– To jest otwieranie bram piekieł. Ja w tej sprawie [wyborów prezydenckich oraz Izby Kontroli SN] apeluję do wszystkich o elementarną odpowiedzialność. Rozmawialiśmy o tym m.in. z Polską 2050, o ich propozycji [tzw. ustawie incydentalnej]. Żeby była jasność: […] nie jest idealna. Ale w tym miejscu, gdzie jesteśmy, już nie ma żadnych idealnych rozwiązań. Są rozwiązania mniej i bardziej złe – powiedział Adrian Zandberg w „Gościu Wydarzeń” Polsat News.
– Mnie interesuje to, żeby była stabilność tych wyborów, które są przed nami. Bo nie chcę, żeby one potem się rozstrzygały nie przy urnach, tylko na ulicy – podkreślił.
– Jeżeli będzie tak, że pół Polski będzie uważało, że wybory się odbyły, a drugie pół będzie uważało, że wybory się nie odbyły, jeżeli będą wątpliwości co do potwierdzenia wyników wyborów, to jest otwieranie bram piekieł. Kto tego nie rozumie, być może zgarnie dużo tysięcy lajków na Twitterze wśród Silnych Razem, ale nie jest odpowiedzialnym politykiem – stwierdził.