To nie jest tak, że mi to nie przeszkadza, tylko myślę, że czym innym jest to, jak to odbieram, a czym innym jest, czy to stanowi naruszenie prawa. Tutaj nie dopatrywałbym się tego naruszenia prawa. Powiem tak, że dzisiaj przeczytałem jedną rozmowę, która nie wiem, czy jest niezbędna, która dotyczyła między innymi jednej bardzo porządnej urzędniczki państwowej, która pracuje w Ministerstwie Sprawiedliwości, która wcześniej pracowała w MSWiA. Jest mi po prostu po ludzku przykro, że ona musi teraz na swój temat czytać. Tutaj, można powiedzieć, stąd się bierze taka moja wstrzemięźliwość, czy faktycznie wszystkie rozmowy muszą być publikowane – stwierdził Adam Bodnar w „Kropce nad i” TVN24.