Hillary Clinton oficjalnie ogłosiła swój start w prezydenckich prawyborach Partii Demokratycznej. Choć na tę chwilę czekali nie tylko zniecierpliwieni dziennikarze polityczni, obeszło się bez wielkiej sceny, konfetti, balonów i politycznej pompy. W mediach społecznościowych pojawił się zamiast tego trochę ponaddwuminutowy prosty klip, który choć mocno opóźniony (pojawił się kilka godzin po zapowiadanym wcześniej czasie), natychmiast wywołał pochwały. Choć do końca prawyborów partyjnych jeszcze wiele miesięcy, oficjalnie przecież rozpoczną się w styczniu 2016 roku, to jednak mało kto dziś wątpi, by była sekretarz stanu miała problemy ze zdobyciem nominacji własnej partii. W 2016 nie będzie powtórki 2008 roku?
Partia Republikańska cierpi na nadmiar opcji – republikanie mogą przebierać w szerokim wachlarzu polityków w odpowiednim wieku (czyli pomiędzy 40- a 60-letnimi), o różnym natężeniu konserwatyzmu i różnym stosunku do politycznego mainstreamu. O prawyborach u demokratów można powiedzieć, że to w zasadzie walka o stanowisko wiceprezydenta. Jest Hillary, a za nią długo, długo nic. Nawet zwyczajowy kandydat do nominacji prezydenckiej – wiceprezydent Joe Biden – sam mało poważnie traktuje swój start w wyścigu. Czy Hillary Clinton wyciągnęła wnioski z nieudanej kampanii w 2008 roku i 8 lat później wreszcie zacznie pracę w Gabinecie Owalnym? Początek kampanii, choć z drobnym potknięciem, zapowiada, że ludzie Hillary przemyśleli podejście, i pokażą światu nową panią polityk, Hillary 2.0.
Choć będzie to największy wyborczy news (pewnie do oficjalnego zgłoszenia swojej kandydatury przez Jeba Busha) do tej pory, to sztab Hillary postanowił wystartować kameralnie, żeby nie powiedzieć dyskretnie – post na Facebooku, wideo na Youtube’ie i kilka tweetów. A teraz Clinton rusza do ważnych stanów na wyborczej mapie – Iowa, New Hampshire, Karolina Południowa, Nevada. Jak ważne są te stany? To w Iowa na początku 2008 roku prawybory partyjne wygrał Barack Obama i jego kampania nabrała wiatru w żagle.
Sam klip robi świetne wrażenie – prostotą i przemyślanym przekazem. Każda osoba i każda para, które pojawiły się w wideo, zostały tak dobrane, by odhaczyć wszystkie najważniejsze hasła bliskie sercom demokratycznych wyborców. Dziennikarze, którzy zniesmaczeni opóźnieniem zaczęli w mediach społecznościowych szydzić z kampanii Hillary, natychmiast jej wszystko wybaczyli. Tym bardziej, że Clinton kończy klip dość zaskakującą dla niej pokorną nutą i mówi: – Ruszam w trasę, by zasłużyć na wasze głosy.
Wraz z klipem zaprezentowano nowe logo wyborcze. Warto zwrócić uwagę, że hasło to Hillary for America, a nie Hillary for President.
Ale po tym początku bez widocznych fajerwerków ma ruszyć prawdziwa machina wyborcza i intensywna zbiórka pieniędzy. Jeden z doradców Hillary Clinton powiedział serwisowi Daily Beast, że w ciągu jednego tygodnia zamierzają zebrać więcej niż niektórzy republikańscy kandydaci w ciągu całego wyborczego cyklu, ale osoba związana z samym sztabem studziła te szacunki. Nie zmienia to faktu, że kampania 2016 ma wielkie szanse pobić kolejne finansowe rekordy. Sprzyjąjący prawicy bracia Koch mniej lub bardziej oficjalnie zadeklarowali 900 milionów dolarów wsparcia dla kandydatów republikańskich, a niektórzy szacują, że sama Hillary Clinton może zebrać nawet 2.5 miliarda (!) dolarów.
Przez najbliższe dni politycy Partii Demokratycznej będą świętować i publicznie deklarować swoje poparcie dla kandydatury Clinton – doczekali się, nareszcie Hillary ruszyła do boju! I to w nowym, świeżym i zaskakującym stylu. Ale to też oznacza, że kandydatka wystawiła się na ataki ze strony licznych polityków GOP, nie tylko tych z ambicjami prezydenckimi. Ona będzie sama jedna, ich znacząco więcej – owszem, wygląda na to, że nie będzie musiała walczyć z konkurentami z własnej partii, ale republikanie nie będą jej oszczędzać. Dosłownie chwilę po tym, jak w sieci pojawił się klip Hillary, Jeb Bush wysłał swoim zwolennikom maila z zapewnieniem, że razem ją powstrzymają (ją – czyli Hillary Clinton), a Ted Cruz na Youtube’ie opublikował klip będący odpowiedzią na wideo Clinton. Także pozostali politycy GOP, którzy zamierzają ubiegać się o nominację prezydencką swojej partii, natychmiast ruszyli do ataku.
Warto też dodać, że choć w kwietniu 2015 roku sytuacja może wyglądać podobnie jak w 2007 roku, to jednak, gdy była pierwsza dama wtedy ogłosiła swój start w kampanii prezydenckiej, jej główny konkurent i późniejszy zwycięzca wyborów miał 17 % poparcia. Dziś kandydaci, którzy chcą ubiegać się o nominację prezydencką Partii Demokratycznej, notują poparcie w granicach błędu statystycznego, a rozpoznawalność ich nazwisk jest znacznie mniejsza niż było to w przypadku Baracka Obamy 8 lat temu. Na dodatek kandydaturę Clinton poparła znacząca większość senatorów Partii Demokratycznej. Nominacja dla Hillary z dzisiejszej perspektywy wydaje się być pewna.