji nowych. Średnia wieku protestujących jest naprawdę wysoka. Więcej młodych osób widuje się na urodzinach Radia Maryja. Członkowie KOD nie są też jednak, jakby chciał tego PiS, ludźmi „w futrach z norek” czy grupą „oderwanych od koryta”. Nie jest też złowrogo, jak pokazują, to Wiadomości. Wręcz przeciwnie rzadko widuje się manifestacje pełne tak serdecznych ludzi. Oczywiście pojawiają się też czasem chamskie transparenty czy głupie przyśpiewki, ale atmosfera na KOD-zie jest momentami wręcz mdła. Nic dziwnego, że brakuje młodych. Większości mogłaby się tam zwyczajnie zanudzić.
Koncentrowanie swojej działalności na oprotestowywaniu kolejnych poczynań PiSu ma mnóstwo ograniczeń. Z każdą manifestacją coraz bardziej je widać. Wszyscy uczestnicy nie lubią PiSu, robią sobie selfie i są przeciw. I co dalej? Tego właśnie nie wiadomo. Bo KOD nie stara się sformułować żadnego pozytywnego programu. Niczego nawet na kształt postulatów, które wykraczałyby poza ramy prostej polityki. Organizatorzy twierdzą, że protest był bardzo udany. Po raz kolejny udało się udowodnić, że da się zrobić dużą antyrządową manifestację. Tyle że widać już też, że niewiele więcej. Wiemy już doskonale czego KODowcy nie chcą, ale wciąż nie wiemy czego chcą. Przede wszystkim czy czegoś więcej niż odsunięcie PiS od władzy.
Po manifestacji Mateusz Kijowski mówił w Polsat News, że podstawową działalnością KOD nie są marsze, bo od: „samego maszerowania nic się nie zmienia.” Pytanie, co jest tą podstawową działalnością? We wspomnianej rozmowie Kijowski stwierdził, że chodzi o rozmowy i zmienianie myślenia ludzi. Tylko, że KOD nie nadał dyskusji w Polsce żadnego nowego wymiaru. Nikt z KODu nie stworzył w swojej publicystyce pojęcia, które wnosiłyby coś nowego do debaty o Polsce. KOD to głównie manifestacje, których przekaz adresowany jest do przekonanych. Liczba uczestników zależy tylko do stopnia mobilizacji wciąż tej samej grupy. Jeśli coś może ją powiększyć to nie KOD, bo nie proponuje nic własnego, tylko PiS. Bo jeśli rządowi uda się zrobić, coś co w danym miesiącu wyjątkowo zirytuje ludzi, to i manifestacja KOD będzie liczna. Organizacja nie proponuje przecież niczego poza protestem.
I oczywiście na tym można poprzestać. Każdy ma prawo protestować i jeśli nie ma większych potrzeb, to jego aktywność może się zakończyć. Tyle tylko, że uczestnicy manifestacji bardzo chętnie powoływali się na Komitet Obrony Robotników i Solidarność. „Nikt nam Polski nie zaorze wzorujemy się na KORze” – skandowano kilkakrotnie. Tymczasem takie porównania, które prowokują sami KODowcy są dla nich samych mordercze. Bo jeśli jakaś grupa tak jasno odwołuje się do spuścizny Komitetu Obrony Robotników, to trzeba zapytać na czym właściwie, to wzorowanie się polega? Przede wszystkim działacze KORu narażali się swoją działalnością na szykany, aresztowania, utratę pracy, a nawet zdrowia. Jedyne, co obecnie ryzykują działacze KODu to stracony weekend. Ujmując sprawę najprościej: działalność KORu polegała na pomocy osobom represjonowanym. Na przykład na organizowaniu wsparcia i pieniędzy dla tych, którzy stracili pracę. Więc jeśli członkowie KODu uważają, że obecnie w Polsce są ludzie, którym władza utrudnia życie i wzorują się na KOR, to co zrobiono, by pomóc tym osobom? Jeśli na manifestacji KOD słyszymy o nauczycielach, którzy zaraz stracą pracę, to czy w KODzie toczy się chociaż debata, jak ułatwić im odnalezienie się na rynku? Jeśli zjada nas w Polsce fala nacjonalizmu, to co realnie robi KOD, by jej się przeciwstawić? Jakie właściwie wzorce jej przeciwstawia.
Komitet Obrony Demokracji dość śmiało i chętnie odwołuje się też do Solidarności. Ale czy ktoś w KODzie usiadł do stworzenia czegoś na wzór 21 postulatów pod którymi podpisaliby się uczestnicy? Przy okazji ich wypracowywania stworzono by narzędzie do oddziaływania na politykę. Skoro na manifestacjach pojawiają się liderzy i członkowie różnych partii opozycyjnych, to KOD mógłby zacząć wymuszać na nich pewne deklaracje odnośnie tego, jak może wyglądać przyszła władza. Bo naprawdę, wbrew nazwie, problem misiewiczów o którym tyle mówiono na ostatniej manifestacji nie jest tylko problemem PiSu.
Wraz z rozchodzeniem się kolejnych manifestacji idea KOD się rozmywa. Możliwości organizacyjne są całkiem spore, ale niewiele z nich wynika. W dodatku Komitet Obrony Demokracji stracił już efekt nowości i brakuje mu świeżych pomysłów na działanie. Bycie ponadpartyjnym antypisem, to pomysł który pozwala na przetrwanie w polskiej przestrzeni publicznej. Jeśli to jest celem Mateusza Kijowskiego, to rzeczywiście może się cieszyć. Jeśli jednak chce czegoś więcej, to już czas byśmy dowiedzieli się czego. Bo obecnie dorobek KODu jest tak duży, że jeśli zmieni się władza, to nie zostanie z niego nic pozytywnego.
fot. 300POLITYKA