Pęk: Zalazłem Grodzkiemu i jego drużynie za skórę i się na mnie odegrano
– Życzyłbym sobie tego, ażeby obecna większość w Sejmie i w Senacie uhonorowała ten tak naprawdę niepodważalny przez wszystkie kadencje obyczaj, że największy klub parlamentarny opozycyjny w Sejmie i w Senacie ma swojego przedstawiciela w prezydium i żeby ta większość nie wybierała nam tego kandydata, tylko również uhonorowała ten święty obyczaj, że to my mapy prawo święte wskazać tego, kogo chcemy na wicemarszałka – powiedział Marek Pęk w rozmowie z Beatą Michniewicz w „Salonie politycznym Trójki”.
– To jest ważne stanowisko państwowe, natomiast nie jest to aż tak ważne stanowisko, żebyśmy w tym momencie np. przystąpili do jakichś negocjacji z większością i przedstawiali drugiego kandydata, trzeciego, czwartego, a może za piątym razem wreszcie się zgodzą, to jest po prostu żałosne. […] Nam się po prostu wicemarszałek należy – kontynuował.
– W zeszłej kadencji bardzo specyficznie ukształtowana izba […] marszałek Grodzki królował w tej izbie i jego ekipa, a ja byłem tam liderem opozycji de facto. Więc opozycji też od czasu do czasu wolno więcej w sferze np. emocji czy języka. Ja oczywiście toczyłem tam ostrą polemikę z większością […] domagałem się wielokrotnie zarówno odwołania marszałka Grodzkiego, jak przede wszystkim postawienia pod obrady Senatu wniosku o uchylenie mu immunitetu, więc zaszedłem czy zalazłem, jak to się mówi w Polsce, za skórę panu marszałkowi i jego drużynie i się na mnie odegrano – mówił dalej.
Więcej z: Live

Zandberg: Trzaskowski i Nawrocki weszli w licytację z Mentzenem, kto szybciej zwinie polskie państwo
Zandberg: Ważnych zadań nie załatwią za polityków biznesmeni, korporacje, ani UE
