Rozumiem oburzenie i rozumiem te słowa, ponieważ to był jeden z najważniejszych tematów wyborczych Lewicy. Wybory były 15 października, po wielu miesiącach w wyniku obstrukcji prezydenta stworzył się rząd i one mają prawo oczekiwać, że te kwestie będą rozstrzygane szybciej, ale powtarzam raz jeszcze. Jeżeli trzymamy Szymona Hołownię za słowo, 11 kwietnia to jest za miesiąc. Jeden argument marszałka mnie przekonuje. Jeżeli w tej atmosferze wyborczej wszyscy będą myśleć o swoich elektoratach, a nie o sprawie i w rezultacie wszystkie te projekty zostaną odrzucone, to jesteśmy wtedy w najgorszym z możliwych scenariuszy, więc być może wytrzymanie nerwowo tego okresu kampanijnego i doczekanie o 11 kwietnia ma jakiś sens – stwierdził Aleksander Kwaśniewski w „Kropce nad i” TVN24.