– Nie, nie będę wyciągał jakichś dramatycznych konsekwencji z powodu przejęzyczenia. Gdyby politycy mieli dawać swoje głowy w związku z tym, że się przejęzyczyli, nie wiem, czy byliby kiedykolwiek chętni do sprawowania jakichś funkcji – powiedział premier Donald Tusk na konferencji prasowej po spotkaniu z premierem Kanady.
„Ważne są intencje, czyny, działania, a nie przejęzyczenia”
– W polityce ważne są intencje, czyny, działania, a nie przejęzyczenia. Musi się wreszcie skończyć ta polityczna wojna, w której używa się haniebnych argumentów, które są czerpane z naszej dramatycznej historii. […] Mi nikt nie musi przypominać, że obozy koncentracyjne w Polsce były budowane i prowadzone przez niemieckich nazistów. My wszyscy w Polsce wiemy, że były to niemieckie, nazistowskie obozy koncentracyjne – kontynuował szef rządu.
– Moi obaj dziadkowie byli więźniami niemieckich obozów koncentracyjnych […]. Jeden z moich dziadków był także i do dzisiaj jest obiektem kampanii nienawiści i pogardy organizowanej przez tych, którzy są gotowi tego typu historie przeinaczać, przekłamywać, po to, żeby atakować premiera swojego kraju od wielu, wielu lat w sposób zupełnie nieakceptowalny – mówił dalej.
„Problemem jest to, że są w Polsce politycy blisko współpracujący z partiami niekryjącymi sentymentu do nazizmu”
– Są dzisiaj w Polsce politycy i partie polityczne, które blisko współpracują z partiami np. w Niemczech, które nie kryją swojego sentymentu do nazistowskiej przeszłości. Które kwestionują polskie granice. To jest problem, nie przejęzyczenie pani minister. Problemem jest to, że są w Europie politycy i oni rosną w siłę i którzy znajdują sojuszników w Polsce, którzy wprost nawiązują z sentymentem, z taką ekscytacją do nazistów i do tamtej historii – dodał premier.