Barbara Nowacka w rozmowie z 300 po raz pierwszy odnosi się do secesji kolejnych prominentnych polityków Twojego Ruchu. Nie używa – tak jak Janusz Palikot – słów „prostytucja polityczna”, ale mówi o koniunkturalizmie. Decyzję o rozwiązaniu klubu nazywa bardzo dobrą i czeka na wyjaśnienia w związku z nieprawidłowościami finansowymi w TR. O sytuacji na lewicy Nowacka mówi krótko: niepotrzebna wojna frakcji.
Zaskoczyły Panią decyzje: najpierw Andrzeja Rozenka o opuszczeniu TR, a potem Janusza Palikota o rozwiązaniu klubu?
To była bardzo dobra decyzja Janusza. Widać było, że od dłuższego czasu klub Twojego Ruchu był rozgrywany przez ludzi, którym było na rękę osłabienie Palikota. Myślę, że z przyczyn takich, iż jego poglądy i działania zmuszały do refleksji, wysiłków i zmian. Więc w interesie innych partii było to, żeby pozbyć się kogoś, kto jest przeciwko systemowi, który te partie uosabiają. Sądzę, iż dobrze się stało, że Janusz doprowadził do sytuacji, by ten klub nie był ciągle „rozdrapywany”. Dlatego przeciął tę sytuację.
Sytuację trudną dla niego: to przez doniesienia medialne doszło do secesji prominentnych członków TR. W związku z ZUS i nie płaceniem składek za swoich pracowników.
Wiele rzeczy budzi także moje wątpliwości, dlatego czekam na wyjaśnienia dotyczące tej historii z ZUS-em. Ale partie polityczne weryfikuje się przez wybory.
Czyli Pani nie zdecydowałaby się na tak zdecydowany ruch jak byli już koledzy Janusza Palikota.
Uważam, że nie opuszcza się ludzi w trudnych chwilach. Ja też nie mam duszy koniunkturalnej, nie potrzebuję poklasku ani pochwał. Oczekuję wyjaśnień i wyprostowania tej sprawy [z ZUS]. Słuchałam dziś Janusza Palikota i ciężko nie przyznać mu trochę racji, że jak jest trochę mniej pieniędzy [w partii], to się mniej płaci [pracownikom]. Jeśli były jakieś nieprawidłowości – niech Janusz Palikot to wyjaśni. I partia.
Andrzej Rozenek też miał duży wpływ na to, co działo się w partii, był jej wiceprzewodniczącym. Kształtował politykę Twojego Ruchu. Natomiast w czasie kampanii prezydenckiej nie wydaje się mi się dobrym pomysłem – patrząc na to politycznie, programowo, nie personalnie – wykonywanie ruchów nerwowych. Ja spokojnie czekam na wyjaśnienie tych spraw, ale nadal będę współpracować z ludźmi, którzy działają na rzecz wspierania kandydatury Palikota w wyborach prezydenckich.
Mówiła Pani o interesie innych partii w – jak Pani to ujęła – „rozdrapywaniu” klubu, w jego rozbiórce. Janusz Palikot mówił dziś rano coś podobnego, acz dosadniej: że w dezorganizacji klubu TR brali udział prominentni politycy PO i PSL. Wie coś Pani na ten temat?
Nie jestem w Sejmie. Obserwuję to z pewnego dystansu. Oczywiście, że to wyjmowanie posłów TR przez inne partie nie było działaniem przypadkowym. W Sejmie się z różnych powodów podkopuje mniejsze ugrupowania, podkrada ludzi, zwłaszcza pod koniec kadencji. Oczywiście w interesie zarówno PO, jak i innych partii, było i jest osłabianie Palikota. Nie sądzę bowiem, żeby coś tak wielkiego stało się z programem Twojego Ruchu, żeby nagle część polityków, którzy się pod nim podpisywali, swój program znaleźli jednak w PSL-u. Więc raczej patrzę na to tak: zadziałały pobudki koniunkturalne, patrzenie wyłącznie na siebie. Palikot jedynie zmienił akcenty, nie zmienił programu.
To duża strata dla TR? Utrata takich ludzi, jak Andrzej Rozenek czy Artur Dębski? Ten drugi zresztą mówił w środę w Sejmie o byłym już rzeczniku TR w samych superlatywach.
O, to dziwne, bo panowie Rozenek i Dębski pozostawali w stałym konflikcie, gdy jeszcze byli w jednej partii. Czasy się zmieniają, ale nie mi to komentować. Odpowiadając na pana pytanie: tak, uważam, że szkoda tych ludzi. Uważam, że im więcej osób w jednej partii, które chcą modernizacji i postępu, tym lepiej, bo więcej wyborców jest się w stanie do tego programu przekonać.
Z mediów słychać – pisał o tym choćby w ostatnią w środę „Fakt” – że szykuje się Pani do budowy nowego bytu na lewicy. Na zgliszczach TR i SLD. Obok Grzegorza Napieralskiego. Prawda to?
Nie odpowiadam za to, co siedzi w głowach twórców tych artykułów, proszę ich pytać skąd mają takie informacje, bo ja nic nie wiem na ten temat. Nie wiem, kto wypuszcza takie materiały, skąd oni mają taką zaskakującą wiedzę (śmiech).
Co się dzieje na lewicy?
Porozmawiamy 11 maja. Bo 10 maja wyborcy zdecydują, jaką chcą wybrać drogę dla lewicy. W tej chwili mamy kandydatów na kandydatów i niepotrzebną wojnę między frakcjami po lewej stronie. Mam nadzieję, że lewica się kiedyś zjednoczy. Nie chodzi mi koniecznie o budowanie nowych struktur, ale o wspólne przeciwdziałanie polityce konserwatywnej prowadzonej przez PO i PiS. Prędzej czy później będzie musiało to nastąpić. Ale żeby zastanawiać się dziś nad nowymi strukturami partyjnymi… Naprawdę nie teraz. Teraz trzeba zająć się kampanią prezydencką.
Czyli Pani się widzi wyłącznie na lewicy. Nie np. w PO. O tym też się plotkuje.
(śmiech) Ja się zawsze widzę na lewicy, bo jestem człowiekiem lewicy. Nie chodzi mi w ogóle o żadne koniunkturalne zyski i znalezienie się na czyjejś liście wyborczej.
Nie interesuje Pani zatem akces do PO. Posłowie tej partii dobrze się o Pani wyrażają.
W ogóle nie myślę w tych kategoriach. Dziś zajmuję się myśleniem, żeby Janusz Palikot zebrał sto tysięcy podpisów i zrobił dobry wynik w wyborach prezydenckich. To jest najważniejsze. A w perspektywie dalszej chcę, żeby w Polsce powstała sensowna lewica, która przestanie się zastanawiać, kto kogo bardziej lubi, kto chce zakładać partię. To, czy nastąpi to w czerwcu, czy za 5 lat, ma dużo mniejsze znaczenie. Najważniejsze, że to po prostu musi nastąpić. W końcu.
Fot. FB Barbary Nowackiej