PiS – przede wszystkim dzięki zaangażowaniu Jarosława Kaczyńskiego – zdefiniowało jednoznacznie znaczenie wyborów 6 marca. Ma to być sygnał, czy Polska popiera “dobrą zmianę”. Po drugiej stronie barykady spójności jest dużo mniej, zwłaszcza na poziomie ogólnokrajowym. Jednak w terenie – jak mówią nam ludowcy – PO i Nowoczesna zaangażowały swoje struktury na rzecz Bagińskiego. Liderzy opozycji zachęcają do głosowania na Bagińskiego, ale różni ich podejście do znaczenia tych wyborów.

PSL powiększa znaczenie wyborów, dążąc do polaryzacji sceny na dwa obozy: PiS kontra kandydat ludowców z poparciem zjednoczonej opozycji. Liderzy PO i Nowoczesnej dążą do zmniejszenia znaczenia niedzielnych wyborów. PiS podwyższyło oczekiwania bardzo mocno – i dzięki temu wszystko poza totalnym zwycięstwem Anders może być przedstawiane przez opozycją jako częściowy sukces. PSL poniosło też główny ciężar tej kampanii, ale w przeciwieństwie do wielu poprzednich wyborów tego typu kandydat opozycji rzeczywiście był jeden. I PSL miało spójną kampanię: Bagiński to “swojak”, który rowerem objeżdża okręg. Jego przeciwniczką jest kandydatka, która nie zna regionu i została “przywieziona w teczce”.

To nasza kraina – Mieczysław Bagiński

"To nasza kraina" – tak właśnie nazywa się mój najnowszy spot reklamowy. Kręciliśmy go w całym regionie, od samej północy, aż po południowe granice naszego okręgu. Jestem kandydatem stąd i zawsze będę miał czas na sprawy lokalne. Bo nie ma nic ważniejszego niż nasza Mała Ojczyzna. Spot zawiera również najważniejsze punkty mojego programu. Senator to funkcja dla osoby rozsądnej i odpowiedzialnej. Uważam, że w takich wyborach powinniśmy pokazać, że zależy nam na rozwoju naszego regionu i zależy na tym, żeby w Senacie znalazła się osoba, która rozumie i zna nasze sprawy. A ja Was nie zawiodę. Zawsze będę do dyspozycji, niezależnie od poglądów i barw politycznych.

Posted by Mieczysław Bagiński do Senatu on Friday, 4 March 2016

PSL stawiało też na mocny przekaz negatywny: PiS nie tylko kłamie, ale chce sprawdzić do Polski islamskich imigrantów. To ma trafić do prawicowych wyborców na Podlasiu. W ostatnich dniach dużo mówiło się też o tym, że Anna Maria Anders zrezygnowała z udziału w debacie wyborczej kandydatów w TVP Białystok.

Bagiński ma jednak przed sobą bardzo trudne zadanie. Wybory uzupełniające były w poprzedniej kadencji pasmem sukcesów PiS. Seria wyborów senackich okazała się zapowiedzią ogólnokrajowego sukcesu prawicy. W 6 wyborach do Senatu PiS tryumfował 6 razy. To była kombinacja mocnego zaangażowania PiS, dobrych kandydatów i słabości oraz podziałów wśród konkurencji.

W kwietniu 2013 w Rybniku Bolesław Piecha pokonał kandydatów opozycji, zdobywając mandat w trudnym dla PiS okręgu (przy frekwencji 11,4%). Kilka miesięcy później, Zdzisław Pupa zmiażdżył kandydatów SP i PO na Podkarpaciu w okręgu 55. Dostał 60%, drugi Mariusz Kawa miał zaledwie 21%. To wszystko przy frekwencji 15,8%.

Rok później, 7 września 2014 PiS wygrał trzy wybory uzupełniające w okręgach 47, 73 i 82. W okręgu 47 Maria Koc zdobyła 58%, w okręgu 73 Izabela Kloc miała 48%. W okręgu 82 Jarosław Rusiecki miał 37%, a kandydat PSL – 35%. To było jedno z najmniejszych zwycięstw PiS w całej serii. Frekwencja wynosiła odpowiednio 6,6% , 9,4% i 7,3%

I wreszcie 8 lutego 2015 w okręgu 75 Czesław Ryszka zdobył 56% przy frekwencji 7,3%. To były ostatnie wybory uzupełniające w poprzedniej kadencji. PiS zawsze stosował podobny schemat: zaangażowanie liderów, wyjazdowe posiedzenia klubu, nacisk na mobilizację rdzeniowych wyborców. Okręg – jak pisaliśmy wcześniej – sprzyja prawicy, chociaż w ostatnich wyborach PiS nie przekroczyło tu 50%.

