– Mieliśmy […] obawy, które nas trochę chyba łączyły, co do tego, żeby ktoś z zewnątrz na nasze prawybory nie wpływał. Dlatego, że wiadomo, że są kandydaci, którzy są bardziej korzystni dla jednej i dla innej opcji. Wśród analityków sceny politycznej jest takie przekonanie, że ja byłym kandydatem groźniejszym dla PiS-u […] natomiast w PiS-ie z kolei jest przekonanie, że Sławomir Mentzen byłby kandydatem bardziej groźnym dla tej strony, która w Polsce rządzi – powiedział Krzysztof Bosak w Polsat News.

– Nie chcieliśmy, żeby ktoś z zewnątrz nam wybrał kandydata. Przypomnę, jak wyglądał nasz proces prawyborczy w poprzednich prawyborach. Wyglądał w ten sposób, że każdy nas sympatyk mógł zapisać się do głosowania, opłacając niewielką składkę i przyjechać na jeden z 16 zjazdów wojewódzkich do głosowania. W tym procesie my nie weryfikowaliśmy tego, czy ktoś naprawdę jest sympatykiem Konfederacji – kontynuował.