Hasło prezydenta Komorowskiego to „Wybierz zgodę i bezpieczeństwo”, ale w trakcie trzydniowej podróży Bronkobusem po południowo-zachodniej Polsce prezydent mówi bardziej: „Nie ma bezpieczeństwa Polski, bez wewnętrznej, politycznej zgody”. Prezydent podkreśla, że to wniosek z doświadczeń historycznych tego regionu Europy. Na mniej niż dwa tygodnie przed wyborami, Komorowski wraca do przekazu dotyczącego bezpieczeństwa jako centralnego w swojej kampanii. Dymisja Grabarczyka nie wpływa na ten plan: „Robimy swoje” – to mantra powtarzana przez sztabowców prezydenta. I dlatego nie ma wcale żadnej pewności, że w ostatnim etapie kampanii sztab zaatakuje Dudę, o czym pisała „Rz”. Niektórzy sztabowcy prezydenta są bardzo sceptyczni, czy takie działanie przyniesie jakikolwiek pozytywny efekt.
Zarówno w debacie o sprawach zagranicznych we Wrocławiu, jak i w czwartkowym spotkaniu z sympatykami na nadbrzeżu Odry w Szczecinie – wszędzie w ostatnich dniach pojawia się ta właśnie modyfikacja głównego hasła kampanii, polegająca na ściślejszym powiązaniu „zgody”z „e bezpieczeństwem” Jego dodatkowym elementem jest ostrzeżenie przed politycznym ekstermizmem. Tu główną rolę spełniają korwinowcy, którzy w ostatnich trzech dniach pojawiali się niemal na każdym spotkaniu prezydenta, niezależnie od tego czy to był wiec, jak w czwartek w Stargardzie, czy wizyta w lokalnym browarze w Oławie. Prezydent zrównuje PiS i Korwina. „Gdy wygra mój konkurent, tacy ludzie bedą wchodzić do Pałacu i budować opinię o Polsce na zewnątrz” – mówił o skandujących „WSI, WSI” zwolennikach JKM w Stargardzie, gdzie zwolennicy prezydenta krzyczących „Bronek! Bronek” zagłuszyli korwinistów. „Niebezpieczny świat” o którym w ostatnich dniach wspominał prezydent sprawia też, że „nie stać Polski na eksperymenty” – o tym też w najbliższych dniach usłyszymy zapewne wielokrotnie.
Wieców na rynkach jest teraz zdecydowanie mniej niż na początku kampanii. W ciągu trzech dni były tylko dwa spotkania w tym formacie, podobnie jak dwie debaty z cyklu „Dialog o Polsce” – jedna o polityce prorodzinnej, druga o zagranicznej. Prezydent odwiedza takie miejsca jak fabryki Toyoty w Wałbrzychu, gdzie powiedział o „tekturowej logice” konkurencji, która podważa realny rozwój Polski w ostatnich latach. Emocji politycznych jest więcej, prezydent w dużo bardziej wyrazisty sposób atakuje i próbuje definiować politycznych konkurentów, a w zasadzie konkurenta. Pytanie na ile efektywnie w ostatnich dniach kampanii sztab będzie w stanie wygrywać codzienną „bitwę o przekaz” w godzinach 19-20.
Najbliższe trzy dni, od 1 do 3 maja są formalnie wypełnione wydarzeniami tylko w formacie prezydenckim, a nie kampanijnym. Ale na 10 dni przed wyborami nie da się tego jasno rozgraniczyć. To przecież kotylion – logo kampanii – nierozerwalnie związany jest z początkiem maja. W piątek prezydent wygłosi w Pałacu Prezydenckim oświadczenie w 11 rocznicę wejścia Polski do UE. W sobotę 2 maja wręczy nominacje generalskie i oficerskie, 3 maja wygłosi przemówienia na Placu Piłsudskiego. To wszystko wydarzenia, w których będzie mógł akcentować główny przekaz kampanii: polityczny konsensu to niezbędny warunek zapewnienia Polakom bezpieczeństwa. Dymisja ministra Grabarczyka nie wpływa na ten plan, prezydent nie skomentował jej politycznie na trasie Bronkobusa, poza lakoniczną uwagą, że podpisze ją jak najszybciej będzie to możliwe.
4 maja odbędzie się pogrzeb Władysława Bartoszewskiego. Później pozostaje tylko 4 dni efektywnej kampanii, łącznie z debatą TVP 5 maja. 7-8 maja prezydent weźmie udział na Pomorzu w obchodach 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej. I wtedy przekaz o „zgodzie będącej warunkiem bezpieczeństwa” pasuje idealnie. Kampanijne i prezydenckie wydarzenia będą się wzajemnie wzmacniać w ostatnich, kluczowych godzinach przed I turą. I dlatego rozstrzygnięcie wyborów już 10 maja, w sytuacji w których notowania prezydenta nadal utrzymują się na poziomie 42% jest cały czas możliwe. Takie jest przynajmniej podejście sztabu Komorowskiego.
Fot sztab PBK