bagiński1

Być może dlatego w ostatni dzień przed wyborczym weekendem na Podlasiu, właściwie już tylko PSL zdaje się wierzyć w zwycięstwo w wyborach uzupełniających do Senatu kandydata “zjednoczonej opozycji”, Mieczysława Bagińskiego. Na ostatniej prostej przed 6 marca liderzy PO i Nowoczesnej otwarcie zaczęli zapowiadać zwycięstwo Anny Marii Anders i bagatelizując bój o miejsce w Senacie. To przygotowanie gruntu, które ma sprawić, że PiS będzie miał utrudnione zadanie przy odmalowywaniu sukcesu Anders jako ogólnokrajowego sygnału wparcia dla “dobrej zmiany”.

Jarosław Kaczyński – podczas licznych wizyt na Podlasiu w ostatnich tygodniach – jako pierwszy zdefiniował wybory uzupełniające do Senatu jako swoisty plebiscyt, mający stanowić potwierdzenie tego, czy Polacy potwierdzają wybór “dobrej zmiany”, czy też nie. PiS w kampanię na Podlasiu zaangażował niemal całą partyjno-rządową machinę, podczas gdy liderzy PO i Nowoczesnej całkowicie się wycofali. Ciężar odpowiedzialności za wyborczy wynik wzięli ludowcy – przede wszystkim lider tej partii Władysław Kosiniak-Kamysz – i Piotr Zgorzelski, który odpowiada za lokalne zaangażowanie struktur w regionie.

Jak mówił dziś w Sejmie prezes PSL:

“Prawdziwa dobra zmiana jest możliwa. Jest możliwa na Podlasiu. Mieczysław Bagiński jest swojakiem, jest autentyczny, mówi prostym językiem, ale takim, który trafia do serca. Zna ten region jak nikt inny. Nie potrzebuje całego rządu, by go oprowadził po każdym zakamarku Podlasia, nie potrzebuje przewodników po swoim regionie. Te wybory są ważne. Nie tylko dla regionu. Ten jeden mandat reprezentuje cały region. Ale te wybory również są ważne w ujęciu ogólnokrajowym. Mamy szansę pokazać, że te zmiany, które dotykają Polaków, Polski, prawie we wszystkich dziedzinach, fatalne zmiany, wymagają reakcji autentycznego człowieka, z regionu, z Polski lokalnej, który ma odwagę, doświadczenie regionalne”

Przekaz lidera PSL rozmija się z tym, co starają się narzucić politycy PO w ostatnich dniach. Michał Kamiński w rozmowie z 300POLITYKĄ na antenie Polskiego Radia RDC mówił wczoraj: „Łomża jest jednym z najbardziej prawicowych okręgów w Polsce, tam Jarosław Kaczyński zdobył w wyborach prezydenckich w 2010 r. ponad 60% głosów (…) Trzymam kciuki za Mieczysława Bagińskiego, ale nie oszukujmy się, że ten okręg jest łatwy dla Platformy. Spindoktorzy PiS próbują narzucić to, że wynik w Łomży coś będzie znaczył, o czymś świadczył. Nie będzie znaczył dokładnie nic. To tak, jakby powiedzieć, że formę Barcelony sprawdzimy w meczu z Izolatorem Boguchwała.”

Tomasz Siemoniak z kolei mówił w piątek w rozmowie z RMF FM: „Jarosław Kaczyński dwoi się i troi, bo kandydatka, która została tam desygnowana przez PiS nie ma nic wspólnego z tym terenem. Natomiast jest to teren, w którym zawsze PiS wygrywał wybory do Senatu, więc to nie jest taki prawdziwy plebiscyt. Wyraźnie widać tę myśl Jarosława Kaczyńskiego, żeby z hipotetycznego zwycięstwa na Podlasiu uczynić jakiś taki wielki test poparcia. A tymczasem, gdyby tego rodzaju wybory do Senatu odbywały się w okręgu wałbrzyskim to zdecydowanie by wygrał kandydat Platformy. Po prostu Polska ma swoją geografię polityczną”

Ryszard Petru zaś, pytany przez Bogdana Rymanowskiego w „Jeden na Jeden”, dlaczego nie pojechał na Podlasie wspierać kandydata opozycji w wyborach uzupełniających do Senatu (w przeciwieństwie do Schetyny i Kosiniaka-Kamysza), tłumaczył: „Wtedy, gdy oni tam byli, miałem inne, ważniejsze rzeczy w Warszawie. Ale ważne, żeby opozycja była razem w tym przypadku, żeby wyborów nie wygrało PiS. Do wielu innych miejsc oprócz Podlasia nie mogłem ostatnio jechać, miałem kontuzję”

fot. PiS