– Ten ostatni przypadek jest cały czas badany. Ja odebrałem jednoznaczną informację, że intencją dowodzącego było zestrzelenie tego obiektu. Problem polega na tym, aby precyzyjnie i możliwie szybko zidentyfikować, jaki to jest obiekt – stwierdził premier Donald Tusk na konferencji prasowej w Mołdawii.
„Potrzebne jest możliwie precyzyjne określenie, z jakim obiektem mamy do czynienia”
Jak mówił premier: – Polska nie jest państwem w stanie wojny i w związku z tym trzeba zakładać, że obiekt, który narusza naszą przestrzeń powietrzną, może być obiektem groźnym czy wrogim, ale może też być obiektem cywilnym. Potrzebne jest możliwie precyzyjne określenie, z jakim obiektem mamy do czynienia i wtedy jest gotowość zestrzeliwania czy unieszkodliwienia takich obiektów. I taką intencję mieli także nasi wojskowi.
– Czasami jest tak, że to przez kilka-kilkanaście sekund jest taki obiekt na radarach i do końca nie ma pewności, czy to jest obiekt cywilny. Czasami nawet może być to stado ptaków albo celowe lub przypadkowe zakłócenie powodowane przez jakieś turbulencje w sieci – tłumaczył.
„Nie chodzi o to, żeby każdy obiekt, który jest przez moment zauważony na radarze, był natychmiast zestrzeliwany”
– Proszę mi wierzyć: to nie są prawdziwe interpretacje, że u nas w wojsku ktoś ma obawy, żeby użyć, kiedy będzie taka potrzeba, broni w celu zestrzelenia obiektu, który narusza polską przestrzeń powietrzną. Ale tak jak np. w tym przypadku, w pobliżu działały też polskie śmigłowce – zaznaczył.
– Odpukać: decyzja, która by dotyczyła przez pomyłkę albo fałszywe rozpoznanie obiektu cywilnego i spowodowałaby śmierć załogi czy pasażerów w takim obiekcie – ona oznacza też odpowiedzialność wojskowych. Dlatego ja bym chciał, żeby wojskowi czuli się naprawdę bezpieczni i podejmowali decyzje optymalne, ale proszę zrozumieć: nie chodzi o to, żeby każdy obiekt, który jest przez moment zauważony na radarze, był natychmiast zestrzeliwany, bo to może doprowadzić do fatalnych konsekwencji – podkreślił.