Bronisław Komorowski na spotkaniu z dziennikarzami w poznańskiej Fundacji Pomocy Wzajemnej „Barka” poinformował, że podpisał ustawę o ratyfikacji konwencji antyprzemocowej. Teraz dokument będzie badany od strony prawnej, ale decyzja ma być podjęta „bez niepotrzebnej zwłoki”. Jak się dowiadujemy, podpisanie konwencji to tylko kwestia czasu.
Jak usłyszeliśmy, spotkanie było planowane z dużym wyprzedzeniem, a twardy kurs Andrzeja Dudy wobec in vitro w tym tygodniu przypadkiem sprawił, że powstał bardzo mocny kontrast między przekazem prezydenta, a poglądami jego głównego konkurenta.
Doradcy prezydenta twierdzą, że podpisanie konwencji przez prezydenta przed 10 maja jest “bardzo prawdopodobne”. Jak zastrzegają, nie ma tu żadnych wątpliwości – prezydent w pełni popiera konwencję i chciał to dziś jasno zadeklarować.
Dlatego zapowiedź zbadania konwencji pod względem zgodności z Konstytucją to rutynowe działanie, które w finale oznacza podpisanie konwencji. Prezydent posłużył się zresztą argumentem, który PiS-owi trudno będzie podważyć: – W 2007 roku wprowadzono do polskiego prawa, podpisany przez Jarosława Kaczyńskiego program operacyjny Kapitał ludzki, gdzie jest w sposób jednoznaczny wprowadzono pojęcie “gender mainstreaming”, co niczym złym nie zaskutkowało.
To nowy element całej dyskusji, który został przygotowany przez sztab Komorowskiego, aby rozbroić główny kontrargument PiS i środowisk prawicowych w tej sprawie.
Decyzja prezydenta – którą musiał podjąć w czasie kampanii – nie musi negatywnie wpłynąć na jego poparcie. Temat konwencji nie dzieli Polaków tak bardzo, jak in vitro, czy – bardziej – związki partnerskie. 89 proc. Polaków – według niedawnego badania IBRiS dla RZ – opowiada się za jej ratyfikacją. 78 proc. wyborców PiS chce ratyfikacji dokumentu jeszcze w tej kadencji.
Ponadto konwencja, po przegłosowaniu ustawy przez parlament, nie budzi większych emocji, a polityczni oponenci Bronisława Komorowskiego bardzo nieśmiało poruszają tę kwestię.
Fot. 300polityka