– Kiedy w czerwcu, przypadek zrządził, z dzisiejszym wiceministrem rolnictwa, panem Kołodziejczakiem – wówczas człowiekiem, który był przeciwko mnie – […] zaczęliśmy krzyczeć w sprawie ukraińskiego zboża, nie widziałem pana blokującego ulice – stwierdził premier Donald Tusk w Krakowie, odpowiadając uczestnikowi spotkania, który przedstawił się jako reprezentant rolników.
– Kiedy następnego dnia Kaczyński, Morawiecki powiedzieli, że ja gadam jak ruski agent, bo chcę osłabić Ukrainę i gadam bzdury o ukraińskim zbożu – nie widziałem pana na blokadzie. Kiedy dwa miesiące później rząd PiS-u mówił, że ukraińskie zboże jest okej, nie ma żadnego powodu do zmartwienia – nie widziałem pana na blokadzie – kontynuował.
– Ja w tej chwili całe życie swoje poświęcam, żeby wam pomóc. Całe swoje życie, 20 [godzin] na dobę czasami, żeby wam pomóc. Nie mam właściwie ważniejszej sprawy na głowie. Ale chcę, żebyśmy byli szczerzy wobec siebie […]. We wrześniu, kiedy rząd PiS-u mówił „nie widzimy żadnego zboża ukraińskiego”, ja już wtedy wspólnie z Kołodziejczakiem mówiłem: „to wam pokażemy”. Ja jeździłem pod granicę, robiłem filmiki, ile wagonów pełnych ze zbożem przejeżdża. Nikogo z was nie widziałem – mówił dalej.
– Myślę sobie: skoro wszyscy widzicie, do czego doprowadzili, to przynajmniej zagłosujecie, nie na mnie, ale przynajmniej nie na PiS. […] Więc zobaczyłem, jak wyglądały wyniki wyborów w Słomnikach, w październiku, kiedy chyba wszyscy – także wy – widzieli, co się stało i kto odpowiada za ten bałagan. […] 50% zagłosowało na PiS. […] Ja nie mówię tego, żeby panu dokuczyć. Ja tylko mówię, że wam to pasowało – mówił.
– Jak otworzyli granicę, wpuścili dziesiątki milionów ton tego zboża, innych produktów – to wam pasowało. Kiedy ja od pierwszego dnia jak zostałem premierem, zacząłem ten stan rzeczy naprawiać, wyszliście na ulice i zaczęliście blokować granicę, ronda i miasta – stwierdził.