Głównym tematem dyskusji na zarządzie PO – który odbył się bez premier Kopacz – było zatwierdzenie kalendarza wyborczego oraz kwestia in vitro. Zgodnie z przedstawionymi wyliczeniami, 6 senatorów PO może zagłosować przeciwko in vitro. Pierwszy z terminów dotyczący list to 23 lipca – wtedy władze regionów mają poznać rekomendacje od struktur w terenie. Do 31 lipca wszystkie regiony w PO mają przedstawić gotowe listy. Ostatecznie ma je zatwierdzić Zarząd i Rada Krajowa 6 sierpnia. Na zarządzie nie było mowy o tzw. „parytecie wieku” przy układaniu list, o którym mówiła premier Kopacz na konwencji 20 czerwca.
Drugim omawianym na Zarządzie tematem było in vitro, które będzie w piątek głosowane w Senacie. W czwartek senacka komisja zdrowia ponownie odrzuciła projekt rządowy. Dyskusja o in vitro była krótka i miała „taktyczny” charakter. Jak spodziewają się politycy PO, losy in vitro w Senacie nie są w żaden sposób zagrożone. Zgodnie z przedstawionymi wyliczeniami, maksymalnie 6 senatorów może sprzeciwić się rządowemu projektowi, 4 będzie najprawdopodobniej nieobecnych. Klub – po odejściu senatora Kopcia – liczy 60 osób.
W ostatnich kilkunastu godzinach do gry wokół in vitro włączył się ponownie prezydent Komorowski, który w Berlinie powiedział: „Jestem pełen dobrej woli, jeśli chodzi o możliwość podpisania ustawy o in vitro, ale warunkiem jest jej konstytucyjność”.
Jak relacjonuje nam jeden z senatorów PO, konserwatywna frakcja Platformy w senackim klubie ma jednak poczucie, że jest to dużo ważniejsze głosowanie, niż to o konwencji antyprzemocowej na początku marca. Wtedy 4 senatorów PO zagłosowało przeciwko, 1 senator wstrzymał się od głosu, 11 nie głosowało.
Fot. 300POLITYKA