– Stosowanie przepisów o mowie nienawiści zawsze jest używane w odpowiednim kontekście. Ja rozumiem, że było zamknięte spotkanie, że to jest – może nam się ta piosenka podobać, nie podobać – ona jest częścią dorobku „kulturowego”, nie wiem, czy to tak można nazwać… Ale nie możemy dyskutować z tym, że jest to piosenka popularna i była bardzo popularna jeszcze rok temu – powiedział Krzysztof Śmiszek w rozmowie z Marcinem Fijołkiem w „Graffiti” Polsat News, odnosząc się do kontrowersyjnej imprezy podczas Campusu Polska Przyszłości.

– Ja w ogóle nie mam zamiaru i w ogóle jestem bardzo mocnym wolnościowcem, jeśli chodzi o wyrażanie swoich poglądów i czasami te wyrażanie poglądów może być nawet ostre i ocierać się o jakąś wulgarność. Na tym polega też jakaś wolność artystyczna – mówił dalej.

Zaznaczył jednocześnie: – Ja nie wiem, czy nam przystoi, będąc już w koalicji rządzącej, używanie tych samych metod ekspresji, jakich używaliśmy będąc w opozycji. Ale młodość ma swoje, powiedzmy, prawa…

– Ja po prostu uważam, że z jednej strony mamy wolność słowa, zamknięta impreza, ktoś po prostu postanowił zaśpiewać taką piosenkę. Z drugiej – uważam, że jak jesteśmy w rządzie, w tym układzie, kiedy powinniśmy pokazywać standardy, no to się już wypaliło – kontynuował.

Pytany, czy projektowana ustawa o mowie nienawiści miałaby zastosowanie w przypadku wspomnianej piosenki i odśpiewania jej podczas imprezy na Campusie, odparł: – Nie sądzę, dlatego że tutaj inne okoliczności jeszcze bierze się pod uwagę: motywacja, zachęcanie innych do przemocy. Wydaje mi się, że tutaj akurat w grę wchodzi także tzw. kontratyp wolności artystycznej.