– Krytykuję [decyzję prezydenta Dudy o ułaskawieniu Bąkiewicza], bo myślę, że na swój sposób wywołałem temat, tak, ponieważ jak objąłem urząd ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego, to się zorientowaliśmy, że do prezydenta poszedł taki właśnie wniosek dotyczący pana Bąkiewicza – powiedział Adam Bodnar w TVN24.

– Wniosek został przygotowany za czasów ministra Ziobry, a został podpisany przez ministra Marcina Warchoła […] pamiętam, że wtedy to przedstawiliśmy, powiedzieliśmy jednocześnie, że nie mamy prawa, bo tak akurat wynika z przepisów, że nowy prokurator generalny nie ma prawa cofnięcia wniosku o ułaskawienie – kontynuował.

– W momencie, kiedy pojawiły się różne sytuacje związane z panem Bąkiewiczem, tu nie tylko te sytuacje związane z granicą, ale też była taka historia sprzed kilku tygodni zakłócenia obrad Rady Miejskiej w Radomiu […] uznaliśmy w prokuraturze, że może trzeba przypomnieć, że ten wniosek o ułaskawienie czeka i prezydent go nie rozpatrzył. Wysłałem pismo o tym, że w takiej sytuacji, skoro ta kara nie ma być wykonana w żaden sposób, to należy ją odwiesić – mówił dalej.

– Jak rozumiem, to sprowokowało prezydenta do tego, żeby w ogóle częściowo ułaskawić pana Bąkiewicza i wysłać ten strasznie, moim zdaniem, haniebny sygnał do społeczeństwa, czyli to, że jest pochwała dla przemocy i pochwała dla tego typu czynów – dodał.