Stoimy w korku na Zakopiance. Mija pół godziny od spotkania prezydenta Komorowskiego z mieszkańcami Nowego Targu. Wiadomo, że do Krakowa dojedziemy nieco później, niż pierwotnie zakładano, ale mimo to humory w Bronkobusie dopisują.
– Jak się mówi: 300polityka czy „czysta polityka”? – uśmiecha się prezydent, kiedy witamy się na „parterze” Bronkobusa, gdzie siedzi on i najważniejsi ludzie z jego sztabu. Komorowskiego pytamy o protesty w Nowym Targu. Towarzyszący nam Robert Tyszkiewicz mówi o „pierwszym takim wyborczym” spotkaniu. Prezydent dodaje: – Spotkań „prawdziwie wyborczych” było wiele, to także takie spotkania, gdzie są fajerwerki entuzjazmu i radości. Tak było choćby w Starachowicach i Piasecznie. Ale jeśli pan pyta o Nowy Targ… Powiem tak: kto się boi spięć, w ogóle nie powinien kandydować. To są moje kolejne wybory. To dla mnie przyjęcie na klatę rzeczywistości. O protestach głowa państwa mówi krótko: – Odbieram to jako zagranie czysto politycznie.
Oczywiście nie traktujemy tego jako aluzji do naszego portalu.
Bronisław Komorowski mówi nam, że każda awantura w tle wyborczych spotkań jest świetnym dowodem na to, że sztabowcy i on sam postawili na dobre hasło: na poszukiwanie zgody i bezpieczeństwa. – W zasadzie mógłbym tak działającej wobec mnie opozycji podziękować. To będzie zawsze przekonujące dla publiczności i stanowiące ilustrację tego, kto chce być po stronie zgody, a kto po stronie niezgody – twierdzi prezydent. Robert Tyszkiewicz dodaje: – To, co dziś PiS pokazało na rynku w Nowym Targu, to nie była gra fair. Po prostu.
Szef sztabu prezydenta twierdzi, że całą akcją kierowała posłanka Anna Paluch z PiS. – To była książkowa ilustracja tego, że największa partia opozycyjna szuka wyłącznie awantur.
Po tym, jak prezydent długo opowiadał nam o słuszności wyboru jego hasła na kampanię, my pytamy o hasło głównego konkurenta – Andrzeja Dudy. – Prowadzę kampanię na własny rachunek. Nie chcę prowadzić jej w oparciu o krytykę moich kontrkandydatów. Także dlatego, że wszyscy kontrkandydaci prowadzą swoje kampanie właśnie przede wszystkim bazując na krytyce mojej osoby. Ja nie zamierzam się rewanżować – odpowiada Komorowski. Tyszkiewicz ostrzej ocenia hasło Dudy „Przyszłość ma na imię Polska”: – To chyba najbardziej banalne hasło jakie słyszałem. Przyszłość na pewno nie ma na imię Duda.
Prezydenta pytamy o program, który zamierza promować w kampanii. – Konwencja była dobrą okazją do przedstawienia mojego planu pracy na następne 5 lat. Chcę zmierzać ponownie po urząd prezydenta, właśnie mając plan pracy, a nie tylko plan kampanii. Odnoszę wrażenie – a wsłuchuję się w wypowiedzi moich konkurentów – że żaden z nich takiego planu nie przedstawił. Widzę tylko plan narzekania i plan krytyki. Nie plan na prezydenturę.
Komorowski dodaje, że inni kontrkandydaci mieszają zadania właściwe dla rządu z prerogatywami prezydenckimi. Twierdzi, że nie wynika to z niewiedzy pretendentów, tylko z tego, „że tak im wygodniej”. – Jeśli ktoś będzie miał świetny pomysł, to ja nie wykluczam, że po niego sięgnę. Trzeba być otwartym na różne dobre pomysły. Na razie jednak takich pomysłów nie słyszę, słyszę totalne marudzenie i demagogiczne zaklęcia.
Na koniec pytamy prezydenta – jako że jest Dzień Kobiet – o konwencję antyprzemocową. Kiedy i czy zostanie podpisana? – Ja traktuję rolę prezydenta jako rzecz bardzo poważną, nie jako rolę św. Mikołaja, który rozdaje prezenty. Po drugie: trudno podarować coś, czego się nie ma. Na biurku nie mam jeszcze tej ustawy. Proces legislacyjny ma swoje prawa, nie można łamać zasad tworzenia prawa w Polsce.
W Krakowie prezydenta także przywitały okrzyki protestujących. Pierwsze skrzypce grali młodzi korwiniści. Słuchamy z boku sceny na krakowskim rynku mocnego wystąpienia Komorowskiego wspólnie z Robertem Tyszkiewiczem. Jak mówi nam szef sztabu PBK: – Dostałem przed chwilą takiego sms: „Panie pośle, Bronek zmartwychwstał.”
fot. 300polityka