Jeżeli partii rządzącej tak bardzo zależałoby na tym, żeby nie doszło do takiej sytuacji [wakat na stanowisku prezydenta], to powinna była ogłosić stan nadzwyczajny, o co wszyscy znani mi konstytucjonaliści prosili, począwszy od połowy marca. To jest procedura, która pozwala zachować ciągłość władzy i nie mieć żadnych kłopotów w międzyczasie, ponieważ norma art. 228 konstytucji mówi o tym, że wtedy kadencja prezydenta ulega odpowiedniemu przedłużeniu, a wybory organizujemy nie wcześniej, niż 90 dni po zakończeniu stanu nadzwyczajnego. Partia rządząca na to nie poszła i teraz szuka innych opcji i trochę tak, mam wrażenie, że stawia wszystkich na baczność na zasadzie: musicie się zgodzić z tym naszym postulatem, ponieważ nasz interes polityczny polega na tym, żeby wszystko się odbyło, łącznie z orzekaniem przez Sąd Najwyższy przed datą 6 sierpnia. No cóż, być może się zdarzy, to nie jest tragedia z punktu widzenia funkcjonowania państwa, że nie będzie tej ciągłości. Będzie osoba, która pełni w tzw. międzyczasie urząd prezydencki, czyli byłby to marszałek Sejmu. Być może trzeba się z tym pogodzić – mówił Adam Bodnar w TVN24.