Bezpośrednio po zwolnieniu mnie z aresztu śledczego, pod moim domem pojawiły się nieoznakowane samochody, które śledziły zarówno mnie jak i moją rodzinę. Za każdym razem kiedy opuszczaliśmy teren posesji, ja do dziś nie wiem kto to był. Wiem natomiast, kto miał interes polityczny w tym, żeby ta sprawa nie wyszła na jaw i żebym nie zaczął chodzić do mediów, zaczął się dzielić swoją wiedzą – powiedział Edgar Kobos przed komisją śledczą ds. tzw. afery wizowej.